Jego hasło „Tak być nie może!” jest znane coraz szerzej na Dolnym Śląsku. Społecznik z Pszenna, który cały swój czas na emeryturze poświęca ratowaniu środowiska przez zalewem śmieci, ma na koncie już 307 ton zebranych odpadów. Coraz częściej na wynik nie pracuje sam. W kwietniu został zaproszony do kilku akcji, które zgromadziły lokalnych mieszkańców.
Waldemar Woźniak nie znał swoich rodziców, jest wychowankiem domu dziecka, ale nigdy nie uskarżał się na swój los. Przeciwnie, czuł wdzięczność dla państwa za opiekę w dzieciństwie i jak sam mówi, swoją społeczną pracą spłaca dług. Od 2018 roku nieprzerwanie, bez względu na porę roku wyciąga stare meble, opony, butelki, pozostałości po remontach z przydrożnych rowów, lasów, terenów zielonych w miastach, z rzek i stawów. Nie tylko pakuje do worków, ale doprowadza do wywiezienia śmieci na legalne wysypiska. Współpracuje z samorządami, zarządcami dróg, z Nadleśnictwem Świdnica.
Od kilku lat w każdy poniedziałek sprząta platformę widokową w lesie modliszowskim. – Ostatnio zebrałem 5 worków, to głównie butelki, opakowania po jedzeniu. Zawsze zostają po turystach, którzy przyjeżdżają tu głównie w weekend – mówi Waldemar Woźniak. W kwietniu sprzątał również na terenie lasów w okolicach Witoszowa Górnego, Pogorzały, Grochotowa i Mrowin, gdzie w sumie wyzbierał 4 tony odpadów. – Pracowałem przy wjazdach do lasów, gdzie stale zwożone są części samochodowe, zderzaki, opony, niepotrzebne meble. I masa butelek! – wylicza i dodaje, że w części prac pomagał mu Grzegorz Matuła z Pszenna.
Kolejne odpady społecznik zebrał z ulicy Częstochowskiej i Komunalnej w Świdnicy. – Rodzaj śmieci wskazuje także na działkowców – mówi i wylicza, że tylko z tych dwóch ulic na wysypisko trafiło 1300 kilogramów odpadów.
Wśród aktywności Waldemara Woźniaka tradycyjnie znalazły się pobocza dróg powiatowych w Opoczce, na ul. Bystrzyckiej w Świdnicy. – I niestety, po raz kolejny na wjeździe do Bystrzycy Dolnej, przy Biedronce znów masa fruwających folii, paragonów, plastików. Śmieci ze sklepu nie są dobrze zabezpieczone i latają po całej okolicy.
Społecznik cieszy się, że podobnie jak on na śmieci nie może patrzeć coraz więcej osób. – Zostałem zaproszony do udziału w trzech akcjach. Około 40 mieszkańców zebrało się, żeby wysprzątać rzekę i pobocza drogi w Witoszowie Dolnym i Górnym, w Klecinie pani Joasia Maślukiewicz skrzyknęła znajomych i wysprzątaliśmy drogę do Stefanowic. W Domanicach porządkowaliśmy brzegi zalewu mietkowskiego, tutaj też zebrało się sporo osób – wylicza. Wszędzie największy problem stanowią zużyte opony, w tym od ciągników rolniczych, zderzaki części samochodowe i ogromna liczba butelek. Czasem do wyciągnięcia wielkogabarytowych odpadów potrzebna jest pomoc ciężkiego sprzętu, użyczanego przez lokalnych przedsiębiorców.
Waldemar Woźniak samodzielnie posprzątał ul. Przemysłową w Świdnicy, parkingi na drodze ze Świdnicy do Wrocławia. Sen z powiek spędza mu zdewastowany pałac w Gniechowicach. – To miejsce od last jest opuszczone i zamieniło się w śmietnisku. Butelek nie da się zliczyć! Zebrałem już 400 120-litrowych worków, a liczę, że potrzeba będzie jeszcze tysiąc.
Społecznik z powodów zdrowotnych na jakiś czas będzie musiał ograniczyć swoją działalność, ale zapowiada, ze jak tylko nabierze sił, wróci do walki ze śmieciami.
/red./
Zdjęcia archiwum Waldemara Woźniaka i FB Gospodarstwo Kozłonoga