– Nie spodziewałem się, że będę w ogóle mógł wyjść z domu. Miałem nadzieję, że uda się wziąć udział w wyborach – mówi Piotr Bereźnicki. Ze względu na to, że nie może się poruszać inaczej niż w pozycji leżącej, bardzo rzadko opuszcza swoje mieszkanie na Osiedlu Młodych. Niespodziewanie otrzymał ofertę pomocy od pracownika i podopiecznych Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego, położonego kilkaset kilometrów od Świdnicy. Z domu wyszedł, ale do urny nie dotarł.
Pan Piotr mieszka wraz z mamą, która również jest osobą z niepełnosprawnością. Świdniczanin korzysta z pomocy asystentki, jednak każde wyjście z domu to skomplikowana operacja, do której potrzeba kilku osób. – Nie sądziłem, że w ogóle dzisiaj wyjdę z domu – mówi pan Piotr. Dzięki niepodziewanemu wsparciu młodych ludzi i ich opiekuna dotarł pod swój lokal wyborczy, znajdujący się w Szkole Podstawowej nr 4 przy ul. Marcinkowskiego. Dosłownie – pod, bo do środka nie udało się wejść, mimo że przy głównym wejściu jest winda dla osób mających problemy z niepełnosprawnościami. Nie została jednak przewidziana dla wózków elektrycznych, na których osoba znajduje się w pozycji leżącej. Rozmowy z przewodniczącą komisji nie przyniosły żadnych rozwiązań. Komisja nie jest wpisana na listę dostosowanych do potrzeb osób z niepełnosprawnościami.
– Osoby niepełnosprawne mają dużo możliwości głosowania. Istnieje możliwość głosowania przez pełnomocnictwo, jest możliwość głosowania korespondencyjnego – każdy mógł się do nas zgłosić w tej sprawie. Mamy wyznaczone obwody, które są dostosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Takie osoby mogą przepisać się do takich obwodów. Jesteśmy gotowi zrobić wszystko dla osób niepełnosprawnych. Co jednak możemy zrobić, jeżeli wyborca stawia się w dniu dzisiejszym w komisji, która jest niedostosowana i żąda głosu? – mówi Anna Padlewska z wałbrzyskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Jak tłumaczy, jedyną możliwością w takiej sytuacji jest wniesienie niepełnosprawnego wyborcy do lokalu wyborczego przez osoby z zewnątrz lub korzystając z pomocy np. straży miejskiej.
Na miejscu pojawiła się straż miejska, ale bezradnie rozłożyła ręce. Na pomoc przyjechali strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Świdnicy, jednak ze względu na zbyt duże zagrożenie dla pana Piotra nie podjęli się wniesienia go po bardzo wysokich schodach. – Rozumiem, że powinienem wcześniej złożyć zgłoszenie, ale nie miałem pojęcia, że otrzymam pomoc w wyjściu z domu. Od lat nie głosowałem. Pamiętam, że kiedyś komisja mogła do mnie wyjść – mówi pan Piotr i dodaje, że osoby w podobnej do jego sytuacji stale stoją przed symbolicznymi schodami. Tym razem odjechał bez możliwości oddania głosu, ale zapowiada, że spróbuje wydostać się z domu i dotrzeć do dostępnego lokalu wyborczego przy kolejnym głosowaniu. Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak skomplikowane operacje są konieczne? Czy państwo – jak zapewnia przedstawicielka PKW, robi wszystko, by osoby z niepełnosprawnościami mogły skorzystać ze swoich praw?
/asz/