Piłkarze IgnerHome Polonii-Stali Świdnica znów w tym sezonie „wyszli na boisku tylko na jedną połowę”. Przed tygodniem po katastrofalnej pierwszej odsłonie, w drugiej zaprezentowali się znakomicie. Tym razem w starciu przeciwko Piastowi Nowa Ruda było odwrotnie.
Sam początek spotkania należał do przeciwników. W trakcie inauguracyjnych minut częściej gościli na naszej połowie, posłali kilka wrzutek w pole karne IgnerHome Polonii-Stali Świdnica, ale na posterunku była defensywa zespołu miejscowych. Biało-zieloni przebudzili się błyskawicznie. Dwoma groźnymi dośrodkowaniami popisał się Damian Chajewski, a Adam Niedźwiedzki w 8. minucie został zablokowany. W 11. minucie zanotowane zostało pierwsze trafienie w tym spotkaniu. Adam Niedźwiedzki posłał znakomitą piłkę do Wojciecha Sowy, który następnie minął bramkarza Piasta i skierował futbolówkę do pustej sieci. Gospodarze szukali dalej swoich szans na podwyższenie rezultatu. W 14. minucie zablokowany przy próbie strzału został nasz kapitan Patryk Paszkowski. Próba uderzenia okazała się na tyle niefortunna, że odnowił się uraz z meczu z Baryczą Sułów i Paszkowski po kilkunastu minutach nie dał niestety rady kontynuować gry. Rywale nie rezygnowali z walki, w 21. minucie do nieczysto piłkę głową trafił Mateusz Poświstałjo, ale kilka minut później, to nasi zawodnicy powinni prowadzić 2:0. Przebywający jeszcze na placu gry Patryk Paszkowski posłał świetną piłkę do Adama Wojciechowskiego, który będą w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Damianem Jaroszewskim. Kolejne trzy minuty, to trzy bardzo groźne sytuacje świdniczan. Zaczęło się od wpadającego w pole karne Michała Orzechowskiego, który zwiódł bramkarza, próbował odgrywać piłkę do partnerów, lecz finalnie skończyło się tylko na zagrożeniu. Później były dwa strzały Adama Niedźwiedzkiego wybronione na nasze nieszczęście przez golkipera Piasta. W końcówce pierwszej odsłony swoją okazję mieli jeszcze przyjezdni, lecz futbolówka po strzale zawodnika Piasta przeleciała nad poprzeczką. Świdniczanie do przerwy prowadzili w pełni zasłużenie 1:0, a można pokusić się nawet o stwierdzenie, że z przebiegu gry zasługiwali na bardziej okazałą zaliczkę.
SKRÓT VIDEO MECZU (Mariusz Ordyniec)
Początek drugiej połowy nie zwiastował problemów. Już w 49. minucie z prawej strony w pole karne wkroczył rozpędzony Dominik Jagielski, lecz przegrał starcie z Damianem Jaroszewskim. To niestety dla nas były miłe złego początki. 10 minut później faulowaliśmy we własnym polu karnym, a jedenastkę na gola i remis 1:1 zamienił Mateusz Poświstajło. Były protesty, bo przewinienie było raczej z tych „miękkich”, ale decyzja była ostateczna. W 63. minucie nadarzyła się okazja do ponownego wyjścia na prowadzenie. Podczas dużego zamieszania bliski skierowania piłki do sieci był Wojciech Sowa, lecz finalnie bramkarza Piasta zdołał zaasekurować obrońca gości. W 69. minucie rywale znajdowali się już na prowadzeniu przy niestety biernej postawie świdnickiej defensywie. Po dośrodkowaniu z prawej flanki boiska, skuteczną główką popisał się Mateusz Poświstajło, który po raz drugi wdał się w prowokacje kibiców gospodarzy, a na dodatek wykopał piłkę po zaliczeniu trafienia. Warto odnotować, że dwa tygodnie temu przy już ustalonym wyniku na 4:0 za podobne zachowanie żółtą kartką napomniany został Dominik Jagielski (zapis w protokole „Nadmierne fetowanie zdobycia bramki. Wykopnięcie piłki poza pole gry”). To mogło być o tyle istotne, iż Poświstajło miał już na swoim koncie wcześniej żółtą kartkę. To jednak szczegół, bowiem, to kolejny stracony gol w tym sezonie, gdzie w defensywie zamiast walki jest po prostu statystowanie. Sędzia główny z Pomorskiego Związku Piłki Nożnej będący kandydatem do awansu do znacznie wyższej klasy rozgrywkowej postanowił oszczędzić zawodnika Piasta. Generalnie po samym występie jest raczej bliżej biegania po niższych klasach rozgrywkowych, aniżeli występów w wyższych ligach… Świdniczanie próbowali, ale byli bezradni, w 77. minucie sytuację sam na sam z rywalem wybronił do tego najmłodszy na boisku Piotr Widła. W odpowiedzi zaatakowali nasi piłkarze – Wojciech Sowa główkował niecelnie, a piłka po strzale Adama Wojciechowskiego również minęła światło bramki. Prawdziwy „kryminał” to sytuacja z 89. minuty. Wprowadzony w drugiej połowie Olivier Zabrzeski zabawił się ze świdnicką defensywą, mijając naszych graczy praktycznie jednym dotknięciem piłki, a następnie pokonując Widłę trafił na 3:1. W doliczonym czasie gry wynik spotkania ustalił młody Igor Ratajczak, który zamknął akcję na dalszym słupku, pakując piłkę do sieci strzałem głową.
Zespół IgnerHome Polonii-Stali Świdnica nie po raz pierwszy w tym sezonie rozegrał po prostu jedną połowę spotkania. Tym razem była to druga odsłona, w której rywale odwrócili losy meczu, zwyciężając 3:2. Martwią delikatnie mówiąc głupie błędy w defensywie i fakt, że nie potrafimy utrzymać koncentracji przez pełen dystans 90 minut. „Zostajemy myślami w szatni” albo przed pierwszym gwizdkiem arbitra, albo po zmianie stron, stwierdzając z całą odpowiedzialnością, że może za wyjątkiem starcia przeciwko KS Łomnica, nie rozegraliśmy meczu, w którym zagralibyśmy dwie, równe i dobre połowy. Czas się obudzić, czas po prostu zacząć grać lepiej…(!). We wtorek, 26 września gramy na wyjeździe w ćwierćfinale Pucharu Polski Podokręgu Wałbrzych ze Skałkami Stolec (godz. 18.30), a już w sobotę walczymy o 12.00 o kolejny ligowe punkty podczas starcia z Łużycami Lubań (wyjazd).
IgnerHome Polonia-Stal Świdnica – Piast Nowa Ruda 2:3 (1:0)
Skład: Widła, Orzechowski (83′ Michta), Łaski, Orzech, Frankowski (46′ Przewoźny), Witsanko (88′ Ratajczak), Sowa, Paszkowski (30′ Jagielski), Niedźwiedzki (66′ Kozachenko), Wojciechowski, Chajewski (70′ Migas).
/MDvR, FOTO: Dariusz Nowaczyński, VIDEO: Mariusz Ordyniec/