Strona główna 0_Slider Główna księgowa kontra Spółdzielnia Mieszkaniowa. Sprawa trafiła do sądu

Główna księgowa kontra Spółdzielnia Mieszkaniowa. Sprawa trafiła do sądu

0

To jest jak wilczy bilet. Mogę przez to nie znaleźć pracy, bo nie wiem, czy ktoś uwierzy mi na słowo, że jestem godna zaufania – mówi Anna Jęczmień-Boczyło, była główna księgowa w Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdnicy. Została zwolniona w listopadzie i przekonuje, że po latach nienagannej pracy zarząd spółdzielni znalazł pretekst, by się jej pozbyć. Jako tło podaje zachowanie jednego z pracowników, rodzinnie powiązanego z przewodniczącym Rady Nadzorczej.

Anna Jęczmień-Boczyło wypowiedzenie z pracy otrzymała 21 listopada 2022r. Znalazło się w nim zarzut „wprowadzenia w błąd Walnego Zgromadzenia Członków Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdnicy, Rady Nadzorczej oraz Zarządu poprzez przedłożenie Uchwał zatwierdzających roczne sprawozdanie finansowe, Uchwał o podziale zysku bądź pokryciu strat, odmiennych niż treść sprawozdań finansowych w strukturze logicznej (formacie XML) za rok 2019, 2020 i 2021, sporządzonych elektronicznie a następnie przesłanych do Krajowego Rejestru Sądowego oraz Krajowej Administracji Skarbowej.”, a to spowodowało utratę zaufania członków zarządu. Jak tłumaczy była księgowa, dokumentacja, o której jest mowa w wypowiedzeniu, została sporządzona przez pracownicę, a podpisana przez nią i zarząd spółdzielni. Wyjaśnia, że w dokumentach doszło do zamiany rubryk w związku ze zmianą systemu pobierania danych i ta sama pomyłka powtarzała się od kilku lat. Anna Boczyło-Jęczmień zapewnia, że podczas sześcioletniej pracy na stanowisku głównej księgowej w Spółdzielni nie otrzymała upomnienia ani nagany, była za to wyróżniania za swoją pracę wysokimi premiami. Zdaniem księgowej przyczyna zwolnienia leży gdzie indziej.

– Powodem wypowiedzenia jest sytuacja, która zdarzyła się pod koniec października, kiedy to pan Sławomir (…),  pracownik Spółdzielni, syn przewodniczącego Rady Nadzorczej pana Bronisława S. (ze względu na objecie przewodniczącego RN aktem oskarżenia, w sprawie niezwiązanej z tym artykułem) nie możemy opublikować nazwiska, przyp. red.), bardzo źle potraktował pracownice księgowości, za którymi się wstawiłam. Zwróciłam się do zarządu spółdzielni o rozwiązanie tej sytuacji. Pan Sławek bardzo wulgarnie wyzywał pracownice księgowości mówiąc przy tym, że zmarnowały mu dwa i pół roku życia, nie tłumacząc, o co chodzi. Jedna z pracownic była tak roztrzęsiona, że musiała szukać pomocy lekarskiej – opisuje Anna Jęczmień-Boczyło.

Sytuacja nie została wyjaśniona przez zarząd, pomimo tego, że panie były bardzo niespokojne i przerażone, a zarząd to zignorował i zlekceważył. Na prośbę pracownic postanowiłam jeszcze raz po paru dniach zapytać, co z tą sprawą zostało zrobione, ale to nic nie dało. Dowiedziałam się, że została tylko przeprowadzona rozmowa z panem Sławomirem. Nic więcej się nie stało, a on jeszcze bardziej czuł się pewny, że nic nie można mu zrobić i jest bezkarny. To pracownice czuły się zagrożone. Fakt, że wstawiłam się za podwładnymi, skrzywdzonymi przez syna przewodniczącego RN było przyczyną zwolnienia mnie, a nie żadna inna sytuacja wymyślona przez panią prezes Spółdzielni Dorotę Wiśniewską. Ona od początku nie chciała ze mną pracować, ale musiała dostać powód do tego, żeby mnie zwolnić. Myślę, że potrzebowała tylko zgody przewodniczącego Rady Nadzorczej, bo w Spółdzielni nic się nie dzieje bez jego aprobaty. Podporządkował sobie Radę Nadzorczą i samą panią prezes. Pan Bronisław S. ma wpływ na każdą decyzję. W Spółdzielni jest niemal każdego dnia i każda decyzja jest z nim omawiana – mówi była szefowa działu księgowości.

O sytuacji napisał również anonimowy autor listu, który trafił do redakcji Swidnica24.pl. Z pytaniami zwróciliśmy się do prezes Spółdzielni. – Sprawy pracownicze, w tym wyciąganie przez Spółdzielnię Mieszkaniową w Świdnicy jako pracodawcę ewentualnych konsekwencji służbowych wobec jej pracowników, stanowią wyłączną domenę relacji na linii pracodawca – zainteresowany pracownik. W związku z tym Spółdzielnia, mając na uwadze sferę dóbr osobistych pracowników i ochronę ich danych osobowych, nie może i nie będzie publicznie odnosić się do indywidualnych kwestii pracowniczych, w tym do szczegółów zatrudnienia poszczególnych osób, ich sytuacji rodzinnej czy stosunków między pracownikami, zwłaszcza jeżeli nie są oni stroną sytuacji spornej. Problematykę tę regulują przepisy prawa pracy i prawa cywilnego, które osobom zainteresowanym przyznają instrumenty prawne, z których w razie potrzeby osoby te mogą skorzystać w odpowiednim trybie. Jako osoba reprezentująca Spółdzielnię mogę jedynie zapewnić, że pracownicy Spółdzielni są traktowani w myśl zasady równości, a Spółdzielnia dokłada wszelkich starań, aby jako zakład pracy była miejscem przyjaznym dla wszystkich swoich pracowników. Natomiast za treść doniesień i sposób ich przedstawienia portalowi Świdnica24.pl odpowiadają wyłącznie osoby, od których doniesienia te pochodzą – odpowiada Dorota Wiśniewska. Pytania przesłaliśmy także za pośrednictwem Spółdzielni do prezesa Radny Nadzorczej. – Odpowiadając na przesłaną do Spółdzielni Mieszkaniowej w Świdnicy w dniu 9 lutego br wiadomość e-mail uprzejmie wyjaśniam, że sprawy pracownicze dotyczące wszystkich pracowników Spółdzielni, w tym stosowanie konsekwencji służbowych, należą do wyłącznej kompetencji Zarządu Spółdzielni. Zarząd nie ma obowiązku konsultowania i nie konsultuje z członkami Rady Nadzorczej decyzji kadrowych. Ponieważ Rada Nadzorcza Spółdzielni ani poszczególni jej członkowie nie biorą udziału w podejmowaniu tego rodzaju decyzji, nie komentują ich publicznie, skupiając się na wykonywaniu swojej funkcji w trybie przewidzianym przez właściwe przepisy prawa – brzmiała odpowiedź, jednak nie była podpisana przez przewodniczącego RN, a przez pracownicę Spółdzielni Martę Szokało.

Była księgowa pytana czy kwestie, o których jest mowa w wypowiedzeniu, rzutowały na sytuację finansową Spółdzielni lub mogły spowodować jakiekolwiek straty, opowiada: – W żadnym wypadku. Nic się nie dzieje w księgach! Skierowany wobec mnie zarzut, że uchwały zostały źle sporządzone nie jest prawdą. Uchwały są prawidłowo sporządzane, bo wynikają z ksiąg rachunkowych. Doszło jedynie do omyłki pisarskiej w postaci zamienienia dwóch kolumn w sprawozdaniach, w dodatku którego to nie ja dokonałam. KRS tego nie podważył i nawet nie zwrócił na to uwagi. Nie podważył tego również biegły rewident badający sprawozdania finansowe.

Czy jest możliwość prawna, żeby skorygować ten błąd i przesłać właściwie  sporządzoną dokumentację do KRS? – Według opinii biegłego rewidenta należało zwrócić się z tym faktem do KRS-u i wyjaśnić, że zostały zamienione kolumny w trakcie elektronicznej wysyłki. W trakcie, kiedy mnie nie było w Świdnicy, bo przebywałam na szkoleniu w Krakowie, zarząd razem z osobą mi podległą, która dokonała tego błędu, przesłała nowe sprawozdanie do KRS. Bez mojego podpisu, kiedy to ja byłam na tamtą chwilę odpowiedzialna za księgi rachunkowe! To oni przesyłając je ponownie popełnili błąd, wysyłając nowe sprawozdanie. Nie należało tego zrobić według opinii biegłego rewidenta. Należało się zwrócić do KRS, wyjaśnić, że doszło do zamienienia kolumn i poczekać na to, czego zażąda. Ta omyłka na finanse Spółdzielni nie ma żadnego wpływu, stąd w pozwie do sądu wnoszę o przebadanie przez biegłego księgowego sądowego tej sytuacji.

Anna Jęczmień-Boczyło chce anulowania wypowiedzenia, którego treść uważa za niedopuszczalną. – Po pierwsze, byłam oddana tej Spółdzielni przez 6 lat. Przyszłam, kiedy był wdrażany nowy system, prowadziłam wiele spraw, rozdzieliłam fundusz remontowy na nieruchomości. Oddałam Spółdzielni nie tylko mnóstwo pracy, ale także serca. Nawet w sytuacji, kiedy tuż przed walnym zgromadzeniem skręciłam nogę, przychodziłam w gipsie o kulach do pracy na walne zgromadzenie, żeby być, żeby wyjaśnić, o co prosiła mnie bardzo też pani prezes. A tutaj zostałam poniżona, wygoniona z pracy, kazano mi wyjść w jednym dniu, w jednej chwili spakować się, odejść bez możliwości wyjaśnienia tej sytuacji i to nawet bez możliwości rozmowy z osobą, która się na tym zna. Przesłałam też pismo do wiadomości Rady Nadzorczej o możliwość złożenia wyjaśnień, co pozostało bez odpowiedzi. Gdy się jeszcze pakowałam, pani prezes zwołała zebranie i pomówiła mnie przed pracownikami, że popełniłam błędy. Przekonywała ich, że to nie jest zemsta. Po drugie, cały szereg uzasadnień w wypowiedzeniu jest nieprawidłowa, jest nieprawdą i nie ma żadnej podstawy prawnej. Między innymi jest w nim mowa o tym, że powinnam zrobić zgodnie z ustawą o rachunkowości wizualizacje sprawozdania. Nie ma takiego obowiązku ustawowego! – podkreśla Anna Jęczmień-Boczyło.

Jest przekonana, że takie zapisy, jakie zostały zawarte w wypowiedzeniu, będą rzutowały na jej przyszłość zawodową. – To jest jak wilczy bilet. Mogę przez to nie znaleźć pracy, bo nie wiem, czy ktoś uwierzy mi na słowo, że jestem godna zaufania. Dodam jeszcze, że to nie tylko sama treść wypowiedzenia i pomówienia pani prezes. Ta fałszywa opinia i oskarżenie o popełnione przez mnie błędy są rozpowiadanie między innym przez jednego z członków zarządu Spółdzielni. Przed sądem będę walczyła o anulowanie wypowiedzenia i swoje dobre imię.

Na pytania dotyczące okoliczności zwolnienia księgowej, a także wpływu omyłki na finanse Spółdzielni prezes nie zgodziła się odpowiedzieć. – Jak wynika z informacji powziętych przez Spółdzielnię Mieszkaniową w Świdnicy, przyczyny i okoliczności rozwiązania stosunku pracy z Panią Anną Jęczmień-Boczyło będą przedmiotem postępowania przed sądem pracy – Sądem Rejonowym w Świdnicy. Z oczywistych względów do czasu prawomocnego zakończenia tego postępowania Spółdzielnia nie będzie wypowiadać się w tej sprawie – stwierdziła Dorota Wiśniewska. Termin rozpoczęcia procesu nie został jeszcze wyznaczony.

Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]

Poprzedni artykułJózefa Trzepla świętuje 102 urodziny
Następny artykułUderzył w betonowy przepust