29 grudnia 2022 roku około godziny 13.00 pani Anna* stała pod drzwiami sąsiada, na zmianę dzwoniąc i pukając do drzwi. – W końcu otworzył, był a butach, czapce i kurtce, ledwo stał oparty o ścianę. Za jego zgodą zadzwoniłam na 112. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, ale zamiast pomocy dla sąsiada to ja zostałam postraszona policją i karą finansową. Jak tak można! Teraz będę się bała reagować, jeśli nawet człowiek będzie leżał na ulicy – mówi świdniczanka. Zastępca ds. lecznictwa świdnickiego pogotowia tłumaczy i odpowiada na zarzuty.
– Sąsiad ma 83 lata i wprowadził się do naszego bloku niedawno. Mieszka sam. Dzień wcześniej widziałam, że porusza się z trudem i bardzo źle wygląda, dlatego postanowiłam po prostu zapytać, jak się czuje. Bardzo się niepokoiłam, gdy tak długo nie otwierał drzwi, a kiedy otworzył, był ubrany dokładnie tak samo jak dzień wcześniej, w kurtkę, czapkę i buty wyjściowe. Okazało się, że ubrany spędził na wersalce całą noc, bo nie miał siły się rozebrać. Do drzwi doszedł przesuwając się po ścianie. Kiedy pytałam, czy mierzył gorączkę powiedział, że tak, ale okazało się, że mierzył termometrem w opakowaniu i przez kurtkę. Pomogłam zdjąć wierzchnie ubranie i zmierzyć temperaturę już we właściwy sposób. Termometr pokazał 39 stopni. Pytałam o rodzinę, ale nie potrafił mi powiedzieć, jak się skontaktować. Sama mam prawie 80 lat i nie miałabym siły zaprowadzić pana do przychodni, zresztą naprawdę bardzo źle wyglądał i bałam się o jego życie. Zapytałam, czy wzywać pogotowie i sąsiad przytaknął. Zgłoszenie zostało przyjęte, wszystko opisałam i ucieszyłam się, gdy karetka bardzo szybko przyjechała – opisuje pani Anna.
Po wejściu ratowników do mieszkania sytuacja przybrała obrót, który zaskoczył seniorkę. – Zamiast zająć się sąsiadem jeden ratownik, młody człowiek, usiadł na krześle i zrobił mi wykład, co grozi za bezpodstawne wezwane pogotowia. Powiedział, że on może za chwilę wezwać tu policję i dostanę 500 złotych mandatu. Jak tak stałam przed nim i tłumaczyłam, że nie potrafię ocenić, czy kiedy człowiek ma 39 stopni gorączki, 83 lata i ledwo stoi to jego życie jest już zagrożone czy nie jest. Pan był bardzo arogancki i wreszcie kazał mi wyjść z mieszkania – mówi pani Anna. Zaraz po odjeździe karetki znów zapukała do sąsiada z pytaniem, czy otrzymał pomoc, usłyszała, że kazali mu iść do przychodni. – Dlatego dzwonię do was ze skargą. Jak tak można zostawić dwoje starszych ludzi! Teraz będę się bała dzwonić na 112 nawet jak zobaczę leżącego na ulicy człowieka, bo skąd ja mam wiedzieć, czy jego życie jest zagrożone – dodała w rozmowie ze Swidnica24.pl.
– W odpowiedzi na zapytanie przesłane droga mailową w dniu 29-12-2022 r. dotyczące świadczeń udzielanych przez zespół ZRM D0188 dokonano analizy posiadanej dokumentacji medycznej oraz uzyskano wyjaśnienia od kierownika zespołu. Ustalono następujący przebieg zdarzeń. W dniu 29-12-2022 r. ZRM D0188 otrzymał zlecenie wyjazdu do starszego mężczyzny do Świdnicy na ul. Bohaterów Getta. Osobą wzywającą była sąsiadka mężczyzny. Jako powód wezwania dyspozytor medyczny wpisał „Inne złe samopoczucie.” Jak wynika z informacji uzyskanych od kierownika ZRM – zgłoszony powód wezwania różnił się od sytuacji zastanej na miejscu. Pacjent miał podwyższoną temperaturę ciała i czuł się osłabiony od kilku dni, a stan taki w ocenie kierownika ZRM wynikał z infekcji. Przeprowadzone badanie i zmierzone parametry życiowe nie wskazywały na stan bezpośredniego zagrożenia zdrowotnego wymagający podjęcia medycznych czynności ratunkowych oraz przewiezienia pacjenta do szpitalnego oddziału ratunkowego. Pacjent został poinformowany o konieczności skontaktowania się z lekarzem rodzinnym celem ustalenia odpowiedniego leczenia przez lekarza rodzinnego. Ratownik medyczny w ramach zespołu ratownictwa medycznego nie jest władny w ustalaniu leczenia oraz nie ma możliwości przepisania recepty. Interwencja ZRM odbywała się ok godz. 13 -tej a więc w czasie udzielania świadczeń zdrowotnych przez przychodnie POZ (8-18). Z informacji przekazanych przez kierownika ZRM wynika, że Pani wzywająca ambulans nie była (jak stwierdziła) straszona, ale poinformowana, że w przypadkach braku bezpośredniego zagrożenia zdrowotnego należy w pierwszej kolejności skorzystać ze świadczeń lekarza rodzinnego w POZ. Jak wspomniano wyżej, lekarz rodzinny w takim przypadku ma większe możliwości udzielenia kwalifikowanej pomocy niż ratownik medyczny. Jednak – jak wynika z wyjaśnień – sąsiadka wzywająca zespół ratownictwa medycznego nie starała się nawet przyjąć do wiadomości przekazanych informacji. Należy również mieć na uwadze, że angażowanie zespołów ratownictwa medycznego do zadań nie będących w ich zakresie kompetencji skutkuje brakiem dostępności zespołu ZRM w przypadku, kiedy jest rzeczywiście potrzebny człowiekowi którego życie jest zagrożone – odpowiedział Tomasz Derej, zastępca ds. medycznych Pogotowia Ratunkowego w Świdnicy.
Otrzymaliśmy także odpowiedź na dodatkowe pytania, m.in. jak starsza pani miała ocenić, czy życie jej wiekowego sąsiada w tej sytuacji jest już zagrożone czy nie jest? – Wspomniana seniorka jak każdy inny człowiek powinna potrafić ocenić nagły stan zagrożenia zdrowia i życia i odróżnić go od stanu wymagającego udzielenia pomocy medycznej, ale nie w ramach ratownictwa medycznego, lecz przez lekarza rodzinnego. Nie można zakładać, że nikt nie musi potrafić ocenić stanu nagłego zagrożenia zdrowia i życia u innego człowieka, gdyż przy takim założeniu zespoły ratownictwa medycznego dysponowane by były do każdego człowieka, który poczuje się gorzej niż zwykle. System ochrony zdrowia w naszym kraju jest skonstruowany w taki sposób, że odróżnia świadczenia zdrowotne udzielane przez podstawową opiekę zdrowotną (POZ) od świadczeń udzielanych przez zespoły ratownictwa medycznego (ZRM) i szpitalne oddziały ratunkowe (SOR). Określają to dedykowane akty prawne – odpowiada Tomasz Derej, a tak wyjaśnia kwestię dotarcia do lekarza rodzinnego: Świadczenia zdrowotne w ramach POZ udzielane są w formie wizyty u lekarza rodzinnego w przychodni oraz w formie wizyty lekarskiej w domu pacjenta, a zatem wspomniany pacjent wcale nie musiał udawać się do przychodni – mógł poprosić o wizytę domową.
Poproszony o wytłumaczenie, co oznacza, że „seniorka nie starał się przyjąć do wiadomości przekazywanych przez ratownika informacji, pisze: Pani seniorka nie chciała i nie starała się nawet przyjąć do wiadomości informacji o możliwości skorzystania z porady lekarza rodzinnego, która (jak już wspomniałem) w tym przypadku była bardziej zasadna i z większą korzyścią dla pacjenta. Z jakiego powodu?? Jeszcze raz informuję, że w podstawowych zespołach ratownictwa medycznego pracują ratownicy medyczni. Ratownik medyczny zgodnie z Ustawą o państwowym ratownictwie medycznym udziela świadczeń zdrowotnych w przypadku nagłego zagrożenia zdrowia i życia. Ratownik medyczny nie ma kompetencji do ustalania i prowadzenia leczenia stąd też nie wypisuje recept. Zespół ratownictwa medycznego może przetransportować pacjenta do szpitalnego oddziału ratunkowego który udziela świadczeń zdrowotnych pacjentom również w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Wspomniany pacjent od kilku dni miał gorączkę, był osłabiony prawdopodobnie z powodu infekcji. W ocenie ratowników medycznych nie znajdował się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego co nie oznacza, że nie wymagał pomocy lekarza rodzinnego i przepisania recepty na leki – o czym został poinformowany.
Skoro takie są przepisy i ratownik nic nie może w podobnej sytuacji, czy nie powinien powiadomić ośrodka pomocy społecznej, widząc samotnego, niezaradnego mężczyznę w podeszłym wieku? – Pogotowie Ratunkowe w Świdnicy niejednokrotnie informowało MOPS o konieczności objęcia opieką w przypadkach zgłaszanych przez zespoły ratownictwa medycznego. W tym przypadku w ocenie ratowników ZRM pacjent nie wymagał opieki MOPS, ale leczenia przez lekarza rodzinnego. Korzystając z okazji chciałbym zasygnalizować, że ogromnym problemem opieki zdrowotnej jest wzywanie zespołów ratownictwa medycznego do pacjentów nie będących w stanie zagrożenia zdrowia i życia. Jest to problem zarówno dla zespołu, który z powodu braku kompetencji i możliwości prawnych nie ma możliwości udzielenia odpowiedniej pomocy medycznej pacjentowi, jak również dla samego pacjenta, który wzywając zespół nie otrzymuje pomocy jakiej oczekiwał. Jak już wspomniałem ZRM może przetransportować pacjenta do SOR jednak nie jest to miejsce dedykowane dla pacjentów z objawami infekcji. Sygnalizowany problem w konsekwencji powoduje angażowanie ZRM do zadań nie leżących w ich kompetencjach i powoduje niedostępność ZRM dla pacjentów w stanie zagrożenia życia. Transportowanie zaś pacjentów nie będących w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego do SOR prowadzi w konsekwencji do jego przepełnienia i skutkuje długimi czasami oczekiwania na przyjęcie – odpowiada zastępca dyrektora.
29 grudnia po rozmowie z panią Anną redakcja Swidnica24.pl skontaktowała się z dyrektorką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Violetta Kalin natychmiast na miejsce skierowała pracownika socjalnego, któremu ostatecznie udało się nawiązać kontakt z rodziną seniora. Starszy pan otrzymał ostatecznie pomoc.
*Dane czytelniczki dw. redakcji. Imię zostało zmienione.
Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]