Nie zawsze trzeba w pełni zasłużyć, by sięgnąć po pełną pulę punktów. Tak też było w sobotę, 1 października podczas starcia Galakticosu Solna z IgnerHome Polonią-Stal Świdnica. W ostatnich miesiącach, czy latach, to świdniczanie potrafili często dominować, operować piłką, ale punkty w zaczarowany sposób wędrowały do rywali. Teraz to my po prostu pokazaliśmy wyrachowany futbol, wywożąc bardzo ważny komplet „oczek” z naprawdę trudnego terenu. Druga sprawa, to fakt, że grzechem byłoby tego dnia nie zapuktować przy tak fenomenalnie spisującym się w bramce Bartłomieju Kocie i tak świetnie prezentującym się w ostatnich meczach w ofensywie Wojciechu Sowie!
Bardzo mocny beniaminek z gminy Kobierzyce pokazał w pierwszych kolejkach, że jest mocny, potrafi punktować i wygrywać. Tak też było choćby podczas wyjazdowego starcia z mistrzem ubiegłego sezonu – Lechią Dzierżoniów. Goście byli skazywani przez wielu na klęskę, ale wygrali i to na boisku rywala 1:0. Galakticos w każdym spotkaniu stara się walczyć o wygraną i było wiadomo, że gościnny na swoim terenie z pewnością chcieć nie będzie. Od początku pojedynku przy piłce próbowali utrzymywać się biało-zieloni, ale poza niecelnymi uderzeniami, bardzo dobrze spisywała się defensywa gospodarzy. Przeciwnik po przechwycie futbolówki błyskawicznie starał się wyprowadzać kontry i to on powinien objąć prowadzenie. W 17. minucie uratował nas słupek, a kilka minut później po raz pierwszy geniuszem tego dnia błysnął świdnicki golkiper. Bartłomiej Kot w 21. minucie zdołał obronić rzut karny podyktowany za faul na naszym byłem zawodniku – Grzegorzu Zygadle i wciąż było 0:0. Przyjezdni przetrwali ten kryzys i nacisnęli mocniej, przejmując całkowitą kontrolę nad tym spotkaniem w ostatnich 15-20 minutach pierwszej połowy. W 30. minucie powinno być z kolei 1:0 dla piłkarzy IgnerHome Polonii-Stali Świdnica. Oskar Trzepacz dostał znakomite dograne zza linii 16. metra, przyjął przytomnie i ze spokojem futbolówkę, ale uderzył po długim słupku minimalnie niecelnie. W 36. minucie to sieci mógł, a nawet powinien trafić Piotr Kotyla. Świetną robotę po lewej stronie pola karnego wykonał Michał Orzechowski, ograł dwóch defensorów i posłał piłkę wzdłuż linii bramkowej Galakticosu, lecz finalizacja Kotyli była nieskuteczna. Chwilę później wbiegający w pole karne Orzechowski strzelił niecelnie, podobnie jak Andrii Kozachenko, który widząc wysuniętego bramkarza skutecznym uderzeniem z kilkudziesięciu metrów chciał zaskoczyć Patryka Janiczaka.
Wydawało się, że po zmianie stron świdniczanie pójdą za ciosem i będą chcieli otworzyć wynik tego pojedynku. Tak było, próbowaliśmy utrzymywać się przy futbolówce, ale znów groźniejsi na początku byli przeciwnicy. W pierwszym kwadransie drugiej odsłony tylko w znany sobie sposób Bartłomiej Kot wciąż trzymał nas przy życiu, broniąc dwie „setki”. Chwilę później w bardzo groźnej sytuacji wyłuskał futbolówkę spod nóg szarżującego zawodnika Galakticosu. Sytuacja na boisku nieco się uspokoiła, przetrwaliśmy kryzys i staraliśmy się atakować. Pierwsza z ważnych dla nas chwil nadeszła w 71. minucie. Po przejęciu piłki na połowie przeciwnika Wojciech Sowa pociągnął z nią dobre kilkanaście metrów i mocnym strzałem dał nam prowadzenie 1:0. Po zdobyciu trafienia nie zamierzaliśmy się cofać, wyprowadziliśmy kilka składnych akcji, lecz brakowało skuteczności. Końcówka starcia to walka nie tylko ze zmęczeniem, z przeciwnikiem, ale również z fatalnymi warunkami atmosferycznymi. Piłkarzom towarzyszył bardzo mocno padający deszcz, który nie ułatwiał zadania. W 85. minucie gospodarze niestety dla nas doprowadzili do remisu 1:1. Trzeba przyznać, że na gola zdecydowanie zasłużyli, choć sytuacje, by trafić mieli wcześniej zdecydowanie lepsze. Po stałym fragmencie gry i małym zamieszaniu w naszej szesnastce do świdnickiej sieci drogę znalazł Ihor Antaliev. Zawodnicy Galakticosu poczuli krew, ale i biało-zieloni nie zamierzali wyjeżdżać z Solnej z punktem. W końcówce byliśmy świadkami pasjonującej walki podczas której szalę zwycięstwa na swoją stronę w 90. minucie przechylili goście. To była nieco bliźniacza sytuacja, do tej w której straciliśmy gola. Stały fragment gry, akcję próbuje zamykać Patryk Salamon, następnie Adam Wojciechowski, aż w końcu kapitalnie znajduje się w polu karnym Wojciech Sowa, dając nam upragnionego gola na 2:1! Takim też wynikiem za kilka minut mecz się zakończył.
Jedno jest pewne, drużyna Galakticosu Solna rozegrała naprawdę dobre zawody. Rywale stworzyli sobie wiele okazji to zdobycia gola, ale na przeszkodzie stawał znakomicie prezentujący się tego dnia Bartłomiej Kot. Biało-zieloni choć też nie wykorzystali kilku swoich szans, to w decydujących momentach byli wyrachowani do bólu, z zimną krwią punktując beniaminka ligi. Do tego w swoich szeregach mamy Wojciecha Sowę, który w ostatnich tygodniach ma niesamowity ciąg na bramkę przeciwników, a z kapitanem Patrykiem Salamonem tworzą najbardziej bramkostrzelny duet obrońców w lidze, mając już na swoim koncie łącznie 8 trafień (5 x Sowa i 3 x Salamon). Punkty cieszą, tym bardziej, że w ostatnim czasie storpedowała nas istna plaga chorób, a spora grupa zawodników była nie do gry w ogóle lub po prostu nie w pełni sił do walki na murawie. Skrupulatnie w ostatnich tygodniach punktujemy, w tabeli powoli przesuwamy się wyżej tam gdzie nasze miejsce i oby tak dalej…(!)
Galakticos Solna – IgnerHome Polonia-Stal Świdnica 1:2 (0:0)
Skład: Kot, Sowa, Salamon, Paszkowski, Moskwa, Karbowiak (60′ Białasik), Traczyk, Kozachenko, Kotyla (55′ Wojciechowski), Orzechowski, Trzepacz (80′ Migas).
/MDvR/