Piłkarze pierwszej IgnerHome Polonii-Stali Świdnica niestety w niczym nie przypominają pewnej siebie drużyny z okresu przygotowawczego i w spotkaniach o punkty prezentują się po prostu fatalnie. Biało-zieloni w czterech meczach stracili już dziewięć goli i nie byłoby może w tym nic strasznego, gdyby te trafienia zostały wypracowane przez przeciwników. Stracone gole to po prostu „kryminał” naszej gry w defensywie, jak nie samobój z Górnikiem, to następnie trzy gole stracone w 12 minut w Marcinkowicach, a na koniec w starciu przeciwko Moto-Jelczowi Oława trzy sprokurowane rzuty karne. Czas się obudzić, bo sytuacja zaczyna wyglądać już nie źle, a dramatycznie.
W spotkanie z Moto-Jelczem znów weszliśmy tak, jakbyśmy myślami byli w szatni na lodowisku Świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Było blisko żebyśmy po raz czwarty w sezonie szybko stracili gola i musieli gonić wynik. Janusz Gancarczyk wpadł w pole karne, ale przegrał pojedynek z Bartłomiejem Kotem, a chwile później dobitka jednego z zawodników rywali była do tego niedokładna. Biało-zieloni szybko opanowali jednak sytuację, zaczęli częściej gościć na połowie przeciwnika i nie dopuszczali do groźnych sytuacji zawodników z Oławy. W 20. minucie mogliśmy wyjść na prowadzenie, lecz Robert Myrta został zablokowany, a z nasza dobitką znakomicie poradził sobie Bartosz Lubecki, wybijając końcami palców piłkę na rzut rożny. W 26. minucie dopięliśmy swego. Fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego z ostrego kąta popisał się Wojciech Sowa. Piłka uderzona po długim słupku, odbiła się jeszcze od niego i wpadła do sieci. Świdniczanie nie zamierzali się bronić, starali się wyprowadzać kolejne akcje, a goście raczej z gry mieli w tym fragmencie pojedynku niewiele. Niestety aż do 39. minuty… Nasz bramkarz zagrał we własnym polu karnym piłkę w ciemno, jak się niestety okazało do samego siebie i musiał ratować się faulem. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Paweł Kohut i do przerwy było 1:1. Szkoda, bo w 42. minucie mieliśmy doskonałą okazję, by znów być z przodu. Robert Myrta efektownie złożył się do woleja, ale lepszy między słupkami był Bartosz Lubecki.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy także przespany. Oddawaliśmy pole bez walki, mieliśmy problem z rozegraniem piłki, lecz nie przełożyło się to na gole dla oławian. W 60. minucie mogliśmy wrócić na prowadzenie. Z bliskiej odległości główkował Michał Orzechowski, lecz znakomitą interwencją popisał się bramkarz oławian. W 69. minucie sytuacja nam się skomplikowała, a nasza postawa w defensywie znów została wystawiona na mierne świadectwo. Janusz Gancarczyk na metrze zgubił trzech naszych graczy w okolicy linii pola karnego, a następnie wpadł w interweniującego Bartłomieja Kota. Tak doświadczony gracz nie mógł nie skorzystać z prezentu, dziubnął futbolówkę i wymusił jedenastkę. Do piłki po chwili podszedł ponownie Paweł Kohut i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Gospodarze rzucili się do ataków, bliski doprowadzenia do wyrównania był Wojciech Sowa, ale piłka po strzale naszego piłkarza minęła światło bramki. Losy spotkania przesądzone zostały w 83. minucie. Podczas rzutu wolnego dla rywali, świdnicki mur niestety pomylił dyscypliny sportu. Futbolówka trafiła w wystawioną nad głową rękę Piotra Kotyli i po raz trzeci arbiter wskazał na „wapno” – trzeba sobie powiedzieć jasno, po raz trzeci zresztą zasłużenie. Chwilę później hat-tricka skompletował Paweł Kohut (niezwykle rzadko zdarza się to uczynić, strzelając jedynie rzuty karne) i było w zasadzie po meczu. Jakby tego było mało boisko z konieczności musiał opuścić Michał Orzechowski – mamy jednak nadzieję, że uraz nie okaże się groźny.
Podsumowując rozegraliśmy kolejny, po prostu absurdalny mecz, w którym sprezentowaliśmy rywalom wszystkie gole, a to najbardziej boli. Podczas gdy my od początku sezonu musimy ciężko pracować na zaliczenie w zasadzie każdego trafienia, oddajemy je praktycznie za darmo przeciwnikom, popełniając katastrofalne błędy. Trzeba to sobie powiedzieć jasno, to wstyd tracić takie gole i miejmy nadzieję, że te prezenty się już z naszej strony skończą. Mamy w końcu początek września, a nie grudzień…
IgnerHome Polonia-Stal Świdnica – Moto-Jelcz Oława 1:3 (1:1)
Skład: Kot, Paszkowski, Salamon, Sowa, Kotyla, Orzechowski (70′ Migas), Filipczak (70′ Traczyk), Białasik, Wojciechowski (52′ Moskwa), Karbowiak (62′ Kozachenko), Myrta (70′ Trzepacz).
/MDvR, FOTO: Dariusz Nowaczyński/