Strona główna 0_Slider Prokuratura oskarża kierownictwo zakładu Adler. Firma zaprzecza, by zatruwała powietrze. Mieszkańcy mają...

Prokuratura oskarża kierownictwo zakładu Adler. Firma zaprzecza, by zatruwała powietrze. Mieszkańcy mają dość

0

Po blisko dwóch latach zakończyło się śledztwo w sprawie emisji przez świdnicki zakład Adler Polska do powietrza niebezpiecznych dla ludzi substancji. Biegli potwierdzili, że skargi mieszkańców miały uzasadnienie. – Do atmosfery przedostawały się chlorowodór, cyjanowodór, tlenek azotu w ilościach przekraczających normy – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin. Akt oskarżenia, skierowany do sądu 3 sierpnia 2022, objął trzy osoby z kierownictwa zakładu, a prokuratura wniosła także sprzeciw od decyzji starosty na emisję pyłów i substancji chemicznych do atmosfery, wydaną 2 lata temu dla zakładu.

Przypomnijmy, od trzech lat mieszkańcy kilkunastu ulic w Świdnicy – od Strzelińskiej, przez Wiśniową po Sudecką, a nawet odległą Kraszowicką – skarżą się na koszmarny zapach odczuwalny w rejonie ulicy Bystrzyckiej. Jako głównego winowajcę okoliczni mieszkańcy wskazują zakład firmy Adler. Zakład rocznie produkuje 9 tysięcy ton włóknin termoizolacyjnych i dźwiękochłonnych, detali samochodowych izolacyjnych, detali samochodowych przestrzennych kształtowanych na gorąco, szarpanki włókienniczej i wyrobów izolacyjnych. Podczas procesu produkcji uwalnia się wiele składników żywic, które mają bardzo ostry, duszący zapach. Właśnie na ten chemiczny odór skarżą się świdniczanie.

Prokuratorskie śledztwo

W sprawę od dwóch lat zaangażowane są starostwo powiatowe, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, prezydent Świdnicy, a od roku także pochodzący z powiatu świdnickiego wiceminister klimatu Ireneusz Zyska. Zdaniem mieszkańców, mimo wielu działań i kontroli, sytuacja nie uległa zmianie. W tej sytuacji, wobec bezskutecznych prób nawiązania dialogu z przedstawicielami firmy, na początku sierpnia 2020 roku do świdnickiej prokuratury złożone zostało zawiadomienie dotyczące odorów wydobywających się z zakładu. – Mieszkaniec Świdnicy zawiadomił o uciążliwościach związanych z firmą Adler, która ma siedzibę w Świdnicy przy ulicy Bystrzyckiej, w związku z działalnością, którą ona prowadzi. Zawiadamiający uważa, że jego zdaniem z zakładu wydobywa się odór, który prowadzi do tego, że mieszkańcy zmagają się bólami gardła i głowy, szczypaniem oczu, omdleniami oraz wymiotami. Uważa też, że zakład emituje do atmosfery szkodliwe substancje – wskazując, że są one niebezpieczne dla zdrowia i życia, a także mogą wywoływać określone choroby. Uważa tym samym, że są to działania na szkodę mieszkańców i środowiska – opisywał wówczas Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. Zawiadomienie zostało przyjęte, a śledczy zlecili przeprowadzenie postępowania sprawdzającego.

14 września 2020 roku roku formalnie wszczęto śledztwo w sprawie sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, mającego postać rozprzestrzeniania się substancji trujących i duszących.

Po trzech latach firma zmienia front

Od początku konfliktu kierownictwo firmy Adler unikało kontaktu zarówno z mieszkańcami, jak ze Swidnica24.pl, która jako pierwsza podjęła temat. Dopiero w 2022 roku zaczęła proponować spotkania i rozmowy, ale jednocześnie zapowiedziała kroki prawne wobec osób, które wskazywałyby zakład przy ul. Bystrzyckiej jako jedynego emitenta uciążliwych zapachów. Do mieszkańców, którzy na facebooku założyli grupę pn. Akcja Adler, skierowali pismo tej treści:

„Szanowni Państwo
W imieniu Zarządu firmy Adler Pelzer Group w tym także Zakładu w Świdnicy wchodzącego w skład globalnej grupy
zwracam się do Państwa z informacją, którą mam nadzieję da pełniejszy obraz Naszej działalności jak i doprecyzuje kolejne
działania Naszej Firmy.
Rozumiemy, iż sytuacja dotycząca uciążliwości zapachowej w Rejonie Miasta Świdnicy budzi dużo kontrowersji oraz
jak widać emocji w tym i tych niewypowiedzianych oraz artykułowanych z brakiem poszanowania jakichkolwiek zasad
dotyczących kulturalnego i konstruktywnego dialogu.
Zapewniamy Was, iż Nasza Firma dokłada wszelkich starań by potencjalny wpływ na środowisko zjawiska
„uciążliwości zapachowych” pochodzących ze strefy przemysłowej, w tym także charakter immisji Naszego Zakładu zostały
wyjaśnione zaś wszelkie czynniki i źródła pochodzenia zostały jasno określone i zidentyfikowane.
Musicie Państwo wiedzieć, iż poza Nami żadna z firm zlokalizowanych w strefie ekonomicznej zlokalizowanej w
granicach ulicy Bystrzyckiej nie podjęła dodatkowych działań w celu zidentyfikowania źródeł pochodzenia omawianego przez
Państwa problemu lub być może nie zakomunikowała tego do Mieszkańców.
Nasza Organizacja zleciła niezależne badania do firmy EKO-BIEGŁY która na podstawie zgłoszeń bada i opisuje
źródła pochodzenia i powstawania czynników skutkujących powstaniem problemu „uciążliwości zapachowej”.
Pragnę zakomunikować, że dodatkowo zleciliśmy badania, które mają opisać w sposób wiarygodny kierunki przepływu
powietrza w obrębie strefy przemysłowej – stałe przepływy powietrza – kierunek wiatru / róża wiatrów ma także pokazać i
uzupełnić badania firmy badającej aspekty istnienia czynników i źródła ich powstania.
Wyniki będą w sposób jasny i czytelny zaprezentowane do Władz Miasta oraz instytucji kontrolnych odpowiedzialnych
za przestrzeganie i egzekwowanie prawa w tym zakresie.
Do czasu ukończenia powyżej opisanego procesu, zwracamy się do Państwa z apelem o wsparcie i wykorzystanie
dostępnej aplikacji mobilnej, która pomoże wykonać Ekspertom badania w sposób rzetelny i profesjonalny – wszelkie opisane
przez Państwa zjawiska proszę także zgłaszać za pośrednictwem aplikacji, ponadto dziękujemy – każdy wpis na stronie FB –
Akcja Adler – firma odnotowuje i będzie badać zjawisko w tym obszarze.
Szanowni Państwo
Jednakże do czasu, gdy nie zostanie jasno wskazane bądź udowodnione poprzez certyfikowane jednostki posiadające
wiarygodne wyniki potwierdzone stosownymi badaniami apelujemy do Państwa o powstrzymanie się od wskazywania
jednostkowo podmiotu ADLER PELZER jako sprawcę problemu „uciążliwości zapachowej” w Rejonie Miasta Świdnicy.
Od 2020 roku w naszym Zakładzie było już ponad 20 kontroli – planowych, rutynowych i zleconych na podstawie
zgłoszeń. Kontroli których wynikiem nie było wskazanie lub ukaranie podmiotu ADLER POLSKA Zakład w Świdnicy jako
winnego popełnienia uchybienia lub jasno wskazującego do popełnienia wykroczenia.
Odwołując się do zapisów stanowiących o fundamencie naszego demokratycznego porządku prawnego –
obowiązujących zapisów prawnych, nie tylko określonych w prawie Polski – nie można uznać winnym podmiotu – któremu nie
udowodniono winy w postępowaniu prowadzonym zgodnie z przepisami prawa.
Toczące się postepowanie ma za zadanie również zbadanie zaistniałego problemu – wskazanie źródła „odorów” – a i
do chwili obecnej nie wskazano by podmiot Zakład Adler Polska w Świdnicy jest winnym popełnienia jakiegokolwiek
przestępstwa.
Uznając powyższe jako punkt odniesienia uprzejmie informujemy, iż wszelkie umieszczane informacje wskazujące
bezpośrednio na Zakład w Świdnicy jako jedyne źródło „uciążliwości zapachowych” będą uznane za bezprawne i zostaną
potraktowane jako wyczerpujące znamiona czynu zabronionego, ale również stanowiące naruszenie dóbr osobistych w tym
między innymi naszego dobrego imienia, wizerunku, czci, reputacji i jako takie nie może pozostać bezkarne.
Proszę mieć na uwadze okoliczność, że tego rodzaju wypowiedzi mające obraźliwy charakter krzywdzące są przede
wszystkim dla pracujących tu nierzadko od trzydziestu lat Mieszkańców Miasta Świdnicy i okolic.”

Firma przez lata nie odpowiadała na prośby Swidnica24.pl o udzielenie informacji. Dyrektor jedynie raz odpowiedział na zadane pytania. 16 maja 2022r. doszło do pierwszego spotkania na terenie zakładu, w którym uczestniczyli Andrzej Kowalczuk, dyrektor zakładu,  Bartosz Kubyszek, dyrektor operacyjny Adler Pelzer Group oraz dr Maciej Derejczyk Pełnomocnik Zarządu. Przedstawiciele przedsiębiorstwa przygotowali prezentację i oprowadzanie po zakładzie.

Zapis ze spotkania:

Dyrektor zakładu Adler Polska w Świdnicy, Andrzej Kowalczuk, pokazując na projektorze rozmieszczenie linii produkcyjnych:
To są zmiany, które w najbliższych tygodniach, miesiącach czekają nasz zakład. Otóż przekształcamy się i wprowadzamy nowe technologie w produkcji dywanów dla branży samochodowej, gdzie sposób wytwarzania jest innych niż dotychczas i to know-how naszej grupy. Wprowadziliśmy nowy sposób produkcji, który został zaakceptowany już przez wiele marek samochodowych i nasz produkt jest częścią wyrobu końcowego, który jest na rynku w postaci samochodu. Dzisiaj produkujemy dywany do samochodów w pełni elektrycznych z grupy Volkswagena, a w perspektywie mamy nowe samochody. Decyzją zarządu Świdnica docelowo ma być ośrodkiem produkcji dywanów do samochodów elektrycznych na cały świat. Jesteśmy w trakcie tworzenia drugiej już linii, aby zwiększyć ilość tego typu produktu. Emisją z tej linii jest wyłącznie para woda. Para jest czynnikiem łączącym elementy, z których powstaje dywan.

Bartosz Kubyszek, dyrektor operacyjny Adler Pelzer Group: Na dywan składają się włókniny naturalne, które pod wpływem
pary wodnej, ciśnienia, łączą się. Nie są wprowadzane żadne chemikalia, co też jest istotne dla samego produktu. To, co wydostaje się przez dach i obłok, który widać raz na jakiś czas, jest zwykłą parą wodną, która jest wyrzucana po procesie termo formowania.

Dyrektor: Jeżeli chodzi o emisję, mamy pozwolenia i dotyczą dokładnie tej metody. Jesteśmy w trakcie zdobywania pozwolenia na drugą linię. Jest na razie przygotowane miejsce pod tę linię.

B. Kubyszek wskazując na plany zakładu: W tej chwili widać dwie linie POROSO, natomiast ze względu na spadki zamówień,
jedna z nich jest już zdemontowana. Została mniejsza, która produkuje dwa dni w tygodniu i nie mamy co do niej żadnych planów. W perspektywie 2023 roku prawdopodobnie ta linia zostanie zdemontowana, gdyż podobny produkt mamy w zakładzie w Legnicy, więc nie ma sensu produkować materiału przez dwa dni, skoro można przez pięć dni właśnie w Legnicy. Grupa w ubiegłym roku odkupiła dywizję AST Faurecii, to jest dodatkowych kilka zakładów.

B.Kubyszek: Wracając do sytuacji w świdnickim zakładzie. Jednej linii POROSO już nie ma, w związku z tym zezwolenia są
obecnie „na wyrost”. Duża linia nie jest użytkowana od około 1,5 roku. Obecnie jeszcze istniejąca linia zostanie zdemontowana i prawdopodobnie pójdzie tzw. „na żyletki”. Mieliśmy spadki zamówień dla linii POROSO, a zasób ludzki stanowi dzisiaj największą wartość. Największym sercem tego zakładu są wielopokoleniowe rodziny, które tu pracują. Mają wielką wiedzę i nie chcieliśmy tego tracić. Szukaliśmy lokalizacji do rozwinięcia nowej technologii. Świdnica jest najbliżej lokalizacji dwóch klientów i ta optymalna droga dostaw ma ogromne znaczenie. Profil zakładu zupełnie się zmienia. Każda zmiana, jak powiedział dyrektor, wymaga nowych pozwoleń i wystąpiliśmy o zmianę i nowe zezwolenie, które powinniśmy otrzymać na dniach.

Agnieszka Szymkiewicz: Na moje pytanie, czy chodzi o zezwolenie na emisję czy na gospodarkę odpadami, dyrektor odpowiada:

– Jeśli chodzi o emisję, tutaj mamy głównie palniki gazowe, spalamy gaz i powstaje ciepło do wytworzenia pary wodnej, która jest nośnikiem ciepła łączącym elementy. Będziemy robili badania, czy jest konieczność (uzyskania takiego zezwolenia, przyp. red). My mamy pozwolenie, które obejmuje pierwszą linię, więc będziemy wnioskowali o zmianę. My nie uruchamiamy czegoś zupełnie nowego.

B.Kubyszek dodaje: Jeśli byśmy popatrzyli na liczbę kontroli z najróżniejszych instytucji – widziałem 20 raportów kontroli w
ostatnich dwóch latach, więc nowa produkcja też już została objęta tymi kontrolami. Mamy operaty środowiskowe, nigdy nie
zostały wskazane żadne uchybienia. Nie widziałem jakichkolwiek komentarzy, które dotyczyłyby właśnie tej nowej linii. 

Dr Maciej Derejczyk Pełnomocnik Zarządu: Wystąpiliśmy w ubiegłym tygodniu z zapytaniem w ramach dostępu do informacji publicznej, aby ustalić, ile podobnych zakładów jest w naszym sąsiedztwie. To nas nigdy nie interesowało, ale chcemy wyjść z tego zamkniętego kręgu, że smród w Świdnicy równa się Adler, bo to nieprawda. Nie jesteśmy jedynym kominem w okolicy i nie jesteśmy jedynym zakładem w okolicy. Z pytaniem w ramach dostępu do informacji publicznej wystąpiliśmy do różnych instytucji i jak zbierzemy te dane, zobowiązujemy się je przekazać.

A. Szymkiewicz: Dlaczego wcześniej nie było pytania o sąsiadów? Mieszkańcy na początku nie wskazywali na zakład Adlera, ale na teren po dawnej Siweli. Taki jest zapis z protokołu WIOŚ z 2019 roku. Inspektor po wizji terenowej nie stwierdził, by źródło uciążliwości znajdowało się w Ovatexie czy Comforcie. Zdecydował o skontrolowaniu właśnie Adlera.

B.Kubyszek: Sąsiedzi to jest nasza zdrowa konkurencja, to są nasi partnerzy biznesowi. My tak naprawdę z nimi kooperujemy, współpracujemy w kilku projektach, więc uczciwość biznesowa obowiązuje. Nie mamy zamiaru i podstaw wskazywać palcem na kogoś obok.

Szymkiewicz: Nie chodzi o wskazywanie, ale o pytanie, które zadajecie dopiero teraz. Dlaczego dopiero po trzech
latach?

B.Kubyszek: Pytać można, tylko to może skutkować różnymi rzeczami. Nasi konkurenci są naszymi partnerami biznesowymi i
to jest dla nas dzisiaj najważniejsze. Czy zainteresowanie poszło w tamtym kierunku? Tak, zadaliśmy to pytanie. Nie oskarżamy nikogo personalnie, na zasadzie, hej ty, może trujesz? Nie. Chcemy to zrobić w sposób profesjonalny i uczciwy, zajrzeć do być może istniejących dokumentów, które nam coś powiedzą. Jeżeli będziemy mieli podstawę w dokumentach, by powiedzieć, że „to wy”. Nie idziemy, by wskazywać na kogokolwiek palcem. Wręcz przeciwnie, zarząd w ostatnim piśmie prosił, by ktoś, kto nie ma podstaw, nie wskazywał podmiotów, które z nami sąsiadują. Szanujemy konkurencję i szanujemy to, że oni szanują nas.

A.Szymkiewicz: Moje pytanie: Wracając do historii i początku kontroli po zgłoszeniach mieszkańców, na firmę Adler został nałożony obowiązek zlecenia przeglądu ekologicznego. Firma Lemitor wskazała, że to, co było emitowane z zakładu Adlera, przedostawało się daleko poza teren zakładu, że były źle posadowione kominy, że doszło do przekroczenia normy stężenia jednej z substancji i jedna z linii pracowała bez pozwolenia na emisję. Więc nie wszystko było w porządku?

Dyrektor: Jeżeli chodzi o tego typu urządzenia, one dużo wcześniej pracowały w tym zakładzie, zanim ja tu zacząłem pracować. Sprawa związana z koniecznością wykonania operatu środowiskowego czy badania środowiskowego wynikała z nakazu, jaki otrzymał zakład od Pana Starosty. I wykonaliśmy to. Jedyne zagadnienia, które pani cytowała, jeśli chodzi o ten raport, to były dwa kominy, które były zbyt krótkie. Zalecono, by je wydłużyć i to zostało uczynione. I tak naprawdę za chwilę pojawiła się pandemia, która wyhamowała procesy produkcyjne. Od tego czasu urządzenia nie pracowały, a od 1,5 roku nie ma w tym miejscu żadnej produkcji. Jeżeli chodzi o funkcjonowanie zakładu, nie uruchamiałem żadnej nowej produkcji po przyjściu do Świdnicy (do 2020 r., przyp. red.). Z informacji od starszych pracowników wiem, że urządzeń było więcej, ale one systematycznie były likwidowane. Ostatnie dwie prasy były wyłącznie relokowane, ale nie zdążyły podjąć produkcji ze względu na wycofanie się klienta. One jeszcze stały, miał okazję zobaczyć je jeszcze ok. 1,5 roku temu pan Przewodniczący Rady Miasta, ale były one wyłączone. Obecnie są kompletnie zdemontowane.

Szymkiewicz: Jaki był wynik tych licznych kontroli, o których panowie wspomnieli?

B.Kubyszek: Były kontrole zapowiedziane i niezapowiedziane. Gdybyśmy mieli coś do ukrycia, to pewnie pisalibyśmy pisma o
odroczenie terminów, podawali tysiące powodów, dla których kontrola nie może się odbyć. Nie! Kontrola była zapowiedziana, była zrealizowana.

Dyrektor: Badania były wykonywane, my byliśmy do dyspozycji. Raporty, które otrzymałem po każdej kontroli, nie wykazały w żaden sposób, że to Adler jest winowajcą.

B.Kubyszek: Masa firm, masa ekspertów była zaangażowana w te kontrole. Nie wierzę, że gdyby było coś nielegalnego, niewłaściwego z naszej strony, nikt by tego nie zauważył. Jesteśmy na tyle poważną firmą, że każda kontrola może wejść do zakładu i tak jak pani dzisiaj po wizycie wyjdzie z pełną wiedzą, co my robimy. Ci ludzie, którzy tu pracują, to jest najlepsza kontrola. Oni nie tylko tu pracują, oni mieszkają też za płotem zakładu. Nie wierzę, że gdyby coś było toksycznego, by pracownicy ze sobą o tym nie rozmawiali. Dodajmy jeszcze – choroby zawodowe. Nie mamy ani jednego takiego przypadku. Ci ludzie może pracują z żywicami, ale nikt nie narzeka, nikt się nie skarży. Dyrektor Kowalczuk mówi, że przychodzi Inspekcja Pracy i tu też spełniamy warunki. Więc wewnątrz zakładu, na zewnątrz zakładu, emitory – wszystko jest kontrolowane. Są wyniki, są decyzje i my się do nich stosujemy. 

A.Szymkiewicz: Jakie podejmowali państwo działania skierowane do mieszkańców, żeby przez te ostatnie lata pokazać
im, wytłumaczyć, jak firma funkcjonuje.

B.Kubyszek: Nie jesteśmy firmą, która idzie na konfrontację z ludźmi. Jeżeli były różne sygnały ze strony mieszkańców…
Jesteśmy w wolnym kraju, każdy ma prawo wyrazić swoją opinię. Byli ludzie również pod bramą. Komunikacja z naszej strony jak najbardziej tak, ale z szacunkiem z obu stron.

A. Szymkiewicz: Czy państwo chociaż raz zaproponowali spotkanie?

B.Kubyszek: Przez radnych wiele razy proponowaliśmy spotkanie, tylko na zasadzie: siadamy do stołu i szukamy rozwiązań, a nie obwiniamy się. Przez paręnaście minut z panią rozmawiamy i nie odbijamy piłeczki, nie wskazujemy, że to ktoś inny. To nie jest w naszym stylu. Tak, jesteśmy otwarci na komunikację.

A. Szymkiewicz: Kiedy konkretnie było zaproszenie dla mieszkańców?

Dr Maciej Derejczyk Pełnomocnik Zarządu: Kontaktowałem się z panią Anną Skowrońską, która moderuje Akcję Adler na
Facebooku, ale ona tematu nie podjęła odpowiadając Panu Dyrektorowi, że sprawą zajmuje się Prokurator.

A.Szymkiewicz: Ale czy coś się działo w 2019, 2020 roku?

B.Kubyszek: W 2020 była pandemia.

A.Szymkiewicz: W 2019 nie było.

B.Kubyszek: W 2019 roku przychodzą nowi ludzie, jest nowe rozdanie w firmie Adler Polska, przychodzi dyrektor Kowalczuk, który obejmuje stanowisko w maju i też od razu w pierwszym dniu pracy nie wie, jaka jest sytuacja.

A.Szymkiewicz: Protesty zaczęły się jesienią 2019 roku.

B.Kubyszek: To nie jest tak, że my przychodzimy, bo ja również rozpocząłem pracę w APG w maju 2019, i od razu mamy pełną wiedzę. Przeciwnie! Bierzemy dokumenty, sprawdzamy i widzimy: wszystko jest w porządku. Każdy potrzebuje czasu, żeby zrozumieć problem. Być może za długo czekaliśmy. Jestem człowiekiem jak wszyscy, popełniamy błędy, przyznajemy się do tego. Nie ma z naszej strony chęci zaniechania. Nawet Zarząd w ostatnim piśmie wskazał: chcecie, rozmawiajmy. Ten telefon (wskazuje na swój aparat, przyp. red.) od 2020 roku jest telefonem na który można zadzwonić, umówić się na spotkanie. Nie wysłać smsa… Ktokolwiek dzwoni, ja odbieram. Zachęciliśmy, być może późno, ale zachęciliśmy mieszkańców do włączenia się w badania. Skoro odczuwają dyskomfort, naciskają punkt, przyjeżdża instytut, robi badania (informacja o aplikacji przygotowanej przez firmę Eko-Biegły, przyp. Red.). Jeżeli badania wykażą, że to my, ok., trzeba będzie coś z tym tematem zrobić. Na dzień dzisiejszy nie ma nic. Natomiast z mieszkańcami spotkamy się chętnie! Tylko spotkanie musi się odbyć na zasadzie szacunku, szukania rozwiązania, a nie przeszłości. Ja historię szanuję, ale przeszłości nie odwrócę.

A.Szymkiewicz: Zaczął pan mówić o aplikacji. Wynajęliście firmę Eko-Biegły. Czym ona ma się zajmować?

B.Kubyszek: Chcemy zidentyfikowania źródeł uciążliwości. Była to decyzja zarządu, który widząc, że mamy wyniki kontroli, a nic się w odbiorze ludzi nie zmienia, podjęliśmy decyzję, że zlecamy prace instytutowi i części Politechniki Wrocławskiej, by ustalić źródło pochodzenia tych kwestii zapachowych.

Dr Maciej Derejczyk Pełnomocnik Zarządu: Naszym celem jest podjęcie takich działań, które pozwolą stworzyć mapę zasięgu uciążliwości zapachowej wokół całej strefy i zobrazowanie przez te mapy zasięgu, wielkości i źródeł pochodzenia różnych odorów i po to właśnie jest ta aplikacja i liczymy na rozpropagowanie tej informacji w przestrzeni publicznej, aby każdy się włączył w działanie tej aplikacji, bo to pozwoli w sposób obiektywny przeanalizować zgłoszenia ws. uciążliwości zapachowych i ocenić występowanie tego faktu w danym miejscu.

Dyrektor: Badania będą trwały co najmniej kwartał. Z przykrością stwierdzam, że zainteresowanie aplikacją jest bardzo małe.

A.Szymkiewicz: Dlaczego wybrano tę firmę?

B.Kubyszek: Dlatego, że jak wrzucimy w wyszukiwarkę hasło „doradztwo ekologiczne”, to jednym z efektów wyszukiwania jest „Eko-Biegły”.

Przypisek: Wszyscy uczestnicy rozmowy zapewniają, że  Janusz Marlinga, Dyrektor Wydziału Rolnictwa Ochrony Środowiska w Starostwie nie występuje w Rejestrze Sądowym Instytucji, której zlecono wykonanie prac i nie ma z nią personalnie związku co było sprawdzane. Ze stowarzyszeniem nie ma relacji i powiązań. Sam dyrektor wyjaśnia, że wraz z uzyskaniem informacji, iż badania zostały zlecone przez grupę Adler tej właśnie firmie, zrezygnował z członkostwa w stowarzyszeniu i poinformował o tym starostę.

A.Szymkiewicz: Wyniki badań firmy Eko-Biegły nie będą miały żadnego wpływu na postępowania administracyjne ani na żadne decyzje instytucji odpowiadających za ochronę środowiska. To po co je wykonywać?

Dyrektor: To jest dla naszej wiedzy. Nie chcemy być obojętni, dochodzą do nas informacje. Jeżeli raporty z kontroli wykonywanych przez wszystkie uprawnione instytucje pokazują, że wszystko jest w porządku, w zasadzie nic nie muszę robić. Natomiast chcąc wyjść naprzeciw problemom społecznym, zlecone przez nas badania nie są prowadzone tyko i wyłącznie pod kątem zakładu Adler, ale całej strefy, by znaleźć przyczynę. Nie ma jasno powiedziane, że to my! W raporcie z 2019 roku WIOŚ-u jest tylko domniemanie, a jedyny fakt bezsprzeczny jest taki, że nasz płot graniczy z mieszkańcami. Ktoś otwierając okno widzi Adlera, firmę, która funkcjonuje od 30 lat pod różnymi nazwami, wcześniej był Polovat, teraz jest Adler Pelzer Group, a technologia jest dokładnie ta sama.

A. Szymkiewicz: Czy firma kiedykolwiek rozważała zmianę lokalizacji?

B.Kubyszek: Wszystko można rozważyć, ale czy ktoś rozumie, co to znaczy przenieść zakład? Jak można teraz iść do
pracowników, mówić im o możliwościach, o wizji i za chwilę o tym, że zamkniemy zakład? Są strefy ekonomiczne tu pod Świdnicą, może trzeba rozpocząć dyskusje w tym temacie, ale dyskusję na zasadzie: kto udzieli pomocy? My jesteśmy w mało komfortowej sytuacji, bo relokacja musi być uzgodniona z klientem. To nie jest tak, że przestawię maszynę do innej hali. Co ja powiem klientowi? Że przez trzy miesiące nie produkuję? Nie! To jest częścią biznesplanu. Gdyby przyszło ministerstwo klimatu i w zamian za ten teren zaoferowało inny w Świdnicy, partycypując przy tym w kosztach, by ludzie mieli pracę w tym samym mieście, taka dyskusja mogłaby się odbyć. Bardzo chętnie przekażę Zarządowi możliwość nowego celu, nowa lokalizacja, nowa hala otworzy duże możliwości, natomiast sami tego nie możemy zrobić. Do tego są potrzebni partnerzy w szukaniu możliwości, a nie na zasadzie siłowej, by doprowadzić do zamknięcia. Adler Pelzer jest bardzo dużą organizacją, to około 150 zakładów. Świdnicki zakład współpracuje z trzema innymi i jeśli zostanie zamknięty, to musimy zamknąć pozostałe trzy. Co ludziom powiemy?

Fot. udostępnione przez Adler Pelzer Group:

Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska. Co badał, co stwierdził?

W maju skierowaliśmy pytania do WIOŚ we Wrocławiu o kontrole na terenie zakładów przy ul. Bystrzyckiej. Odpowiedzi udzieliła rzeczniczka Beata Merenda:

W odpowiedzi na pytania dotyczące kontroli w latach 2021 – 2022, w aspekcie uciążliwości zapachowych, zakładów IMP Comfort Sp. z o.o., IMP Ovatex Sp. z o.o., Adler Polska Sp. z o.o. zlokalizowanych na terenie Świdnicy, informuję jak poniżej:

  • Kontrole zakładów IMP Comfort Sp. z o.o. oraz IMP Ovatex Sp. z o.o., przeprowadzone w 2021 r. nie wykazały nieprawidłowości.
  • Ponadto, nie stwierdzono występowania uciążliwości zapachowych na terenach kontrolowanych zakładów, a także na terenach z nimi sąsiadujących.
  •  Przeprowadzone kontrole wykazały, że ww. zakłady posiadają uregulowane zagadnienia zgodnie z wymaganiami formalno-prawnymi w zakresie wprowadzania gazów i pyłów do powietrza.
  • Posiadają wymagane prawem  pozwolenia lub zgłoszenia.
  •  Powyższe zakłady nie są objęte obowiązkiem monitorowania emisji gazów i pyłów do powietrza.
  • W ramach kontroli zakładu Adler Polska Sp. z o.o. w 2021 r., wykonano m.in. pomiary emisji gazów i pyłów wprowadzanych do powietrza w odniesieniu również do uciążliwości zapachowych i emisji gazów odoroczynnych.
  • Pomiary wykonywane były na dwóch emitorach (E1 – Piec poroso nr 1 oraz E6 – Odciąg na wyjściu z pieca poroso nr 2)  z sześciu, które były zaplanowane do pomiaru.
  • Badania wykonano w zakresie następujących substancji: pył PM10, dwutlenek siarki, dwutlenek azotu, tlenek węgla, fenol, formaldehyd, amoniak, epichlorhydryna, chlorowodór, węglowodory alifatyczne.
  • Nie realizowano pomiarów emisji na linii pras do wytłaczania elementów wykładzin samochodowych  z emitorami E30, E31, E32, E33, która to linia była wyłączona  z uwagi na brak zamówień na produkty.
  • Pomiary nie wykazały przekroczeń emisji dopuszczalnych określonych w obowiązującej decyzji na emisję gazów i pyłów do powietrza.
  • Ponadto informuję, że w 2022 r. nie prowadzono kontroli ww. zakładów w zakresie wprowadzania gazów lub pyłów do powietrza.

Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle?

Po złożonym w 2020 roku zawiadomieniu do prokuratury, mieszkańcy systematycznie skarżyli się nie tylko na uciążliwy zapach, ale na problemy zdrowotne. – Wciąż otrzymywaliśmy informacje o dolegliwościach. Kontrole nie wykazywały nieprawidłowości, ale skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle? To nie dawało spokoju – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin. Prokuratura podjęła niestandardowe działania i zleciła szereg bardzo wnikliwych badań.

– Zdecydowaliśmy się na opracowanie ankiety, dotyczącej uciążliwości zapachowych i objawów somatycznych. Pytania, skierowane do okolicznych mieszkańców dotyczyły m.in. dni i godzin, w jakich odczuwają uciążliwości, jakie maja objawy. Tutaj ogromnie pomogła nam Straż Miejska w Świdnicy. Strażnicy chodzili od domu do domu i w sumie zebrali 200 ankiet. W toku postępowania prokurator przesłuchał kilkadziesiąt osób – wylicza szef rejonówki. Prokuratura powołała profesjonalną firmę, która bada m.in. zanieczyszczenia w okręgach przemysłowych, do zbadania powietrza w rejonie wytypowanym na podstawie ankiet.  – Do zebrania próbek zostały wykorzystane nowoczesne metody, w tym także drony. Efektem przeprowadzonych badań jest opinia, z której wynika, że do powietrza przedostawały się pyły i gazy, zawierające trujące substancje takie jak m.in. chlorowodór, cyjanowodór i tlenek azotu w ilościach przekraczających dopuszczalne normy określone w decyzji emisyjnej, wydanej przez starostę – mówi prokurator.

Kolejnym powołanym w śledztwie biegłym był toksykolog. – On z kolei wydał opinię, że te wartości substancji trujących, stwierdzonych podczas badań, zagrażają zdrowiu i życiu ludzi. Nie jest to kwestia uciążliwości zapachowej, ale realnego wpływu na zdrowie ludzi – podkreśla Marek Rusin. Następny biegły specjalizował się w mechanice stosowanej. – Jego ustalenia jednoznacznie powiązały emisję trujących substancji z zakładem Adler – mówi Rusin.

Prokuratura zwróciła się także o przeprowadzenie kontroli do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Niezapowiedziana kontrola została przeprowadzona na przełomie kwietnia i maja tego roku. – Potwierdziła, że w rejonie zakładu nastąpiła emisja do powietrza substancji trujących w ilościach przekraczających normy (sprostowanie redakcji: prokurator stwierdził, że kontrola potwierdziła obniżenie jakości powietrza w rejonie zakładu) – mówi prokurator rejonowy i dodaje, że wszystkie zebrane dowody zadecydowały o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia przeciwko trzem osobom. – Dyrektor zakładu, szef produkcji oraz specjalista ds. ochrony środowiska usłyszeli zarzut, że w latach 2019-2022 zanieczyszczali powietrze poprzez skierowanie trujących substancji powstających w toku produkcji, czym obniżyli jego jakość i sprowadzili zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Za ten czyn grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności – mówi Rusin i dodaje – Jesteśmy jedną z pierwszych prokuratur, która wykorzystała takie metody w śledztwie dotyczącym zanieczyszczenia powietrza. Przeprowadzenie tak wnikliwego postępowania jest zasługą prokuratora Roberta Netczuka, który wykazał się ogromnym zaangażowaniem i determinacją. Śledztwo trwało długo i było kosztowne, ale zdrowia i życia ludzkiego nie można wycenić – podkreśla prokurator rejonowy.  W procesie sądowym prokuratura będzie domagała się obciążenia kosztami oskarżonych.

Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy.

Na tym jednak nie koniec. Prokuratura zwróciła się  do starosty świdnickiego ze sprzeciwem na decyzję z czerwca 2020 roku dotyczącą emisji pyłów i gazów do atmosfery przez świdnicki zakład Adler. Starosta wszczął w tej sprawie postępowanie administracyjne.

Prokuratura zachęca mieszkańców do przyłączenia się do postępowania sądowego:

Co na to mieszkańcy?

Mieszkańcy są bardzo ostrożni, mówią wprost, że boją się szykan ze strony firmy. Są już pierwsze deklaracje przyłączenia się do postępowania sądowego w roli oskarżyciela posiłkowego. – Chciałam dodać i podkreślić tylko jedno – mówi Anna Skowrońska – Nigdy nie dążyliśmy i nie dążymy do zamknięcia zakładu. To miejsce pracy wielu ludzi. Chcemy tylko, byśmy mogli normalnie żyć.

Agnieszka Szymkiewicz
[email protected]

Poprzedni artykułRzeź niewiniątek w starciu ze Śląskiem [FOTO]
Następny artykułNajnowszy raport resortu zdrowia o COVID-19