W czerwcu miną dwa lata od katastrofy ultralekkiego śmigłowca, do której doszło na obrzeżach Strzegomia. W wypadku zginęły dwie osoby. Świdnicka prokuratura jest bliska zakończenia śledztwa w tej sprawie, jednak od wielu miesięcy nie może uzyskać od Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych szeregu istotnych dokumentów oraz ekspertyz. W celu ich udostępnienia śledczy zwrócili się do do warszawskiego sądu.
Do katastrofy doszło 30 czerwca 2020 roku o godzinie 20.23, w rejonie ulicy Mordechaja Anielewicza w Strzegomiu, niedaleko drogi krajowej nr 5. Na miejsce wypadku skierowano siedem zastępów straży pożarnej, policję oraz pogotowie ratunkowe. – Nie doszło do pożaru, jednak musieliśmy zabezpieczyć teren ponieważ nastąpił dość duży wyciek paliwa. Był to dwuosobowy, ultralekki śmigłowiec. Z niewiadomych przyczyn w dość szybkim tempie spadł na ziemię. W wyniku zdarzenia śmierć poniosło dwóch mężczyzn – informował asp. Paweł Szydłowski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy. Zmarli mieli 46 i 48 lat.
Wyjaśnianiem okoliczności katastrofy zajęła się świdnicka prokuratura, która 1 lipca 2020 roku formalnie wszczęła w tej sprawie śledztwo. – Ponieważ do zdarzenia doszło w granicach administracyjnych Strzegomia, w pobliżu drogi krajowej nr 5 i ulicy Armii Krajowej, wszczęliśmy śledztwo w sprawie nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, katastrofy zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby – mówił wówczas Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy. Jak wskazywał, do wypadku doszło w rejonie ruchliwej trasy krajowej, a także niedaleko zabudowań.
Na miejscu wypadku wykonano czynności z udziałem biegłego z zakresu medycyny sądowej, a także przeprowadzono oględziny zwłok pasażera i pilota śmigłowca. – Biegli pracowali na miejscu zdarzenia przez dwa dni. Przeprowadzono w sposób szczegółowy oględziny wraku. W tych oględzinach brali udział członkowie komisji ds. wypadków lotniczych z Warszawy oraz prokurator. Celem tych czynności był przede wszystkim dokładne zbadanie wraku pod kątem ustalenia w przyszłości przyczyny katastrofy, a także zabezpieczenie śladów biologicznych i śladów daktyloskopijnych, żebyśmy mogli ustalić, kto był pilotem, a kto był pasażerem. Po wykonaniu tych czynności, formalnie i zgodnie z procedurami przekazaliśmy wrak Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Oni w tej chwili będą prowadzić swoje czynności, po zakończeniu których mogą wydać opinię, mogą wydać raport – zależnie od przepisów pozwalających na dokonanie kategoryzacji tego zdarzenia – wyjaśniał Rusin.
Postępowanie prowadzone przez Państwową Komisję Badania Wypadów Lotniczych toczy się odrębnie od śledztwa prokuratury. 24 lipca 2020 roku komisja przedstawiła wstępny raport dotyczący katastrofy. – W dniu 30 czerwca 2020 r. o godz. 20:16 pilot-właściciel śmigłowca ultralekkiego Phoenix UH-22 o znakach rozpoznawczych SP-(…) wystartował do przelotu z miejsca stałego bazowania do oddalonego o ok. 7 km miejsca, gdzie miał umówione spotkanie. Na pokładzie śmigłowca znajdował się podróżny – znajomy pilota. W trakcie przelotu, w odległości ok. 5 km od miejsca startu wystąpiły trudności z zachowaniem równowagi śmigłowca w locie, poprzedzone, według świadków, nienormalnymi odgłosami pracy zespołu napędowo-wirnikowego. Pilot nie zdołał opanować śmigłowca, który o godz. 20:20 zderzył się z ziemią ulegając całkowitemu zniszczeniu. Pilot i podróżny ponieśli śmierć na miejscu wypadku – stwierdzono we wstępnym raporcie.
Przedstawiono w nim również dotychczasowe ustalenia lotniczej komisji. – W trakcie badania zdarzenia stwierdzono, że pilot-właściciel nie posiadał żadnych oficjalnych kwalifikacji do pilotowania śmigłowca, a wpisany do ewidencji Urzędu Lotnictwa Cywilnego w kategorii “K6E. Eksperymentalna, podkategorii UL-H” śmigłowiec Phoenix UH-22 o znakach rozpoznawczych SP-(…) to dokonana przez jego właściciela przeróbka certyfikowanego zużytego przeszło 30-letniego śmigłowca Robinson R-22 Beta w celu “przeklasyfikowania” do kategorii ultralekkiej, polegająca na wymianie tapicerki i foteli oraz wymianie oryginalnych łopat wirnika głównego o profilu NACA63-015 na lżejsze kompozytowe (węglowo-kewlarowe) o profilu NACA0012, pozbawione jakichkolwiek oznakowań wytwórcy i wyprodukowane przez firmę nie posiadającą certyfikatu producenta lotniczego – wskazano w raporcie.
Badający przyczynę katastrofy członkowie komisji, w trakcie oględzin szczątków śmigłowca nie stwierdzili „objawów żadnej możliwej do wykrycia niesprawności technicznej statku powietrznego, jaka mogła występować przed wypadkiem, poza wyraźnym nie doklejeniem krawędzi spływu jednej z łopat wirnika głównego w pobliżu nasady”. – Stwierdzono również, że w opinii pilota-właściciela po wymianie łopat właściwości pilotażowe śmigłowca uległy znacznemu pogorszeniu, a latanie na nim stało się bardzo trudne. Pilot-właściciel śmigłowca był „przyuczany” do jego pilotowania przed wymianą łopat przez dwie różne osoby i w trakcie tego „przyuczania” wylatał ok. 50 godzin. Po wymianie łopat na śmigłowcu wylatano 3 godz. 13 minut (wliczając lot zakończony wypadkiem) – zauważono w raporcie PKBWL.
Chociaż od tragicznego wypadku minął już niemal rok i dziewięć miesięcy, Państwowa Komisja Badania Wypadów Lotniczych dotychczas nie przekazała świdnickim śledczym raportu końcowego, który ma stanowić jeden z głównych dowodów w trwającym postępowaniu. – Nasze śledztwo cały czas się toczy. W toku postępowania zebraliśmy już prawie pełny materiał dowodowy. 5 listopada 2021 roku powołaliśmy biegłego z zakresu lotnictwa w celu wydania opinii dotyczącej m.in. przebiegu wypadku lotniczego, ustalenia jego przyczyny, stanu technicznego śmigłowca. Na dzień 5 listopada nie dysponowaliśmy raportem końcowym, a w szczególności wynikami badań dotyczących okoliczności i przyczyn zaistniałego wypadku lotniczego poczynionych przez Państwową Komisję Badania Wypadów Lotniczych – mówi teraz prokurator Marek Rusin.
– Od wielu miesięcy zwracamy się do komisji w tej sprawie i tych materiałów nie możemy uzyskać. Komisja przesuwa nam termin wydania tej opinii. W związku z tym, że w naszej ocenie trwa to dosyć długo, zdecydowaliśmy się na drogę sądową i 15 lutego 2022 roku skierowaliśmy do Sądu Okręgowego w Warszawie wniosek o wyrażenie zgody na udostępnienie przez Państwową Komisję Badania Wypadów Lotniczych wyników badań dotyczących okoliczności i przyczyn wypadku. 10 marca sąd wydał orzeczenie w tej sprawie, wyrażając zgodę na udostępnienie dokumentów oraz ekspertyz PKBWL na potrzeby naszego postępowania. Orzeczenie musi jeszcze uzyskać walor prawomocności. Niezależnie od tego mamy zapewnienie, że opinia zostanie wydana, ale na wszelki wypadek dysponujemy teraz orzeczeniem sądu – tłumaczy szef świdnickiej prokuratury.
Gdy już zostaną przekazane, wyniki badań przeprowadzonych przez lotniczą komisję zostaną wykorzystane przez powołanego przez śledczych biegłego. – Będzie mógł je wykorzystać w swojej opinii, bo tylko tego mu brakuje. Posiadając opinię biegłego będziemy ją analizowali pod kątem dalszego sposobu prowadzenia postępowania, tudzież jego zakończenia – zaznacza Rusin.
Michał Nadolski
[email protected]