Ukochany pupil rodziny może stać się utrapieniem dla sąsiadów. Po przeprowadzce pies czytelniczki Swidnica24.pl nieustannie szczeka. Pada pytanie – czy za takie zachowanie psa właściciel może ponieść odpowiedzialność karną? – To pytanie w cyklu „Okiem prawnika” padło już 3 lata temu. Wraz z pracą zdalną w domu problem dla czytelniczki Swidnica24.pl stał się ogromny. Ponownie pyta, czy jest jakieś skuteczne rozwiązanie.
Zdjęcie ilustracyjne. Pixabay
„Piszę do Pana po znalezieniu i przeczytaniu artykułu
https://swidnica24.pl/2019/06/okiem-prawnika-jaka-odpowiedzialnosc-za-szczekajacego-psa/. Mam nadzieję, że może mi Pan pomóc. Rys sytuacyjny-mieszkam na zamkniętym i strzeżonym przez całodobową ochronę osiedlu, od 21 lat (są 2 pomieszczenia ochrony, co godzinę ochroniarz ma obowiązek obejść osiedle, jest to monitorowane w określonych punktach). Bloki stanowią praktycznie zamkniętą studnię; ok. 400 mieszkań. Administrację mamy „odziedziczoną” po developerze, od początku.
Przez 19 lat było tu w miarę spokojnie, jeśli był większy hałas, to głównie w weekendy. Od 2019 zaczęło być koszmarnie. Coraz większa ilość psów, szczekających całymi dniami (na to się nie skarżę, rozumiem, że psy szczekają, taka ich natura) ale i niestety w ciepłe dni, nocami. Psy są wyprowadzane praktycznie całą noc. Konstrukcja osiedla (zamknięta studnia i brak drzew) sprawia, że dźwięk jest wzmacniany (interferencja, jestem inżynierem). Mieszkam na poddaszu, na 4 piętrze i słyszę psy doskonale, śpiąc przy zamkniętych oknach i w stoperach w uszach.
Ponieważ mieszkam na poddaszu i mam okna dachowe, trudno mi przez nie wyglądać w nocy i ustalać, kto właściwie te psy wyprowadza. Oczywiście parę razy wyszłam, udało mi się złapać i miałam rozmowę z wyprowadzającym, ale żadna nigdy nic nie dała (różni ludzie, głównie nieprzyjemni, ani razu nie usłyszałam przeprosin).
Od 2019 wymieniłam tony maili z administracją osiedla na ten temat. Prosiłam o pomoc ochronę (chodzą w nocy, podobno, bo ja ich nigdy nie widziałam) i wiedzą, gdzie kto mieszka, ja nie. Prosiłam też, że jeśli nie mogą podać mnie tych informacji, niech podają w administracji a ta na Policję. Nic. Raz wypatrzyłam psa szczekającego na balkonie, zamkniętego tam, który nie miał wejścia do domu, w związku z czym szczekał, wył, sikał… Powiadomiłam Policję. Po paru dniach dowiedziałam się, że mieszka tam mieszkaniec Ukrainy, który stwierdził, że psa… nie ma i nigdy nie miał. Na tym interwencja Policji się skończyła. Od administracji, nieoficjalnie, dowiedziałam się, że znają problem, ale w tej chwili więcej tu wynajmujących niż stałych lokatorów (wiele osób to nie są Polacy) i nic nie mogą zrobić. Zrobili tyle, że po wielu awanturach na drzwiach do klatek zostały wywieszone kartki z długim opisem prośby o niezakłócanie spoczynku nocnego i miru domowego (z doświadczenia wiem, że wynajmujący tych próśb, zwłaszcza zawierających więcej niż 2 zdania nie czytają nawet; a to i tak sukces, bo chcieli to puścić w „planowanym biuletynie”, na stronie www wspólnoty, na którą wynajmujący na pewno nie wchodzą).
Administracja jest bierna i mam świadomość, że nie rozwiążą tego tematu (w tej chwili nawet nie odpowiadają na moje maile i smsy, wielokrotnie tez prosiłam o zakres usług ochrony, nie dostałam odpowiedzi nigdy). Przez 19 lat nie umieli rozwiązać tematu mojego, zajmowanego przez obce samochody, miejsca parkingowego (kupionego i comiesięcznie opłacanego przeze mnie), mimo, że mamy szlabany na karty i ochronę. Sami też zdecydowali, że ochrona może przyjmować paczki od kurierów, przez co o fakcie, że przekazane do mnie ważne dokumenty służbowe zostały kilka razy zostawione w ochronie (na stojaku w pomieszczeniu, do którego każdy ma dostęp i może wziąć, co chce, ochroniarz nie pyta i niczego nie sprawdza), dowiedziałam się post factum (ten temat na szczęście rozwiązała pandemia). W obu tych przypadkach też mam tony korespondencji z administracją.
Przez ten latami gromadzony dodatkowy stres mam zdiagnozowaną depresję, przez jakiś czas byłam na zwolnieniu lekarskim z tego powodu; zrobiłam się wybuchowa, co bardzo źle odbija się i na mojej pracy i relacjach. Piję też więcej alkoholu, bo po nim mogę zasnąć i nie budzę się w nocy. Kiedy szczekają psy, odczuwam to niezwykle boleśnie fizycznie, jak uderzenie w brzuch, potem nie mogę zasnąć do rana. Następnego dnia fizycznie boli mnie całe ciało.
W zimie jest trochę lepiej, bo jest za zimno, żeby wyprowadzać psy w nocy, ale lato to koszmar. Każdego dnia od 20:00 mam lęki, co będzie tej nocy. Osiedle nigdy nie było sterylnie ciche, przy 400 mieszkaniach się nie da, ale szczekanie psa, zwłaszcza te wysokie dźwięki, w nocy budzi mnie od razu, jest gorsze niż klakson samochodu. W dodatku latem poddasze się mocno nagrzewa, w nocy bez wentylatora z zamkniętymi oknami po prostu się duszę.
Wiem, że najlepszym wyjściem byłaby wyprowadzka, zdaję sobie sprawę, ale, po pierwsze, włożyłam w to mieszkanie wszystkie pieniądze i masę pracy, po drugie, czytam co się dzieje z „zapsieniem” w Polsce i nie mam żadnej pewności, czy w kolejnym miejscu nie będzie tak samo. Kiedy kupowałam to mieszkanie, w 2000 roku, ludzie chyba byli zupełnie inni.
A teraz pytania:
1. Czy mogę pozwać Wspólnotę o odszkodowanie? A ochronę?
Myślę, że mało prawdopodobne jest, żeby Wspólnota przegłosowała egzekwowalną uchwałę dotyczącą zakazu wyprowadzania psów po 22:00. Ze względu na ilość psów, ta w ciągu 3 lat wzrosła chyba 10-krotnie, a to znaczy, ze właściciele psów mają wagową większość w głosowaniu. Nawet jeśli by przeszła, to będzie martwy przepis. Ani administracja ani ochrona nie wykazują absolutnie żadnej chęci, żeby ścigać takich ludzi (znowu nieoficjalnie dowiedziałam się, że była skarga, iż w mieszkaniu obok całymi dniami szczeka pies, ale administracja nie mogła się dodzwonić do właścicielki i.. odpuścili). Psy też nie szczekają całą noc. W sensie, nie jeden ciągle przez kilka godzin. To jest minuta, do 4 minut. O 24 lub 1, po godzinie, dwóch znowu, od 5 rano znowu. Może ludzie umieją się wyspać w 3 godziny, ja nie umiem.
2. Jaka jest w ogóle szansa na wygraną i kiedy? Mam świadomość w jakim kraju żyję.
3. Co w ogóle można z tym zrobić?
Gdyby była szansa na odszkodowanie, byłabym zdecydowana jednak przenieść się gdzie indziej; moje zdrowie psychiczne teraz jest fatalne. A piszę w nocy, bo o 1:14 znowu obudził mnie jazgot psa. Zdążyłam wyjść, żeby zobaczyć jak pies, bez smyczy ani obroży szczeka przeraźliwie i rzuca się na człowieka wchodzącego do klatki obok. Za nim, leniwie, z dwoma innymi psami (3 psy w mieszkaniu w bloku!), szła młoda właścicielka, wpatrzona w smartfon. Nie zwróciła uwagi psom, żeby na nas nie szczekały, nie przeprosiła ani mnie ani jego. Moje uwagi, że jest 1 w nocy, że zadzwonię na policję i że łamie prawo, kompletnie zignorowała. Normalnie w soboty się nie czepiam, ludzie mają prawo do zabawy, ale coś bardzo mocno we mnie pękło.”
Odpowiada mecenas Paweł Zawadzki:
Oceniając przedstawiony przez Panią stan faktyczny, należy dojść do wniosku, iż jedynym sposobem rozwiązania konfliktu pozostaje niestety droga sądowa, jako że Pani sąsiad – właściciel psów – najwyraźniej nie ma zamiaru w żaden sposób przystosować swoich zwierząt, ani warunków, w których przebywają, do funkcjonowania w domach w zabudowie szeregowej.
Jak wspomniałem w swoim artykule „Okiem prawnika: Jaka odpowiedzialność za szczekającego psa?”, w istocie właścicielowi psa, który hałasuje ponad miarę, grozi odpowiedzialność określona w art. 51 § 1 kodeksu wykroczeń, lub też – jeżeli działanie sprawcy ma charakter umyślny, nakierowany na złośliwe niepokojenie bądź dokuczanie pokrzywdzonemu – może on odpowiadać za wykroczenie z art. 107 kodeksu wykroczeń. Nie jest to jednak jedyny sposób na zmobilizowanie opiekuna psów do dbania o należyty spokój sąsiadów.
Każdy z właścicieli nieruchomości przylegających do domu właściciela psów, ma prawo do niezakłóconego korzystania ze swojej własności, w tym także do spokoju. Zgodnie z art. 144 kodeksu cywilnego, właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych. Z treści tego przepisu można wywnioskować, że zachowanie sąsiada – w tym przypadku właściciela psów – aby mogło zostać uznane za bezprawne, musiałoby zakłócać spokojne korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, zatem generowany przez zwierzęta hałas powinien wykraczać poza społecznie przyjęte normy. Nadto, na prawidłowe zinterpretowanie i rozumienie owej „przeciętnej miary”, wpływ mają społeczno-gospodarcze przeznaczenie nieruchomości oraz stosunki miejscowe. W pierwszym przypadku musimy rozstrzygnąć, czy nieruchomość narażona na hałas jest przeznaczona na cele mieszkaniowe, czy jest to np. warsztat czy fabryka, gdzie oczywiście szczekanie psów nie stanowiłoby niemal żadnego naruszenia. Stosunki miejscowe natomiast wynikają z okolicy umiejscowienia nieruchomości i lokalnych zwyczajów – inaczej należy bowiem traktować nadmierne szczekanie psów na wsi, czy też w domach jednorodzinnych, a inaczej w mieście, w bloku czy w domach w zabudowie szeregowej.
Właścicielowi nieruchomości, z której korzystanie utrudnia zachowanie sąsiada, przysługuje roszczenie o zaniechanie naruszeń i przywrócenie stanu zgodnego z prawem, względnie także o odszkodowanie. Sprawa taka jest prowadzona przez Sąd w postępowaniu cywilnym. Orzeczenie Sądu w takiej sprawie nie zawsze zmierza do dosłownego przywrócenia stanu sprzed wprowadzenia się psów, a może np. prowadzić do nałożenia na ich właściciela obowiązku zminimalizowania naruszeń na przyszłość, np. poprzez zobowiązanie go do wdrożenia odpowiedniej terapii behawiorystycznej dla psów czy nawet wygłuszenie ścian.
Jeżeli Sąd faktycznie zobowiąże właściciela psów do zaprzestania dalszych naruszeń spokoju sąsiadów, będzie on musiał przedsięwziąć odpowiednie środki. Jeżeli tego nie zrobi, właściciel nieruchomości narażonej na hałas może – po uprzedniej zgodzie Sądu – dokonać własnych czynności, np. wygłuszyć własną ścianę czy dokonać innych przeróbek budowlanych, i ich kosztami obciążyć sprawcę.
Warto przy tym podkreślić, iż pomimo iż przepis art. 144 kodeksu cywilnego nakłada obowiązek odpowiedniego zachowania na właściciela nieruchomości sąsiedniej, to w praktyce obowiązek ten dotyczy każdego, komu przysługuje tytuł prawny do nieruchomości inny niż własność – także wynikający z umowy najmu, w tym zatem przypadku właściciel hałaśliwych psów nie uchyli się od odpowiedzialności tylko z tego powodu, że jest jedynie wynajmującym.
Paweł Zawadzki
Paweł Zawadzki ukończył aplikację prokuratorską w Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu, a następnie zdał egzamin adwokacki. Jest członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej w Wałbrzychu i prowadzi indywidualną praktykę adwokacką w Świdnicy.