Wiele miast i wsi stara się zrobić na wjeżdżających w ich granice gości dobre wrażenie i ustawia witacze. Dlaczego w Świdnicy straszą brudne i spękane tablice, mimo że już w 2016 roku miasto zapłaciło za projekt?
O „bladym” powitaniu Świdnicy pisaliśmy 3 lutego. „Pierwsze wrażenie robi się tylko raz. Niszczejące i bezbarwne tablice ustawione na wjazdach do Świdnicy nie świadczą o mieście dobrze. Plakaty z herbem i nazwą są wyblakłe, niektóre oszpecone gryzmołami, popękane. Temat estetycznych i nawiązujących do historii miasta witaczy pojawił się 5 lat temu. Wówczas wykonanie projektu zostało zlecone świdnickiemu artyście plastykowi, Andrzejowi Andrzejewskiemu (autor m.in. pomnika 1000-lecia Państwa Polskiego na placu o tej samej nazwie). „Umowa o dzieło – wykonanie projektu witaczy miejskich w postaci szkicu o minimalnych wymiarach A3, na podstawie którego zostanie wykonany witacz przestrzenny.” została zawarta 5 września 2017 roku i artysta projekt za 4 tysiące złotych wykonał. Witacz miał mieć kształt ostrołuku gotyckiego z granitu, zwieńczonego wykonanym metodą metaloplastyki herbem. Łuk miał spinać napis „Świdnica”. Andrzej Andrzejewski nie zna powodu, dla którego projekt nie został zrealizowany.”
Dlaczego więc projekt trafił do szuflady? – Projekty witaczy zostały sporządzone przez Andrzeja Andrzejewskiego w formie szkicu. Witacze nie zostały wykonane z powodu braku środków finansowych na ich realizację – odpowiada 16 lutego rzeczniczka magistratu Magdalena Dzwonkowska. Mimo pytań, nie podaje kwoty, za którą zostały wykonane tablice obecnie witające na rogatkach Świdnicy ani kto za ich stan odpowiada. Przekonuje natomiast, że: „Tablice z herbem miasta raz w roku są myte i jeśli to konieczne usuwane są drobne uszkodzenia.”
/asz/