Świdnica też powinna zaprotestować, może marszem, którego milczenie będzie równie wymowne, co znicze, które weźmiecie ze sobą – pisze Lech Bokszczanin, radny i społecznik, który angażuje się w protesty przeciwko ograniczaniu praw kobiet. Spotkanie na Rynku w sobotę, 6 listopada o 15.30, ma być dedykowane 30-letniej Izabeli, która zmarła na sepsę w szpitalu w Pszczynie.
Zdjęcie wykonane podczas protestu w 2020 roku
Młoda kobieta, matka kilkuletniej córki, trafiła do szpitala w 22 tygodniu ciąży, gdy odeszły wody płodowe. Według informacji, które przekazywała sms-ami matce, lekarze czekali aż płód, obciążony wadami, sam obumrze. Lekarze czekali z terminacją ciąży mimo że kobieta skarżyła się na bardzo złe samopoczucie, miała nawracającą wysoką gorączkę i wymioty. W sms-ach, które w programie TVN „Uwaga” cytowała matka zmarłej, kobieta wskazywała, że przyczyną oczekiwania na śmierć płodu jest zaostrzona po decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej ustawa aborcyjna.
– W takich przypadkach, jak pani Izy lekarze mają do dyspozycji jedną, dosyć pojemną przesłankę. Jeśli podtrzymywanie ciąży zagraża życiu lub zdrowiu kobiety, lekarz ma prawo taką ciążę terminować – zwraca uwagę w rozmowie z TVN Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny zmarłej Izabeli. – W tym przypadku lekarze czekali na obumarcie płodu, prawdopodobnie dlatego, żeby uniknąć zarzutu o dokonanie nielegalnej aborcji – dodaje.
Postępowanie w tej sprawie wszczęła prokuratura, dzisiaj szpital zawiesił lekarzy, którzy pełnili dyżur na oddziale, na którym zmarła 30-latka. Po tej śmierci o swoich tragicznych przeżyciach zaczęły mówić inne kobiety, które doznały uszczerbku na zdrowiu z powodu zachowawczej postawy lekarzy, obawiających się oskarżeń o nielegalną aborcję.
Doszło już do pierwszych protestów pod hasłem „Ani jednej więcej”. W sobotę marsze i manifestacje będą organizowane w całej Polsce.