Wypuszczenie wody z zalewu Witoszówka zabiło tysiące słodkowodnych małży. Przez kilka dni były usuwane z pokrytego śmierdzącym mułem dna. Dokąd trafiły?
Świdniczanie z żalem patrzą na to, co stało się z jednym z najbardziej lubianych miejsc odpoczynku w mieście. Jak już wielokrotnie informowaliśmy, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie zadecydowało o wypuszczeniu wody ze względu na planowane prace konserwacyjne. Nie wiadomo jednak nawet, kiedy zostaną one przeprowadzone. Wody Polskie dopiero zapowiadają rozpisanie przetargu, który ma wyłonić wykonawcę. Mimo apeli, nie zgadzają się na ponowne dopuszczenie wody do czasu zakończenia procedur. Przedstawiciel oddziału wrocławskiego Wód Polskich Jarosław Garbacz wyjaśniał kilka dni temu, że “Dalsze utrzymywanie wysokiego poziomu wody w zbiorniku Witoszówka II mogło grozić z powodu złego stanu technicznego obiektu na przykład katastrofą budowlaną i nagłym zalaniem terenów położonych poniżej akwenu. Obniżenie piętrzenia było podyktowane nakazem IMGW-PIB Centrum Technicznej Kontroli Zapór”.
Po zawiadomieniu, złożonym przez prezydent Świdnicy Beatę Moskal-Słaniewską, prokurator rejonowy w Świdnicy Marek Rusin wszczął postępowanie przygotowawcze w kierunku spowodowania zniszczeń roślin i zwierząt w znacznych rozmiarach. 6 sierpnia nad zalewem zostały przeprowadzone wstępne oględziny z udziałem policyjnych techników. Do tego dnia jednak znaczna część martwych małży z chronionego gatunku Szczeżuja Wielka zostało usuniętych. – W ostatnim czasie pracownicy Wód Polskich z Zarządu Zlewni w Legnicy i Nadzoru Wodnego w Świdnicy prowadzili prace oczyszczające teren zbiornika. W ich trakcie zebrano 35 worków. Za odbiór i utylizację odpowiedzialna jest profesjonalna firma COM-D z Jawora, zajmująca się kompleksową gospodarką odpadami – poinformował Jarosław Garbacz.
Usuniecie małży nie ma wpływu na intensywność fetoru. Można się spodziewać, że odór z każdym dniem upałów będzie coraz bardziej intensywny.
/asz/