Czy nabrzeże Bystrzycy, okolice zalewu Witoszówka oraz świdnickie parki powinny zostać wyposażone w dodatkową infrastrukturę, umożliwiającą mieszkańcom korzystanie z dodatkowych form rekreacji i wypoczynku w czasach pandemii? Z taką propozycją wystąpił ostatnio jeden ze miejskich radnych. Chociaż do jego pomysłu nie odniósł się jeszcze świdnicki magistrat, głos w sprawie zaczęli zabierać mieszkańcy.
– Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom licznej grupy mieszkańców Świdnicy, którzy zarówno nie mieszkają w domkach jednorodzinnych, ani też nie posiadają działek rekreacyjnych, wnioskuję o pilne podjęcie działań w celu umożliwienia nam rekreacji na terenach zielonych w mieście. Mam tu na myśli nabrzeża rzeki Bystrzyca przepływającej przez Świdnicę, zalew Witoszówka, a także świdnickie parki – stwierdził w swoim zapytaniu radny Andrzej Ora. Jak wskazał, niezbędna jest do tego zgoda władz miasta oraz ustawienie elementów małej infrastruktury w postaci ławek, stołów i koszy na śmieci.
– Dzisiaj, w dobie koronawirusa, kiedy wyjazdy turystyczne krajowe – a tym bardziej zagraniczne – nie funkcjonują, a do tego tereny poza miastem w większości są w rękach prywatnych, my mieszczuchy pozostajemy bez szans na tradycyjne grillowanie – tłumaczy Ora. Na razie nie wiadomo, czy przedstawiony przez radnego pomysł doczeka się realizacji. Władze Świdnicy nie zajęły jeszcze stanowiska w sprawie złożonej interpelacji.
Samorządowiec w swoim zapytaniu zwrócił też uwagę, że przed laty wielokrotnie poruszano kwestię zagospodarowania brzegów Bystrzycy. Faktycznie, w 2008 roku miasto wraz z Politechniką Śląską ogłosiło konkurs dla studentów na urządzenie nadbrzeżnych terenów i połączenie ich z całym, miejskim organizmem. Wizje były imponujące, jednak żadna z nich nie doczekała się realizacji. W 2015 roku również próbowano powrócić do dyskusji nad wykorzystaniem tego terenu. Z kolei w ramach Świdnickiego Budżetu Obywatelskiego poparcie otrzymał pomysł stworzenia „Zatoki Kraszowice”, czyli położonego w pobliżu Bystrzycy centrum integracyjno-sportowego, jednak on również nie został dotychczas zrealizowany.
Pomysły związane z przekształceniem sąsiedztwa Bystrzycy w tereny rekreacyjne budzą wśród świdniczan entuzjazm, jednak nie wszystkich przekonuje taka kolejność wprowadzania zmian. Niektórzy wskazują na istnienie pilniejszych potrzeb – w tym chociażby rewitalizacji nadbrzeżnego odcinka między ulicami Miłego Dnia a Kopernika. Obecnie znajduje się tam dzikie klepisko i parking, zamiast których mógłby powstać kolejny odcinek ścieżki rowerowej, łącząc istniejące już trasy dla jednośladów poprowadzone wzdłuż rzeki.
Są też i głosy krytyczne. – Niestety nie dorośliśmy do korzystania z nabrzeża, tak jak dzieje się to np. we Wrocławiu, czy w Warszawie. Rzeka jak magnes przyciąga pijaków. Wystarczy, że powstanie murek, na którym mogliby usiąść – natychmiast tworzy to okazję do robienia libacji. Z kolei ustawienie koszy szybko skończyłoby się zwożeniem śmieci. Dopóki nie zmieni się mentalność ludzi, dopóty inwestowanie pieniędzy nie będzie miało najmniejszego sensu, bo będzie to wykorzystane nie tak, jak byśmy chcieli. Trzeba byłoby od razu montować kamery, oświetlenie i popadać w dodatkowe koszty – wskazuje z kolei jedna z mieszkanek ulicy Nadbrzeżnej, komentując propozycję radnego. W tej sytuacji wyraźny sprzeciw wywołuje pomysł ustawienia nad rzeką ławek. – W zupełności wystarczy, że od trzech lat miasto zajmuje się utrzymaniem i koszeniem brzegów rzeki, dzięki czemu można tam wyjść choćby z kocem – tłumaczy.
Czy dotychczasowe działania miasta rzeczywiście są wystarczające? Czy samorząd powinien poświęcić więcej uwagi kwestii zagospodarowania nabrzeża? Odpowiedzi na te pytania mogłyby przynieść konsultacje z mieszkańcami, przeprowadzone zamiast obecnie zawieszonego budżetu obywatelskiego.
/mn/