Ostatnio zaczęły pojawiać się rękawiczki lateksowe, ale do toalet w Świdnicy trafia niemal wszystko, od pampersów poczynając, na całych wędlinach kończąc. – Najgorsze jednak są chusteczki syntetyczne, które przeciskają się przez podwójny system wyłapywania naszej oczyszczalni ścieków i powodują spustoszenie – mówi Witold Tomkiewicz, rzecznik prasowy ŚPWiK w Świdnicy.
Jeden ruch i wszystko, co znalazło się w sedesie zaczyna płynąć do oczyszczalni. Biologiczne resztki z człowieka już po drodze przybierają postać płynną, która w świdnickiej oczyszczalni po skomplikowanych procesach biologicznych zamienia się we wypuszczaną do Bystrzycy wodę, biogaz i energię elektryczną oraz osad stosowany przez rolników do nawożenia – wylicza miejska spółka na swoim fanpage’u. – Wszystko, co nie pochodzi od człowieka, zaburza ten proces: najmniej papier toaletowy, najbardziej syntetyczne chusteczki do higieny i sprzątania. Lista rzeczy odnajdywanych jeszcze we wstępnym procesie oczyszczania ścieków jest imponująca i zatrważająca: fragmenty garderoby i całe wędliny, patyczki do uszu, warzywa i owoce, strzykawki, igły, pampersy… Takich przyczep tygodniowo potrafimy nazbierać aż siedem!
Wszystkie zatrzymane na podwójnym systemie wyłapywania odpady składowane są na wyznaczonym do tego placu, gdzie schną. Raz do roku wszystko zabierane jest przez wyspecjalizowaną firmę i poddawane utylizacji.
Wyrzucanie bez refleksji do toalet wszystkiego, co mamy pod ręką, może prowadzić do poważnych problemów w skomplikowanym systemie oczyszczania miejskich ścieków, a w efekcie, do skażenia rzeki Bystrzycy, a dalej Zalewu Mietkowskiego i Odry.