Tylko w sierpniu świdnicka straż miejska aż 90 razy interweniowała w sprawie osób, które, często na wpół nagie, pijane i brudne leżały na ławkach, na chodnikach, na skwerach w Świdnicy. – Problem jest ogromny i nieprzystający do skali miasta, jakim jest Świdnica – mówi Edward Świątkowski, szef prewencji SM.
Zdjęcia wykonane przez czytelnika Swidnica24.pl 12 września na tyłach ulicy Łukowej.
Są dni kiedy strażnicy muszą interweniować nawet do 10 razy, po kilka wobec tych samych osób. – Nie chcą żadnej pomocy, która zawsze jest im oferowana. Chcą żyć, jak żyją i nie liczą się z nikim – mówi kierownik prewencji i dodaje, że cały czas podejmowane są działania, by zapanować nad problemem. – W Świdnicy skala zjawiska jest ogromna. W Wałbrzychu, dwa razy większym mieście, to kwestia marginalna – dodaje Edward Świątkowski, który wiele lat pracował w wałbrzyskiej straży miejskiej.
Większość osób, które „zbierane” są ze świdnickich ulic, ma związek ze schroniskami dla bezdomnych, prowadzonych w mieście. To zwykle byli pensjonariusze, którzy zostali wyrzuceni za nadużywanie alkoholu. Do Świdnicy większość trafiła z innych miejscowości.
Wobec osób, których zachowanie przepisy określają jako wybryk nieobyczajny, wystawiane są wezwania do sądu. Często ten sam człowiek otrzymuje w ciągu dnia 2-3 wezwania. I choć wiadomo, że nie ma szans, by bezdomni zapłacili jakiekolwiek grzywny, albo podjęli się prac społecznych, takie właśnie kary zwykle są nakładane przez sądy.
Jak zapewnia Edward Świątkowski, straż miejska wspólnie z policją szuka rozwiązań, które pozwolą ograniczyć zjawisko.
/asz/