Uskrzydlona rzeźba, uskrzydleni mieszkańcy, goździk i wódeczka. Zainspirowany życiem i rolami filmowymi Jana Himilsbacha artysta Patryk Nieczarowski zaprosił mieszkańców Strzegomia do uczczenia 30-rocznicy śmierci oryginalnego aktora w oryginalny sposób.
W życiu aktora Strzegom odegrał ważną rolę. W 1947 roku młodociany Himilsbach trafił do zakładu poprawczego. Za dobre sprawowanie został, wraz z kilkoma kolegami, oddelegowany do strzegomskich kamieniołomów, gdzie zaczął przyuczać się do zawodu kamieniarza. Był to przełomowy moment w jego życiu. To w Strzegomiu zaczął czytać książki, co miało wpływ na wykształcenie się w nim późniejszej potrzeby pisania. Dzięki czemu stał się literatem, scenarzystą i wreszcie aktorem.
W 30. rocznicę śmierci Jana Himilsbacha, Patryk Nieczarowski postanowił upamiętnić aktora w możliwie nietuzinkowy, godny Himilsbacha sposób. – Przypomniały mi się słowa Zdzisława Maklakiewicza wypowiedziane w filmie “Wniebowzięci” Andrzeja Kondratiuka, że “człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać”, a i sam tytuł filmu nasunął mi niemal automatycznie pewne oczywiste skojarzenia. W jednym z wywiadów radiowych Himilsbach wspomina o swoim marzeniu “bycia w niebiosach”. Wniebowzięcie, polatać, być w niebiosach… tylko skrzydeł brakuje – tłumaczy Nieczarowski. 11 listopada razem z rzeźbiarzem na Rynku rocznicę uczciło kilkudziesięciu mieszkańców miasta. Pomysł najpewniej znalazłby uznanie w oczach Jana Himilsbacha.
opr.red.
Zdjęcia fb
Więcej zdjęć TU