Jeden z najbardziej wyrazistych i popularnych polityków, prezydent Słupska odwiedzi Świdnicę, by promować książkę „Pod Prąd”. W autobiograficznym wywiadzie Robert Biedroń szczerze odpowiada na pytania dziennikarki Magdaleny Łyczko, przedstawiając swoje życie, marzenia, poglądy oraz działalność społeczną i polityczną. Spotkanie autorskie zaplanowano 26 stycznia w sali teatralnej Świdnickiego Ośrodka Kultury. Wstęp wolny.
Na spotkanie z nietuzinkowym politykiem Robertem Biedroniem zaprasza Świdnicki Ośrodek Kultury i Miejska Biblioteka Publiczna. Wydarzenie, zaplanowane 26 stycznia o godz. 18.00 w Teatrze Miejskim, związane będzie z autobiograficzną książką „Pod Prąd”. W wywiedzie-rzeka prezydent Słupska szczerze opowiada dziennikarce Magdalenie Łyczko o swoim życiu, poglądach oraz działalności społecznej i politycznej.
„Podróż przez jego życie rozpoczynamy od Krosna, gdzie spędził trudne dzieciństwo (Ojciec był surowy fizycznie, a mama psychicznie; ja dostawałem od brata wpierdziel, on ponosił straty finansowe). Wcześnie usamodzielnił się (opuścił dom w wieku piętnastu lat), szybko rozpoczął działalność społeczną i polityczną.
Wiele miejsca w książce poświęca sprawom związanym z orientacją seksualną i swoimi, nierzadko bardzo dramatycznymi, doświadczeniami – próbą samobójczą (próbowałem podciąć sobie żyły), coming outem (rozpacz mojej matki pokazywała, że to było dla niej jak utrata syna. Jakbym dla niej umarł), stopniem akceptacji społecznej i internetowym hejtem, wychowywaniem dzieci (od nas, gejów, oczekuje się, byśmy udowadniali, jakimi dobrymi rodzicami będziemy, a od osób hetero nie. Nie robi się żadnych badań, nie dyskutuje. Po prostu: hetero chcą mieć dzieci, to dzieci mają. Nieważne czy patologia, czy nie).
W sposób ujmujący i z wielką miłością wypowiada się o swoim partnerze Krzysztofie, z którym są razem od czternastu lat. Lektura tego rozdziału pozwala czytelnikowi znaleźć się przez chwilę w ich świecie. Ja na przykład odkurzam albo robię pranie. Jak jest dwóch facetów, to muszą sobie to życie jakoś poukładać, więc… On lubi gotować, ja – teraz będę politykiem! – lubię sprzątać. On lubi kupować ładne rzeczy, ja lubię płacić (śmiech). On lubi prasować, ja lubię myć okna, ale szczerze mówiąc, domowe obowiązki to moja pięta achillesowa i zawsze tak miałem.
Robert Biedroń bez pardonu rozprawia się z polską zaściankowością, dulszczyzną, absurdami. W niezwykle plastyczny sposób opisuje sejm i panującą tam zatęchłą atmosferę. Wspomina, z jaką rezerwą i jednocześnie zaciekawieniem przywitali go starzy parlamentarni wyjadacze. Wielu wydawało się, że jak wejdę do sejmu, to będę biegał w różu, z piórkami w czterech literach czy z tęczową flagą. Taki mieli stereotyp. Musiałem cholernie dużo pracować, żeby udowodnić, że tak nie jest. A na koniec zostałem wybrany jednym z najlepszych parlamentarzystów kadencji.
Biedroń porównuje trudną sytuację gejów do sytuacji kobiet w Polsce, które chcą osiągnąć pozycję społeczną równą mężczyznom. Kibicuje kobietom, w poczuciu, że dzieli ich los w kraju, gdzie wciąż rządzi patriarchat. Według prezydenta Słupska gejów i kobiety traktuje się w podobny sposób: protekcjonalnie i stereotypowo. W książce przywoływane są różne kobiety, zwane przez Biedronia heroinami, jak Izabela Jaruga-Nowacka i jej córka Barbara Nowacka, czy Wanda Nowicka. Mówi o nich ciepło i z szacunkiem.
Wspomina też swoje pierwsze spotkanie z Anną Grodzką, z którą współtworzył później Ruch Palikota, dzieląc sejmową ławę: Pewnego dnia siedzę sobie w klubie, gdy podchodzi do mnie kobieta. Cześć, Robert, pamiętasz mnie? pyta. A ja kompletnie nie kojarzę /…/. Ona dodaje: To ja, Krzysztof.”
/oprac.AN/
/materiały Świdnickiego Ośrodka Kultury/