Jak co wieczór, zawieszam się przy radiu wsłuchując się w moją ulubioną audycję w radiowej Trójce. Codziennie na inny temat, codziennie o innych problemach, ciekawostkach, spojrzeniach na siebie i świat.
Niedawno zamarłam przez godzinę przy Kruszewiczu. Doktorze Kruszewiczu. Jeśli gdzieś ktoś w mediach tych czy owych wypowiada się o ptakach, to jest duża szansa, że jest to właśnie doktor Kruszewicz. Mój ulubiony przyrodniczy gawędziarz. Mój przyjaciel od puszczy Białowieskiej i od innych dziczy, w które pojechałam poniekąd za jego sprawczym działaniem. Doktor Kruszewicz zęby zjadł na leśnych kniejach, na tym co siedzi w dziuplach i tym co ryje ziemię. Dokładnie wie co rośnie pod drzewami i zna przyczyny, dla których nie należy usuwać z dzikich lasów martwych drzew. Godzinami potrafi rozprawiać o ptasich zwyczajach i owadziej alkowie. I gdyby tylko była taka sposobność, słuchałabym godzinami.
Ostatnio rozprawiał też o swoim wstydzie. Wstydzie za siebie i za swoich sąsiadów. Za nas wszystkich. Za to że konsumujemy bez umiaru i bez rozmysłu. Że wciąż pragniemy mieć i chcemy wszystkiego za dużo. Zbyt wiele kupujemy, jemy i marnujemy. Że przez intensyfikację hodowli powodujemy cierpienie zwierząt i to cierpienie wdrukowane w mięsne tkanki potem zjadamy. Opowiadał o tym, jak zły wpływ ma na nas przemysłowe przetwarzanie żywności i co przez to tracimy. Napisał o tym książkę, która właśnie do mnie jedzie. „Hipokryzja” – książka o naszych relacjach ze zwierzętami. To będzie ważna rzecz w tym roku, choć jestem pewna obaw, że po przeczytaniu takiej lektury trzeba coś zaradzić, coś postanowić. Może coś zmienić.
W uszach wciąż jeszcze pobrzmiewają mi echa Kruszewiczowskich wypowiedzi i trochę się wstydzę, że ja w zasadzie żyję z tego, że ludzie chcą mieć wciąż więcej. Że na chceniu zbudowałam podstawy swojej egzystencji, swojego zarabiania na jedzenie i mieszkanie. Do tego, żeby ludzie pragnęli wciąż więcej i więcej, dzień po dniu przykładam rękę. Wymyślam wciąż nowe wzory i poszukuję nowych inspiracji. W tym napędzaniu hedonizmu biorę wciąż czynny udział. Chyba powoli popadam w paranoję. Czy jest na sali jakiś psychiatra???
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na atrillo.pl