Gdyby ktoś poszukiwał wzorca miejsca, które prezentowałoby filozofię slow life, to Siedlimowice i młyn z 600-letnią historią pasują idealnie. Tu świat się zwalnia, można bez pośpiechu cieszyć się widokiem wyrobionych drewnianych, białych od mąki podłóg, słonecznikami i mieczykami w ogródku, urokiem pobliskiego stawu. To miejsce idealne na wyjątkowy festiwal, który po raz drugi urządza wraz z partnerami Gminne Centrum Kultury i Sportu w Żarowie. Świętowanie potrwa do późnego wieczora, a wstęp jest wolny.
-Tu, za GS-u, jako dziecko zaczął pracować mój ojciec, który potem został kierownikiem młyna. Ja się tu wychowałem! – ogarnia spojrzeniem czteropiętrowy budynek Witold Markiewicz. To on wraz z żoną po upadku GS-u stał się właścicielem zabytkowego obiektu. Przez lata trwała tu normalna produkcja. – Teraz też oczywiście młyn miele mąkę – zapewnia i oprowadza po kolejnych piętrach, opisując dość skomplikowany proces, którego efektem jest mąka unikalna – bez żadnych polepszaczy, bez glutaminianu sodu i sztucznych barwników. Jest dokładnie taka jak 110 lat temu, bo mniej więcej tyle liczą urządzenia z linii technologicznej Seck-Dresden. Sam budynek powstał ok. 1860 roku, ale wcześniej w tym miejscu młyny stały od co najmniej 1486 roku.
Dzisiaj mąka mielona jest tylko na zamówienie. Od 2015 roku Młyn Siedlimowice działa jako placówka kultury po patronatem Fundacji Ratowania Zabytków i Pomników Przyrody. Od dwóch lat na początku września GCKiS w Żarowie wspólnie z właścicielami organizuje tutaj Festiwal Mąki, którego centralnym punktem jest konkurs na najlepszy chleb domowego wypieku.
-Tym razem zgłoszonych zostało 7 bochenków, ale na pierwszy rzut oka widać, że to absolutnie i liga! – mówi Tomasz Pietrzyk, dyrektor centrum, odsłaniając delikatnie płótno, pod którym bochny czekają na jurorów. Dopiero wieczorem znane będzie rozstrzygnięcie.
Festiwal ulokował się na podwórzu młyna, tuż przy warzywno-kwiatowm ogródku. Wokół stołów roznosi się zapach pieczonych w glinie kapuścianych liści z mięsnym nadzieniem. To jedna z potraw, przygotowywanych przez edukatorkę Dorotę Gajdę. – Tak jadali nasi przodkowie i była to bardzo zdrowa kuchnia – zapewnia, cierpliwie tłumacząc, co zawierają niezliczone gliniane miseczki na jej stoisku. Tuż obok Bzowa Ostoja kusi naleśnikami z musem malinowym. Są też piwa z lokalnego browaru, ręcznie zrobione kwiatowe ozdoby, miody, lawenda. Na dzieci czekają clowni Fifi i Bibi, za sprawą których cały teren pełen jest mydlanych baniek. Wśród atrakcji – strzelanie z łuku, edukacyjne lepienie w glinie z GEO-zabawą, warsztaty florystyczne, zwiedzanie miejscowości i młyna.
Festiwal potrwa do późnych godzin wieczornych. Można jeszcze zdążyć na koncert zespołu Dziwoludy (o 19.00) i nocne zwiedzanie młyna. To idealna okazja, by spróbować, jak smakuje beztroskie życie.
Aktualizacja: I miejsce w konkursie na najlepszy chleb domowego wypieku jury przyznało Magdalenie Bronko z Wałbrzycha, II miejsce Izabeli Gamperl z Kraskowa i III – o czym informujemy z dumą – Penelopie Rybarkiewicz-Szmajduch ze Świdnicy, autorce cyklu „Czary Penelopy” w Magazynie Swidnica24.pl.
/asz/
Zdjęcia Artur Ciachowski