Jaki jest sposób by udanie zainaugurować sezon turystyczny? Najlepiej stworzyć odpowiednie święto z tej okazji. Tak pomyśleli właściciele Zamku Grodziec i już od kilku lat z powodzeniem, na początku kwietnia, organizują Święto Kwitnącej Przylaszczki i Zawilca. W tym roku wszystkie znaki na niebie i na ekranie zapowiadały, że pogoda ma dopisać, więc długo się nie zastanawiając, namówiliśmy jeszcze rodziców i wspólnie wybraliśmy się w to miejsce, aby miło spędzić niedzielne popołudnie, a przy okazji zwiedzić kolejny z obiektów znajdujących się na Europejskim Szlaku Zamków i Pałaców.
Przejazd autostradą A4 minął nam ekspresowo na pogaduchach oraz słuchaniu płyty z grecką muzyką. Zakupiliśmy ją jako pamiątkę podczas rejsu na wyspę Skiathos i od tamtej pory towarzyszy nam prawie zawsze w trakcie podróży autem, często ratując życie kiedy akurat Madzia nie ma nastroju do wycieczek. Nawet się nie zorientowaliśmy, a już przed nami pojawiły się tablice informujące o węźle Chojnów, na którym zamierzaliśmy zjechać z wygodnej dwupasmówki. Pozostały odcinek około 20 kilometrów musieliśmy już pokonać lokalnymi traktami. Odległość wydawała się być niewielka, ale ten fragment zdecydowanie nie należał do nudnych. Z początku było jednak dość monotonnie, bo z każdej strony otaczały nas szczere pola. Typowy wiejski, sielankowy widoczek. Jazdę urozmaicała za to koszmarnie dziurawa nawierzchnia, którą przemieszczanie się bardziej przypominało slalom gigant niż zwykłe prowadzenie auta. Krajobraz diametralnie się jednak zmienił parę kilometrów dalej. Ledwie dotarliśmy do wsi Zagrodno, a już pojawiły się pagórki i niewielkie wąwozy. Tu trasa poprowadzona została wzdłuż meandrującej, niewielkiej rzeki Skorej, przybierając kształt serpentyny z wieloma ostrymi i zdradliwymi zakrętami. Był to jednak dopiero przedsmak tego, co miało nas czekać w ostatnim etapie. Po minięciu miejscowości Grodziec, w której można zobaczyć pozostałości pięknego niegdyś pałacu wraz z zabytkowym parkiem (tego dnia pokrywał go kobierzec kwitnących zawilców) znak nakazywał skręcić w prawo. Gdy tylko to uczyniliśmy, stanęliśmy oko w oko ze szczytem wygasłego wulkanu, na którym dumnie wznosił się zamek. Góra ma wprawdzie tylko niecałe 400 metrów wysokości, ale stojąc samotnie robi imponujące wrażenie. Równie imponująca była także droga, jaką należy pokonać, aby dostać się na jej wierzchołek. Kręta i wąska, tak że w wielu momentach problem stanowi minięcie się dwóch samochodów, a przy tym wiedzie ona cały czas stromo pod górę. Na szczęście Stiluś sprawił się dzielnie i po 1,5 godziny od wyjazdu z domu w końcu dotarliśmy na miejsce.
|
Zamek Grodziec – Brama wjazdowa na podzamcze |
Prawdę powiedziawszy w Zamku Grodziec byliśmy pierwszy raz w życiu. Co więcej musimy się przyznać, że do niedawna nawet nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu. Zmieniło się to dopiero za sprawą Europejskiego Szlaku Zamków i Pałaców. Dlatego, gdy tylko przekroczyliśmy bramę wjazdową i znaleźliśmy się na podzamczu od razu zaczęliśmy się głośno zastanawiać jak to się stało, że do tej pory nigdy o tym miejscu nie słyszeliśmy. Byliśmy wręcz oczarowani tym, co zastaliśmy, a przecież nawet jeszcze nie znaleźliśmy się na dziedzińcu zamkowym. Cała okolica porośnięta była starymi drzewami. Między nimi zieleniła się soczysta trawa, a z niej co rusz wystawały kwitnące na biało zawilce oraz inne kwiaty informujące, że wiosna zagościła już na dobre. Poza tym gdzie by się człowiek nie obejrzał tam dostrzegał kamienne świadectwa dawnej świetności warowni. Z jednej strony efektowna brama z drewnianą nadbudówką, w oddali ruiny jakiejś wieży, gdzie indziej jeszcze fragmenty murów, no i wreszcie sam zamek, do którego można się było dostać jedynie przez drewniany most poprowadzony nad pozostałościami fosy. Normalnie gotowa scenografia do „Starej Baśni” lub innego filmu utrzymanego w tych klimatach. Nawet nie trzeba by było nic zmieniać, wystarczyło jedynie usunąć auta.
|
Zamek Grodziec |
|
Zamek Grodziec |
|
Zamek Grodziec |
Ogromnie zżerała nas ciekawość, co zastaniemy dalej i ile jeszcze razy tego dnia wypowiemy nasze standardowe WOW. Zakupiliśmy, więc szybko wejściówki (cena 10 PLN) i ruszyliśmy w kierunku zamkowego dziedzińca, na którym miała się odbywać impreza. Tym co nas zaskoczyło w pierwszej kolejności była wielkość całego kompleksu. Z zewnątrz zamek wydawał się znacznie mniejszy, niż w rzeczywistości był, gdy już się przekroczyło jego progi. Imponujące wrażenie robiła zwłaszcza dobrze zachowana część pałacowa, tak zwane Palatium, której prawdziwą ozdobę stanowiły piękne okna oraz okazały portal wejściowy z herbem dawnych właścicieli.
|
Zamek Grodziec – Palatium |
Zgodnie z programem Święto Kwitnącej Przylaszczki i Zawilca miało się oficjalnie rozpocząć o godzinie 13, co nie oznaczało oczywiście, że osoby, które przyjechały wcześniej miały powód by się nudzić. My do Grodźca dotarliśmy krótko po 11, a otwarte były już wszystkie kramy z regionalnymi wyrobami. Wśród tych ostatnich na szczególną uwagę zasługiwały miody z okolicznych gospodarstw oraz nalewki, do degustacji których lekko oszołomionych turystów sugestywnie i skutecznie namawiała ich sprzedawczyni. Oto jeden z przykładów dialogu zasłyszanego w pobliżu jej kramu: „Spróbuje Pan naleweczki. Nie dziękuję. Dziękować to Pan będzie jak się napije. No dobra niech Pani da tej naleweczki…” Jakby nie patrzeć cały region słynie z wytwarzania wyjątkowo dobrej jakości trunków, a także pasiek rozsianych po okolicznych wsiach, co tylko potwierdza prowadzący m.in. przez Grodziec, Szlak Miodowo-Winny. Poza uszczuplaniem swojego portfela, chętni mogli również sprawdzić umiejętności łucznicze, mierząc się z oddaloną o kilka metrów tarczą. Niejeden ze śmiałków z pokorą musiał po swojej próbie przyznać, iż wcale nie jest to prosta sztuka. Najważniejsze jednak, że wszystkim dopisywał pozytywny nastrój. Co warte podkreślenia zarówno sklepikarze jak i cała obsługa zamku przebrana była w historyczne stroje z różnych epok, dzięki czemu doskonale wpisywali się w atmosferę tego miejsca, stanowiąc jednocześnie nie lada atrakcję dla dzieciaków. Nasza Madzia była wręcz oczarowana widząc z każdej strony „księżniczki” w kolorowych sukniach. Nawet dzisiaj zdarza się jej jeszcze o tym wspominać.
Jedną z wielu atrakcji przygotowanych tego dnia przez organizatorów była możliwość zwiedzenia Zamku Grodziec w towarzystwie przewodnika. Postanowiliśmy z tego skrzętnie skorzystać. Pierwsze oprowadzanie, zgodnie z rozpiską, miało się rozpocząć w samo południe, kiedy nie było jeszcze wielu gości. Wspólnie zdecydowaliśmy, że to najlepsza pora, by odkryć dla siebie kilka tajemnic skrywanych w kamiennych murach tej budowli oraz poznać jej historię. Punkt dwunasta stawiliśmy się więc w wyznaczonym miejscu i ruszyliśmy na ponad godzinny spacer po zamkowych komnatach, korytarzach i krużgankach.
|
Nasz przewodnik po zamku w stroju szwedzkiego żołnierza |
Zwiedzanie, jak nie trudno się było domyślić, rozpoczęliśmy od Palatium, na którego parterze mieliśmy okazję podziwiać imponujących rozmiarów Wielką Salę oraz kolejną już znacznie mniejszą komnatę, zwaną potocznie Pokojem Księcia. Pierwsze ze wspomnianych wyżej pomieszczeń przypadło do gustu zwłaszcza Madzi, której ewidentnie udzieliła się atmosfera tego miejsca. Wczuwając się w rolę bajkowej księżniczki rodem z Disneya postanowiła na samym środku odtańczyć swój pierwszy taniec z wymyślonym królewiczem. Nas jednak surowość bijąca z tej sali nie do końca przekonała. Może gdyby, jak dawniej, w oknach były witraże, a ściany pokrywał tynk to spojrzelibyśmy bardziej przychylnym okiem, a tak no cóż… Zdecydowanie przyjemniejszy okazał się kameralny Pokój Księcia, którego największą ozdobą był wciąż używany kominek. Został on wstawiony podczas wielkiej renowacji zamku na początku XX wieku. Nasz przewodnik zarzekał się, że jeszcze zeszłej nocy palił się w nim ogień, a my nie mieliśmy powodu by mu nie wierzyć, zwłaszcza że faktycznie było tam przyjemnie ciepło.
|
Zamek Grodziec – Sala Wielka |
|
Zamek Grodziec – Sala Wielka |
|
Zamek Grodziec – Kominek w Pokoju Księcia |
Na drugą kondygnację części pałacowej dostaliśmy się krętymi schodami poprowadzonymi bezpośrednio z Pokoju Księcia. Wspinając się po nich od razu trafiliśmy do kolejnej dużej, reprezentacyjnej sali, która oficjalnie nazywana jest Rycerską. To właśnie tu w czasach świetności odbywały się wystawne uczty i bale. Jak się okazało, współcześnie również jest ona regularnie wykorzystywana. Stanowi doskonałe tło dla różnych programów typu reality show, kręconych w Zamku Grodziec przez zagraniczne telewizje. Swoje edycje tworzyli tu między innymi Szwedzi, Francuzi, Rosjanie, czy też Holendrzy. Podczas naszej wizyty żadnych kamer, ani ekip filmowych jednak nie było (może to i lepiej, bo dzięki temu mogliśmy swobodnie zwiedzać), ale jako pamiątka po nich pozostały meble stylizowane na dawne oraz inne elementy dekoracji, które wprawdzie żadnej wartości historycznej sobą nie przedstawiają, ale stały się nieodzowną częścią wyposażenia budzącą wśród turystów spore zainteresowanie.
|
Zamek Grodziec – Sala Rycerska (Książęca) |
|
Zamek Grodziec – Sala Rycerska (Książęca) |
Po zwiedzeniu Sali Rycerskiej kolejny punkt na trasie naszego spaceru po Palatium stanowiły dwie komnaty, które najprawdopodobniej dawniej służyły jako prywatne apartamenty księcia. Celowo używamy tu czasu przeszłego, ponieważ ich funkcja znacząco się zmieniła wraz z przebudową Grodźca w początkowych latach XX wieku. Sprawcą całego zamieszania był Bodo Ebhardt, znany niemiecki architekt, któremu ówcześni właściciele powierzyli pieczę nad pracami budowlanymi oraz przystosowaniem obiektu dla potrzeb turystyki. Stwierdził on, że jeżeli jest zamek to musi być również i kaplica, a że oryginalna znajdująca się w zupełnie innej części kompleksu nie przetrwała próby czasu, postanowił stworzyć ją od nowa. Według nas był to strzał w dziesiątkę, ponieważ obecnie jest to najładniejsze pomieszczenie wśród wszystkich znajdujących się w części pałacowej. W drugim z apartamentów utworzono z kolei zbrojownię, w której podczas oprowadzania mieliśmy okazję przyjrzeć się różnym rodzajom broni dawniej używanych przez rycerstwo i wojsko. Dzieciaki mogły własnoręcznie przekonać się ile ważył typowy miecz, a także posłuchać kilku ciekawostek na temat, tego jak kiedyś prowadzono potyczki. Było też coś w sam raz dla naszej Madzi, która nie mogła posiadać się ze szczęścia kiedy na jej głowie wylądowała prawdziwa korona.
|
Zamek Grodziec – Kaplica |
|
Zamek Grodziec – Kaplica |
|
Zamek Grodziec – Kaplica (widok od zewnątrz) |
|
Jej Wysokość Księżniczka Magdalena |
|
Krata wejściowa na klatkę schodową łączącą oba piętra Palatium |
Zbrojownia była ostatnim punktem zwiedzania Palatium, ale absolutnie nie kończyła zamkowej wędrówki z przewodnikiem. Przed nami był jeszcze spacer po murach obronnych, krużgankach oraz wąskich i niskich korytarzach, gdzie niejeden ze zwiedzających nabił sobie solidnego guza na głowie. Tę część przechadzki zapamiętamy głównie ze względu na niezliczoną ilość krętych schodów, jakie musieliśmy co rusz pokonywać, a to wspinając się, a to schodząc na niższe kondygnacje. Wyszedł z tego całkiem niezły trening kondycyjny, z którego najbardziej szczęśliwa był Madzia lubująca się w „ekstremalnej wspinaczce schodowej”. Nam, pracownikom biurowym zasiedziałym przed komputerami, już tak bardzo do śmiechu nie było (zwłaszcza dnia następnego), chociaż musimy wyraźnie podkreślić, że widoki jakie mieliśmy okazję podziwiać warte były poświęcenia.
|
Zamek Grodziec |
|
Zamek Grodziec |
Jak mówi znane polskie porzekadło „Diabeł tkwi w szczegółach”. W przypadku Grodźca z całą pewnością nie był to diabeł, ale kilka rzeczy, które albo nas zaskoczyły, albo po prostu przypadły nam do gustu podczas zwiedzania. Warto o nich zatem wspomnieć w tej relacji. Bodajże najbardziej interesującym z takich smaczków jest niewielki balkonik „przyklejony” do komina znajdującego się na dachu Palatium. Jak wiele innych elementów powstał on podczas XX-wiecznej przebudowy, zgodnie z projektem Bodo Ebhardta. Jego wyjątkowość wynika z tego, że od początku był przeznaczony dla jednej konkretnej osoby – cesarza Wilhelma II, który w zamyśle architekta właśnie stamtąd miał podziwiać uroczystość ponownego otwarcia zamku i udostępnienia go dla turystów. Trzeba przyznać, że Kaiser widoki miał przednie.
|
Zamek Grodziec – Balkon cesarza Wilhelma II |
Drugim bardzo interesującym miejscem jest pozostawiony jako częściowa ruina donżon (wieża mieszkalno-obronna), pełniący teraz rolę wieży widokowej. Zdecydowanie warto się tam wspiąć, ponieważ z jego szczytu można podziwiać całe pasmo Sudetów, w tym również Karkonosze. Co bardziej obeznani bez problemu odnajdą w krajobrazie Śnieżkę, Szrenicę, czy też Śnieżne Kotły z charakterystycznym budynkiem dawnego schroniska. Dla reszty osób pozostaje zaś panoramiczna tablica z opisami nazw poszczególnych szczytów oraz ich wysokości nad poziomem morza, za którą właściciele zamku mają u nas ogromnego plusa.
|
Zamek Grodziec – Ruiny donżonu |
|
Zamek Grodziec – panoramiczna tablica na wieży widokowej |
Kiedy zakończyliśmy zwiedzanie zamku okazało się, że jest po godzinie 13, a co za tym idzie, Święto Kwitnącej Przylaszczki i Zawilca zaczęło się rozkręcać w najlepsze. Do Grodźca przybyło już znacznie więcej ludzi, a na środku dziedzińca zapłonęło ognisko nad którym ustawiono ruszt tak, aby każdy kto tylko ma ochotę mógł sobie upiec/zgrillować kiełbaski czy chleb. Szkoda, że nie wiedzieliśmy o tym wcześniej, bo również spakowalibyśmy stosowny prowiant. Drugi raz tego błędu nie popełnimy 🙂 Zdążyły się już również pojawić ubrane w tradycyjne stroje zespoły ludowe, które tego dnia miały występować na scenie. Jednak ich obecność nie ograniczała się jedynie do popisów wokalnych. To prawdziwe, prężnie działające instytucje, które wiedzą jak czerpać przyjemność ze swojej pasji, a przy tym pozyskiwać środki na dalszą działalność. Wyróżniały się tu zwłaszcza obrotne panie, które sprzedawały przygotowane własnoręcznie potrawy i ciasta, a także rękodzieło. Nie moglibyśmy sobie odmówić degustacji i musimy przyznać, że zarówno serniki (wszystkie 3 rodzaje), jak i gołąbki oraz pierogi ruskie były przepyszne.
Czas spędzany na biesiadzie i zabawie mijał szybko i nieubłaganie, a Madzia zdradzała już pierwsze symptomy zmęczenia. Przyszła więc pora, by wracać do Wrocławia. Zamek Grodziec opuszczaliśmy z mocnym postanowieniem, że jeszcze do niego wrócimy, przy okazji jednej z kolejnych imprez, których na szczęście nie brakuje. Was również szczerze zachęcamy do odwiedzin w tym niezwykle ciekawym, a zarazem pięknym miejscu. Na pewno się nie zawiedziecie.
A już całkowicie na koniec garść ciekawych i pomocnych linków:
http://grodziec.net/ – oficjalna strona Zamku Grodziec, gdzie znajdziecie m. in. kalendarz imprez oraz najważniejsze informacje praktyczne
Autor: Michał Małko
***
Ola i Michał Małkowie są pasjonatami podróży, a ich miłości do zwiedzania świata nie przerwały narodziny Madzi. Córeczka znakomicie sobie radzi, a jak się okazuje – świat jest coraz bardziej przychylny małym podróżnikom. Ola i Michał prowadzą wyjątkowego bloga Małki w Europie: bardzo precyzyjnie podają informacje praktyczne, sprawdzone „na własnej skórze”. Swoimi doświadczeniami dzielą się także z czytelnikami Swidnica24.pl w cotygodniowym Magazynie. Wszystkie wpisy pochodzą z bloga podróżującego małżeństwa
„Małki w Europie”.