Jak opowiadają stali bywalcy parku przy ul. Armii Krajowej, niespecjalnie przejmują się ludźmi, ale i nie zamierzają się spoufalać. Wiewiórki – rude, czarne – zadomowiły się wśród bukowych drzew.
Wiewiórki codziennie w drodze do pracy spotyka Wojciech Skiślewicz, znany świdnicki choreograf i amator fotografii. Na zdjęciach „złapał” rudego przedstawiciela gatunku.
Miejsce, w którym zadomowiły się wiewiórki, nie zawsze było parkiem. Historię terenów po tej stronie ulicy Armii Krajowej opisaliśmy kilka lat temu. 150 lat był tu cmentarz garnizonowy, istniejący na pewno w 1794 roku, a założony być może już w 1768. To nekropolia z bodaj najbardziej ciekawą historią w Świdnicy, po której został głaz i pomnik, odrestaurowany kilka lat temu. Na tym właśnie cmentarzu w 1864 roku pochowano kilku jeńców duńskich. 400 duńskich żołnierzy w owym czasie więziono w kazamatach wału głównego twierdzy świdnickiej. 22 lata później na polecenie Duńskiego Ministerstwa Wojny na mogiłach zmarłych jeńców ułożono płyty ze śląskiego marmuru Jeszcze w 1946 roku polscy osadnicy mogli zobaczyć 7 marmurowych nagrobków.
Na cmentarzu garnizonowym chowano nie tylko ofiary wojny czy jeńców, ale także zmarłych w wyniku epidemii. Tak było w 1866 roku, gdy podczas epidemii cholery, przyniesionej przez jeńców w wojnie prusko-austriackiej, w Świdnicy zmarło między 350 a 1100 osób (wg różnych źródeł). Na zachowanym przy ulicy Armii Krajowej pomniku widnieje napis, poświęcony temu wydarzeniu. Jednak obelisk nie powstał dla ofiar epidemii, a dla pruskich i austriackich żołnierzy, którzy zmarli z ran w świdnickim lazarecie w 1866 roku. Pomnik postawiono dwa lata później. W 1922 roku na cmentarzu garnizonowym został pochowany młodszy brat słynnego lotnika, Manfreda von Richthofena, nazywanego „czerwonym baronem”. Lothar von Richthofen również był pilotem i zginął podczas lotu samolotem pocztowym. Po raz ostatni na nekropolii przy Armii Krajowej zmarłych pochowano w 1945 roku. W masowym grobie spoczęli żołnierze niemieccy.
Najstarsza część cmentarza jeszcze w XIX wieku została przekształcona w teren rekreacyjny. To tutaj w 1875 roku stanęła drewniana altana, a przed nią urządzono fontannę. W tym miejscu pojawiło się wiele cennych i rzadkich gatunków drzew, które rosną do dzisiaj. Wieżyczka przetrwała do XXI wieku. W roku 2005 ogrodzono ją wysokim płotem, a w 2007 rozebrano. Była w tak złym stanie technicznym, że cała konstrukcja mogła w każdej chwili runąć. Od 10 lat rozmontowana konstrukcja leży na terenie MZEC-u. Wszystkie próby pozyskania środków na odbudowę altany zakończyły się fiaskiem.
/red./