7 grudnia o godzinie 18.00 gościem Świdnickiej Środy Literackiej w Piwnicy Ratuszowej, będzie Maciek Bielawski autor książki Twarde parapety. Natomiast ja już dzisiaj zapraszam Państwa do lektury moich wrażeń.
Autor: Maciek Bielawski
Tytuł: Twarde parapety
Rok wydania: 2016
Wydawca: OSOBNO
Umościwszy się na sypialnianym łóżku, zagłębiłam się w lekturze Twardych parapetów Maćka Bielawskiego. Chciałabym rzec, że było mi wygodnie: sielsko i anielsko, ale coś mnie uwierało w pośladki. Czułam się dziwnie, momentami było mi nawet niewygodnie. Wydawało mi się, że siedziałam na twardym parapecie. Może to dlatego, że przypomniały mi się nie tylko czasy, które już nie wrócą, lecz także te chwile, o których nie chciałabym pamiętać. Choć przyznać muszę, że „z tego parapetu” – przez to osiedlowe, świdnickie okno – mogłam zobaczyć naprawdę wiele. I nie żałuję, choć protagoniście momentami współczułam.
Ale może jednak zacznę od początku…
Maciek Bielawski z pochodzenia świdniczanin napisał książkę niebywale wciągającą, poruszającą – w skondensowanej formie. Krótkie zdania i nierozwleczone rozdziały pozwalają na zachłyśnięcie się PRL-em na nowo. Dla czterdziestolatków i trzydziestolatków będzie to powrót do starych dobrych zabaw, jak choćby gry w kapsle czy wygłupów na trzepaku. Sama podczas lektury wielokrotnie mamrotałam pod nosem: „Ależ to była zabawa!”. Śmiem jednak twierdzić, że dla nowego pokolenia będą to czasy egzotyczne, choć powinny być fascynujące.
Z całą pewnością warto sięgnąć po tę opowieść o młodym chłopaku, który szybko musi odnaleźć się w nowej sytuacji, który widzi rzeczy niekoniecznie przeznaczone dla jego oczu. I muszę przyznać, że w tej książce poczujemy magię PRL-u, dzięki gumie do żucia Donald, telefonom z tarczą, czy pajdom chleba z masłem.
Wydawałoby się też, że najpierw należałoby te czasy przeżyć, żeby poczuć ducha tamtych chwil. Nic bardziej mylnego! Maciek Bielawski bardzo dokładnie i szczegółowo wprowadza nas ten specyficzny klimat, za którym niektórzy tęsknią. Autor w odpowiedni sposób dobiera słowa. Jasno przekazuje treści i sprawnie przeprowadza nas po świecie bohatera, między szarymi, betonowymi blokami w Świdnicy, ukazując drobne sekrety domowego życia i podziałów społecznych.
Żal mi jedynie, że historia jest już za mną, skończyła się tak szybko i tak nieoczekiwanie, że podsyciła moją ciekawość. Zastanawiam się więc, jak potoczyło się późniejsze życie bohatera.
Cóż… Pozostaje mi już tylko polecić Państwu ten tytuł, przepełniony melancholią i rozterkami młodego bohatera. Szkoda byłoby bowiem przeoczyć okazję do poznania tak dobrego debiutu o dzieciństwie, szybkim dorastaniu i tęsknocie za normalnym, ciepłym domem.
Agnieszka Pohl
Agnieszka Pohl – żona, matka, filolog. Ma obsesję na punkcie książek i mlecznej czekolady. Kiedy nie ma pod ręką książki, czyta etykiety na opakowaniach. Stworzyła Obsesyjną Biblioteczkę (http://obsesyjnabiblioteczka.pl), ale częściej znajdziecie ją na blogu (http://obsesyjnabiblioteczka.pl/blog).