Dym snujący się nad ulicą był bardzo dokuczliwy i gryzący. Jeden z mieszkańców Świdnicy postanowił zgłosić sprawę Straży Miejskiej, ale – jak twierdzi – spotkał się z odmową. Przedstawiciel jednostki zaprzecza. Kto może skontrolować i ukarać osoby, spalające śmieci i trujące substancje w piecach?
– Szedłem dziś wieczorem około 20 z centrum Świdnicy na osiedle Młodych. Cała ulica Ofiar Oświęcimskich, część osiedla Zwierzynieckiego i ul. Sybiraków była bardzo zadymiona dymem z pieców węglowych. Jednak dochodząc do okolic McDonald’s-a, okazało się, że owe zadymienie spowodowane jest przede wszystkim przez kamienicę znajdującą się tuż obok przedszkola, a dokładniej ostatnią bramę pod adresem Ofiar Oświęcimskich 43. Rozmawiając ze znajomymi z tych okolic, okazało się, że jest to bardzo częsta sytuacja, powodowana przez dym z tej właśnie kamienicy. Po wejściu do mieszkania poczułem, że moje włosy i ciuchy śmierdzą tym dymem. Postanowiłem zgłosić tę sprawę Straży Miejskiej, jednak dyspozytor odpowiedział, że nie mają uprawnień aby wchodzić do domów i sprawdzać co jest palone w piecach. Co mnie zdziwiło, ponieważ wiele razy w mediach słyszałem odnośnie różnych miast, jak np. Krakowa, że tam Straż Miejska podejmuje takie właśnie działania, co potwierdziła informacja znaleziona teraz w sieci na stronie krakowskiej SM – pisze czytelnik portalu Swidnica24.pl.
Rzeczywiście, na mocy uprawnień nadanych przez prezydenta Krakowa, tamtejsza Straż Miejska wraz z urzędnikami ma prawo skontrolować, co jest spalane w piecach mieszkańców, a także pobrać próby z palenisk do badań. Miasto skorzystało z możliwości, jaka daje Ustawa o ochronie środowiska: Art. 379.1. Marszałek województwa, starosta oraz wójt, burmistrz lub prezydent miasta sprawują kontrolę przestrzegania i stosowania przepisów o ochronie środowiska w zakresie objętym właściwością tych organów. 2.Organy, o których mowa w ust. 1, mogą upoważnić do wykonywania funkcji kontrolnych pracowników podległych im urzędów marszałkowskich, powiatowych, miejskich lub gminnych lub funkcjonariuszy straży gminnych.
Świdnicka Straż Miejska takich uprawnień nie ma. – Co nie znaczy, ze nie kontrolujemy, czym mieszkańcy palą w swoich piecach – zastrzega Jacek Budziszewski z SM. – W okresie grzewczym mamy po kilka zgłoszeń dziennie i każde jest sprawdzane. Jeśli uda nam się ustalić, kto konkretnie doprowadził do pojawienia się dymu, który może budzić podejrzenia, że nie jest efektem spalania węgla i drewna, udajemy się do mieszkania. To, czy lokatorzy nas wpuszczą, zależy wyłącznie od ich dobrej woli, ale dotychczas tylko raz spotkaliśmy się z odmową. W bardzo wielu przypadkach okazuje się, że gęsty dym powstaje podczas rozpalania, a nie z powodu palenia plastikiem czy śmieciami. Czasem gołym okiem widać, że lokator wrzucił do pieca to, co zatruwa później powietrze. W jednym z przypadków był to dywan.
Jak dodaje strażnik, lokatorzy są pouczani, a straż ma prawo nałożyć mandat do 500 złotych, zgłosić sprawę do sądu lub do inspektoratów ochrony środowiska. – Najczęściej wystarczy pouczenie – dodaje funkcjonariusz. – Staramy się uświadamiać ludzi, jak bardzo szkodzą sobie i innym.
Jacek Budziszewski twierdzi, że interwencja ws. zadymienia na ul. Ofiar Oświęcimskich nie została zgłoszona. – Telefony są rejestrowane, każda wizyta osobista zapisywana. Niestety, tej konkretnej interwencji nie odnalazłem. Natomiast o wskazanej przez czytelnika portalu porze została zgłoszona interwencja z ulicy Żeromskiego, która została zrealizowana.
Strażnikom zostały przekazane zdjęcia, wykonane wczoraj na ul. Ofiar Oświęcimskich. Zadeklarowali, że zajmą się sprawą.
/asz/
Aktualizacja: Straż Miejska podjęła interwencję. Jak informuje Jacek Budziszewski, lokator miał zgromadzone do spalania wyłącznie drewno i węgiel. Został poinformowany, że strażnicy będą podejmować kolejne kontrole.