Piłkarze Polonii-Stali Świdnica przerwali fantastyczną serię drużyny Wiwy Goszcz i wywieźli z trudnego terenu w gminie Twardogóra komplet punktów. Po raz ostatni Wiwa przegrała na własnym terenie 26 września 2015 roku, kontynuując efektowną serię 17 spotkań bez porażki!
Już przed spotkaniem w Goszczu świdniccy trenerzy Tomasz Oleksy i Mariusz Miętkiewicz mieli spory ból głowy. Pauzować za kartki musiał boczny obrońca Andrii Kozachenko, a choroba wyeliminowała z gry kolejną ostoję defensywy Patryka Salamona. Szkoleniowcy zadecydowali o cofnięciu na bok obrony Krystiana Jagiełę, a na środku wystąpił 16-letni Jakub Białas. Jak się okazało wybór okazał się strzałem w dziesiątkę, zagraliśmy na zero z tyłu i pokonaliśmy miejscowych 1:0. Warto odnotowania jest to, że średnia wieku środkowych obrońców – Klemińskiego i Białasa wyniosła 17 lat. To prawdziwy ewenement bowiem o ile w przodzie często zdarza się dawać szansę młodym zawodnikom, to zazwyczaj o sile defensywy stanowią bardziej doświadczeni gracze. Średnia wieku całej wyjściowej jedenastki ze Świdnicy wyniosła niewiele ponad 20 lat.
Od początku, spotkanie rozgrywane było w szybkim tempie. Obie drużyny postawiły na ofensywę i dobrze chciały wejść w meczu. Już w 4. minucie Oskar Łuszkiewicz mógł „zdjąć pajęczynę z sieci”, ale strzelając z 16 metrów przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później dobrze prawą stroną urwał się Kamil Szczygieł, dograł futbolówkę na piąty metr, ale niestety nikt nie zamknął akcji. Pierwsze poważne ostrzeżenie dostaliśmy po kwadransie meczu. W naszej szesnastce doszło do sporego zamieszania, w trakcie kilku sekund doszło do trzech strzałów na bramkę Bartłomieja Kota, lecz na nasze szczęście skończyło się tylko na niemałym zagrożeniu. Później inicjatywę posiadali świdniczanie, ale na kolejne świetne okazje musieliśmy poczekać do ostatnich pięciu minut pierwszej odsłony. W tym krótkim fragmencie pojedynku mieliśmy jednak trzy dobre sytuacje. Zaczęło się od efektownego rajdu Łukasza Kota. Nasz boczny obrońca minął dwóch obrońców i zdecydował się na techniczne uderzenie z 16 metrów, górą był jednak golkiper rywali. Swoje dwie okazje miał także Wojciech Szuba, przy pierwszej próbie został w ostatniej chwili zablokowany, a następnie uderzył minimalnie niecelnie.
Pierwsze minuty drugiej odsłony znów należały do Polonii-Stali Świdnica. Robert Myrta zdecydował się na mocne uderzenie z linii pola karnego, ale znów na naszej przeszkodzie stanął bramkarz Wiwy. Chwilę później nasz kapitan Grzegorz Borowy posłał piłkę obok prawego słupka bramki drużyny z Goszcza. Przeciwnicy nie zamierzali składać broni i zerwali się do ataków przejmując na około 10 minut inicjatywę. W 60. minucie przed startą gola uratował nas Bartłomiej Kot, a następnie zawodnik gospodarzy na nasze szczęście główkował minimalnie niecelnie. Później wszystko wróciło do normy. W ostatnim kwadransie ruszyliśmy do huraganowych ataków spychając rywali momentami do głębokiej defensywy. W 81. minucie aktywny tego dnia Wojciech Szuba minął jak slalomowe tyczki dwóch defensorów Wiwy, ale przy próbie strzału został zablokowany przez trzeciego z obrońców. Minutę później prawdziwe „wejście smoka” mógł zaliczyć Paweł Mazanka, który dobrze złożył się do uderzenia głową, ale piłka minęła niestety o centymetry bramkę gospodarzy. W końcu nadszedł doliczony czas gry, a emocje których doświadczyliśmy w trakcie tych 4 minut, moglibyśmy rozdzielić na kilka spotkań. Na start bomba z 25 metrów Wojciecha Sowy. Golkiper Wiwy jedynie mógł odprowadzać wzrokiem piłkę, ale ta odbiła się niestety tylko od poprzeczki. Niedługo potem Łukasz Kot strzelił niecelnie z okolicy narożnika pola karnego. Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a przed wielką szansą stanął Wojciech Szuba. Świdnicki pomocnik wyszedł sam na sam z bramkarzem, próbował lobować rywala lecz futbolówka przeleciała nad poprzeczką. Szuba zrehabilitował się kilkadziesiąt sekund później. Grzegorz Borowy świetnie dograł do naszego pomocnika, a ten precyzyjnym uderzeniem z wnętrza pola karnego umieścił futbolówkę w sieci. To nie był jednak koniec emocji! Sędzia główny odgwizdał wątpliwy faul w okolicy 25. metra od świdnickiej bramki, z sytuacją nie mógł pogodzić się Wojciech Sowa, która za dyskusje ujrzał czerwoną kartkę. Chwilę później jeszcze uderzenie z rzutu wolnego, interwencja Bartka Kota, końcowy gwizdek i wielka radość świdnickiego zespołu. Trzy punkty wywalczone w doliczonym czasie gry, ale uczciwie trzeba przyznać, że jak najbardziej zasłużone. Rywale swoją postawą udowodnili jednak, że nieprzypadkowo twierdza w Goszczu była przez ponad rok nie do zdobycia.
Wiwa Goszcz – Polonia-Stal Świdnica 0:1 (0:0)
Polonia-Stal: B. Kot, Jagieła, Białas, Klemiński, Ł. Kot, Sowa, Szuba, Szczygieł (77′ P. Mazanka), Łuszkiewicz (85′ M. Mazanka), Borowy, Myrta (77′ Filipczak)
/Mateusz Dzień vel Rakoczy, FOTO: Artur Ciachowski/