Jest takie zdanie, w którym każda litera naszego alfabetu występuje dokładnie jeden raz, a które podczas wpisywania go klawiaturą pozwala przy okazji sprawdzić, czy prawidłowo odbijają wszystkie klawisze. Zdanie brzmi: „Pójdźże, kiń tę chmurność w głąb flaszy!”.
Temu podobnych jest oczywiście więcej i co raz ten i ów pisarz albo poeta, lub też dowolnie wybrany student dowolnie wybranego kierunku zmaga się z podobną gimnastyką alfabetyczną.
Na taki eksperyment połasiła się też w tym miesiącu moja klientka, zlecając mi wykonanie narzuty w kolorze biało-szaro-czarno-żółto-niebiesko-czerwonym. Okazało się, że mój mózg doskonale odbija te kolory, ale w jednoczesnym połączeniu na jednej narzucie to już niekoniecznie. Taki kolorystyczny pangram wydał mi się na ten moment niezbyt nęcący. Wiem też, że jeśli sama do czegoś nie mam przekonania, robota idzie mi jak po grudzie, a i efekt prawie nigdy nie jest zadowalający.
Chwilę więc trwała wymiana maili, że może by jednak tę oszałamiającą kolorystyczną sałatkę ograniczyć nieco… na przykład do kolorów dwóch. Klientka miała jednak swoją wizję. Co prawda wahała się pomiędzy wersją zdecydowaną i kontrastową, a pastelową, gdzie na patchworku z gracją tańczyłyby błękit, przyszarzała żółć i wypłowiała czerwień. Targana wątpliwościami wróciła jednak do rozmowy następnego dnia z wiadomością: „nie po to malowałam sypialnię na czerwono i nie po to nad łóżkiem powiesiłam nieprzyzwoitych rozmiarów reprodukcję Pieta Mondriana, aby teraz uciekać się w mdłe pastele.” I to był koniec dyskusji.
Tyle mi wystarczyło, żeby mnie ostatecznie do pomysłu przekonać. Kompozycje Mondiana to coś, co w czasach mojego liceum było na topie… na topie wszystkich topów. Malowaliśmy w te kwadraty swoje koszulki. Okładaliśmy w Mondriana zeszyty. Można więc zrobić i patchwork inspirowany taką ideą. Czemu nie…
Praca poszła gładko. Jak zwykle przy patchworkach koty były bardzo pomocne. Gotowa narzuta cieszy oko. Nie jestem tylko pewna, czy urządzona w ten sposób sypialnia, która w swoim założeniu ma być pomieszczeniem, w którym można wypocząć i się po dniu pracy wyciszyć, prędzej czy później człowieka nie pokona. I czy po pewnym czasie nie będzie chciał wymienić Mondriana na Malewicza – tego od czarnego kwadratu. Wiecie…
Beata Norbert
Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na atrillo.pl