Trzeci dzień trwają prace na 65 km w Wałbrzychu. Ciężki sprzęt zdejmuje kolejne warstwy ziemi z odcinka, który znajduje się najdalej od domniemanego wlotu do tunelu. – To konieczność, musimy zacząć kopać w miejscu umownie oznaczonym przez nas nr 3, bo w przeciwnym razie nie mielibyśmy potem żadnej możliwości manewru – wyjaśnia Andrzej Gaik, rzecznik prasowy odkrywców. – Koparki natrafiły na warstwę iłu. To zastanawiające, ponieważ nigdzie w pobliżu ten rodzaj gleby nie występuje. Niewykluczone, że zostały nawiezione przez Niemców specjalnie jako warstwa izolacyjna.
Obecnie z poszukiwaczami pracują dwie ekipy geologów, które mają wyjaśnić, skąd się wzięły. Tymczasem powoli przecinana jest cała korona nasypu. Prace postępują systematycznie, ale niezbyt szybko. Do tej pory wykonano dół o głębokości ponad 4 m.
– Musimy uważać, aby nie zerwać kabla światłowodowego – tłumaczy Andreas Richter – w przeciwnym razie koszt naprawy byłby tak duży, że musielibyśmy zakończyć nasze poszukiwania. A do tej pory kosztowały 65 tys. zł.
Przy poszukiwaniach pracuje około 60 osób. Andrzej Gaik opowiada, że mimo iż jeszcze nie natrafiono na żaden ślad złotego pociągu, poszukiwacze nie tracą rozpędu. – Niemcy tak to schowali, żeby nie można było zbyt szybko znaleźć – wyjaśnia ze stoickim spokojem.
/red./