Po każdym większym deszczu tworzą się tu gigantyczne kałuże i nie ma szans na to, żeby przejść suchą nogą – alarmuje jeden z czytelników Swidnica24.pl. Rzecz dotyczy ścieżki nad zalewem Witoszówka. Czytelnik oczekuje naprawy nawierzchni, ale jest problem. W świetle przepisów tą ścieżką nie wolno chodzić.
Czytelnik ma rację, że przejście po koronie tamy nad zalewem Witoszówka jest przez mieszkańców Osiedla Słowiańskiego uznawane za oczywisty skrót do centrum miasta. Dla spacerowiczów, którzy chętnie pojawiają się nad zalewem, to także zupełnie naturalna trasa, a wchodzenie na ścieżkę sugeruje poprowadzony w tym kierunku chodnik z osiedla. Tymczasem zgodnie z przepisami tama jest urządzeniem wodnym, na które osoby postronne nie mają wstępu. – Odpowiednie tabliczki z zakazem są ustawione z obu stron tamy – mówi Beata Kwiatkowska, kierownik świdnickiego oddziału Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Wrocławiu. Przyznaje, że ten zakaz nigdy nie był przestrzegany. Dowodem na „przymykanie oka” są choćby worki na śmieci, które rozstawiają i zbierają DZMiUW. Jednak o usankcjonowaniu przejścia nie ma mowy. Nie ma też szans na utwardzenie ścieżki, choć prośby to były już do zarządcy kierowane – W tej sprawie prowadziliśmy korespondencję ze Strażą Miejską, ale obiekt nie podlega Gminnemu Regulaminowi Utrzymania Porządku i Czystości, nie jest chodnikiem i w związku z tym żadne inwestycje dotyczące nawierzchni nie wchodzą w rachubę – informuje kierowniczka. Dodaje jednak, że ścieżkę codziennie widzi z okna i takie sytuacje, jak na zdjęciach przesłanych przez czytelnika, zdarzają się wyłącznie po bardzo dużych opadach lub roztopach. I pociesza, że nikt nie zamierza trasy zamykać za szlabanami.
/asz/
Zdjęcia nadesłane