Dla radnego Dariusza Sienki jest zwyrodnialcem, dla prezes Fundacji Symbioza Sylwii Osojcy postacią historyczną, o której warto poważnie porozmawiać w kontekście promocji Świdnicy. Manfred von Richthofen, as niemieckiego lotnictwa z czasów I wojny światowej, uwielbiany na całym świecie, dla miasta, w którym stoi jego rodzinny dom, jest nie lada kłopotem. Na kwiecień fundacja zapowiada debatę.
Nazywany Czerwonym Baronem od koloru swojego trójpłatowca Fokker lotnik zasłynął ze skuteczności. Przez rok odniósł 80 zwycięstw w walkach powietrznych. Pilot zginął 21 kwietnia 1918 roku nad przełęczą Morlantcourt. Zaraz po śmierci wówczas 25-letniego Richthofena w jego rodzinnej willi przy obecnej ulicy Sikorskiego powstało muzeum, a w parku naprzeciwko – pomnik, którego pozostałości wciąż można zobaczyć.
Pamiątkowa tablica w ogrodzie przy ul. Sikorskiego. Zdjęcie wikipedia.
Na świecie powstało około 80 rekonstrukcji Fokkera, działa mnóstwo stowarzyszeń i fanklubów. Świdnica tego niegasnącego zainteresowania nigdy nie wykorzystała. Ze strony władz miasta – bez względu na opcje polityczną – temat w ogóle nie był podejmowany. Wiele lat o przywrócenie w Świdnicy pamięci i Czerwonym Baronie zabiegał Jerzy Gaszyński. To on doprowadził do umieszczenia w ogrodzie przy willi Richthofenów pamiątkowej tablicy i w 2012 roku razem z Sławomirem Gabrysiem z Muzeum Broni i Militariów w Witoszowie Dolnym wybudował replikę Fokkera. Samolot nigdy nie pojawił się w Świdnicy.
Na niczym skończyły się także plany Konrada Tondery, który opracował projekt Parku Asów Lotnictwa. – Tondera wybrał przedstawicieli sił powietrznych spośród wszystkich państw biorących udział w I wojnie światowej. I właśnie im zostaną poświęcone ścieżki tematyczne, a także ich nazwiska pojawią się na ruinach dawnego mauzoleum Czerwonego Barona, który będzie ich symbolicznym grobowcem. Na symbolicznej mogile miałyby się znaleźć splecione symbole państw centralnych – krzyż i państw ententy – kokarda. Z kolei przy wejściu do parku od ulicy Komunardów ma się znajdować pomnik wszystkich ofiary I wojny światowej. – tak o planach pisaliśmy w 2013 roku. Nic z nich nie wyszło .
– Przestańmy się spierać po kątach. Spotkajmy się na otwartej debacie poświęconej tej postaci! Zapraszam na nią już dziś wszystkich zwolenników i przeciwników promowania miasta poprzez legendę Czerwonego Barona. Czas usiąść do wspólnego stołu i zastanowić się wspólnie – ile Świdnica jako miasto może zyskać na wykorzystaniu tej postaci w swoich działaniach marketingowych, a ile stracić. Porozmawiajmy o tym wspólnie i przestańmy udawać, że nie ma problemu. Odkładanie go na kolejne lata i jest bez sensu. Każdy głos w tej dyskusji jest ważny. Pod warunkiem, że jest merytoryczny i poparty sensownym argumentem. Pospierajmy się na argumenty. Przekonajmy jedni drugich do swoich racji – apeluje Sylwia Osojca i zaprasza w kwietniu do debaty. Sama co do roli pilota, jaką może odegrać w promowaniu miasta, nie ma wątpliwości:
1. „Czerwony Baron” jest marką rozpoznawalną na świecie przez każdą grupę wiekową.
2. „Czerwony Baron” jest gotowym produktem marketingowym, którego Świdnica nie wykorzystuje z powodów problemów tożsamościowych, socjologiczno-społecznych (m.in. wynikających z tego, że niektórzy z nas nie lubią Niemców i manipulują wątkami historycznymi dotyczącymi osoby MVR).
3. „Czerwony Baron” może stanowić wyrazisty, rozpoznawalny markowy produkt turystyczny Świdnicy.
4. Świdnica i jej okolice już dzisiaj – mimo braku wyraźnych działań ze strony władz samorządowych – kojarzone są w świecie z miejscem zamieszkania „Czerwonego Barona” najsłynniejszego lotnika I wojny światowej.
(Potwierdziły to badania, które przez ostatnie lata wykonywałam osobiście oraz w ramach grantu, jaki otrzymała Fundacja Symbioza. Z 1000 pytanych osób ponad 90% odpowiedziało, że Świdnica jest gotowa na wykorzystanie do promocji postaci Czerwonego Barona).
Zdjęcie za wikipedia.
Na pomysł Sylwii Osojcy ostro zareagował radny Dariusz Sienko. „Pani Sylwia Osojca-Kozłowska zaprasza zainteresowanych do udziału w debacie dotyczącej promocji Świdnicy poprzez niejakiego „zwyrodnialca” Manfreda von Richthofena. Człowiek, któremu do rycerskich zasług było odlegle daleko cytat.„Mój obserwator strzelał z karabinu maszynowego do żołnierzy rosyjskich, a my mieliśmy z tego dziki ubaw”. Piloci myśliwców niemieckich wystawiali Manfredowi ofiarę, aby ten mógł zdobyć następny punkt na liście zestrzelonych samolotów. „Czerwony Diabeł”, „Czerwony Baron” nie jest godzien być rozpatrywanym w charakterze promocji Świdnicy. Były Prezes Stowarzyszenia Manfred von Richthofen Dariusz Sienko.” – napisał na swoim profilu na FB. Zaskakujące jest to, że przedstawia się przy tym jako były prezes Stowarzyszenia Manfreda von Richthofena, a na zdjęciu profilowym stoi przy replice Fokkera. Skąd taka drastyczna zmiana? Niestety, z radnym na razie nie udało nam się skontaktować.
Pomysł Fundacji znalazł tymczasem sojusznika w Róży Stolarczyk ze Świebodzic, która brała udział w przekonaniu swojego rodzinnego miasta do promowania takich postaci jak Gustav Becker, von Kramstowie czy Emil Krebs. Co prawda to postaci z niemieckiej historii Dolnego Śląska, ale zasłużone dla nauki i rozwoju techniki. Czerwony Baron na pewno jest o wiele bardzie kłopotliwy, bo przecież był bohaterem niemieckiej, wrogiej armii. Czy odciąć się od kontekstu i wybrać z legendy tylko to, co zachwyca ludzi na całym świecie – czyli legendę asa przestworzy? Czy dać sobie spokój? Debata z cała pewności zapowiada się bardzo ciekawie.
Więcej o pomyśle Sylwii Osojcy TU.
/asz/