Ambitny plan zamierzać wdrożyć w życie nowy komendant świdnickiej Straży Miejskiej. Jan Łętowski, do niedawna zastępca szefa tej jednostki, wygrał konkurs na stanowisko i marzy o tym, by strażnicy byli postrzegani jako przyjaciele mieszkańców. Na pierwszym planie ma być rozmowa, profilaktyka i edukacja, na samym końcu przewidziane prawem represje.
Obejmuje pan dowodzenie jednostką, która od mieszkańców dostała czerwoną kartkę. Jak pan zamierza poradzić sobie w sytuacji, w której na włosku zawisło istnienie formacji?
Przyczyn złej opinii jest wiele, ale ta, która wysuwa się na plan pierwszy, to oczywiście fotoradar. Wiemy, jak w Polsce było realizowane to zadanie i z jaką krytyką się spotykało. Jestem przekonany, że akurat w przypadku Świdnicy fotoradar przysłużył się do podniesienia poziomu bezpieczeństwa tam, gdzie to było naprawdę potrzebne, czyli w okolicach szkół i placówek, w których są dzieci. Jestem przekonany, że miedzy innymi te działania sprawiły, że nigdy w tych miejscach nie zginęło żadne dziecko. Kwestia fotoradaru została już rozwiązana, więc nie będzie już powodu do oceniania strażników przez pryzmat tego urządzenia. Przed nami na pewno dużo do zrobienia.
Co najważniejsze?
Służba Straży Miejskiej ma być bliżej mieszkańca, a to oznacza szybszą reakcje na zgłoszenia i dotarcie do źródła problemu. Wiele zdarzeń, do których jesteśmy wzywani, albo nie leży w naszych kompetencjach, ale w ogóle nie jest nawet wykroczeniem. rzecz w tym, ze strażnicy dysponują ogromną wiedzą o instytucjach, które mogą pomóc. Rolą strażnika będzie wykazanie się empatią, indywidualnym podejściem do sprawy i wreszcie faktyczną pomocą. podkreślam – nawet w sytuacjach, w których sprawa nie znajduje się w katalogu zadań Straży Miejskiej. Mieszkańcy bardzo często do nas dzwonią, bo nie wiedzą, do kogo się zwrócić. I nie muszą tego wiedzieć. Naszą rolą będzie udzielić informacji i pomocy w rozwiązaniu problemu.
Takim nierozwiązanym problemem są psie odchody. Niby nic szczególnie poważnego, ale to jedna z najbardziej denerwujących kwestii. Są jakieś pomysły?
Jak w przypadku złego parkowania bardzo łatwo jest dotrzeć do sprawy, tak w kwestii psich odchodów rzecz się komplikuje. Nawet przyłapany na „gorącym uczynku” właściciel psa twierdzi, że właśnie miał posprzątać i sprząta przy strażnikach. Chcemy doprowadzić do tego, by dla świdniczan, którzy mają psy, sprzątanie po pupilach było naturalnym odruchem. Jak to zrobić? Rozmawiać i zachęcać. Po wielu skargach dotyczących terenów przy ulicy rotmistrza Pileckiego, znajdujących się nieopodal Zespołu Szkół Specjalnych, strażnicy rozmawiali z każdym napotkanym właścicielem psa, nakłaniając w taktowny sposób po pierwsze, do trzymania zwierząt na uwięzi, po drugie, do sprzątania. Jak się okazało, to był trafiony pomysł. Skargi praktycznie ustały. Będziemy wiec rozmawiać w całym mieście. Proszę mieszkańców przy tej okazji, by nie traktowali patroli jak wrogów, by zgodzili się na te rozmowy. Nie każdy musi znać przepisy i zasady, a strażnik chętnie je przypomni zamiast karać mandatem.
Na tym problem zwierząt się nie kończy. Co z wałęsającymi się po ulicach psami? Zarówno urzędnicy, jak i strażnicy od lat są krytykowani za stosowanie tzw. obserwacji przed odłowieniem bezpańskich zwierząt.
Z mojego wieloletniego doświadczenia, a pracuje w Straży Miejskiej od początku, od 1991 roku, wynika, ze 90% biegających bez opieki zwierząt miało właścicieli, którym albo uciekły, albo którzy niefrasobliwie sami je wypuszczali na spacer. Zapewniam, że nasi funkcjonariusze mają ogromna wprawę w odnajdywaniu właścicieli, nawet mimo tego, że bardzo mało zwierząt ma chipy. A jeśli pies rzeczywiście okazuje się bezpański, powiadamiamy Urząd Miejski, który współpracuje z weterynarzami i schroniskiem w Jeleniej Górze. Myślę, że świdniczanie są coraz bardziej odpowiedzialni i świadomi swoich obowiązków. Obecnie otrzymujemy 2-3 zgłoszenia w tygodniu o psie bez opieki, a pamiętam, gdy zaczynałem pracę, że było ich po kilkanaście dziennie, a watahy czworonogów na Rynku nikogo nie dziwiły. Po dwudziestu paru latach mamy kolosalną zmianę.
W straży pracuje 40 osób, służba trwa 24 godziny na dobę. Trudno oczekiwać, że strażnicy będą wszędzie, ale mieszkańcy narzekają, że funkcjonariuszy albo nie ma, albo „snują się”. Co pan zrobi, żeby to zmienić?
Świdnica jest podzielona na rejony i strażnicy są do nich przypisani. Na pewno postawię na rotację, czyli przenoszenie funkcjonariuszy tam, gdzie akurat są najbardziej potrzebni, bez względu na to, jaki rejon jest im przydzielony. Patrol nie musi być przywiązany do miejsca. Nowy model już przetestowaliśmy na osiedlu Zawiszów, gdzie zmorą mieszkańców były osoby pijące alkohol wokół pawilonów, a potem zanieczyszczające okoliczne skwery. Ustaliliśmy sprawców, zostały wyciągnięte konsekwencje i nie mamy sygnałów, by problem się powtarzał. Zachęcam wszystkich mieszkańców do zgłaszania problemów. Nie zawsze udaje się zaradzić od razu, ale proszę o determinację i tak częste ponawianie zgłoszeń, aż w końcu uda nam się sprawę pozytywnie zakończyć. Nie zawsze od razu udaje się ustalić sprawców.
Wkrótce przeprowadzka na dworzec Świdnica Miasto. To szansa czy kłopot?
Zazwyczaj zmiany przyjmowane są z dużą niechęcią, ale nie tym razem. Załoga wypowiada się bardzo pozytywnie o nowej siedzibie. Dworzec to piękne, reprezentacyjne miejsce, będziemy też bliżej centrum miasta…
…i od razu przypilnujecie Centrum Przesiadkowego.
Oczywiście, chociaż proszę pamiętać, że w miejscu dowodzenia zawsze jest najmniej ludzi. Będziemy się bardzo starać, żeby ochronić to miejsce.
Jaki cel chce pan osiągnąć?
Chciałbym, żeby mieszkańcy byli dumni ze Straży Miejskiej. Wiem, że nie da się zadowolić wszystkich, ale będę dążył do tego, by strażnik był postrzegany jako przyjaciel.
Rozmawiała Agnieszka Szymkiewicz