Kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu pierwszej projekcji jak żagiel złożył się 100-metrowy ekran. Istniało podejrzenie, że pod olbrzymią płachtą mogą być widzowie. Fatalny start zafundowała pogoda nowej letniej inicjatywie w Świdnicy. Na Rynku ponad 300 widzów przyszło do „Kina pod chmurką”.
Świdniczanie mieli obejrzeć dwa filmy, Morze Potworów i Tajne służby. Pokaz, opłacony przez miasto, zorganizowała doświadczona firma, która w Świdnicy organizowała podobne wydarzenie przed Tesco. Dzisiaj olbrzymi ekran ustawiono u wylotu w ulicę Grodzką. Konstrukcję stabilizowały dwie kadzie z wodą, każda o wadze 1 tony. Około 21.40 zerwał się gwałtowny wiatr. Dosłownie jeden podmuch wystarczył, by kadź została przesunięta o kilka metrów, a ekran złożył się jak żagiel, opadając na pierwsze rzędy krzeseł. Kto mógł, rzucił się do składania ekranu i poszukiwania ewentualnych ofiar. – Pobiegłem na pomoc, byłem z drugiej strony ekranu, próbowałem z obsługą ratować zerwany mocujący pas. Jak przyszedł wiatr, to wylecieliśmy jak z procy – opowiada jeden z widzów. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale część osób zareagowała silnym wzburzeniem i płaczem.
– Jest mi żal – nie ukrywa zastępca prezydenta Szymon Chojnowski. – Letnie kino sprawdza się w całej Polsce, a u nas taki pech. Na pewno się nie poddamy.
Jak dodaje Anna Rudnicka, dyrektorka Świdnickiego Ośrodka Kultury, firma odpowiedzialna za projekcję, nigdy wcześniej nie miała podobnych problemów. – Na pewno nie zrezygnujemy z „Kina pod chmurką”, ale musimy znaleźć lokalizację, która będzie bezpieczniejsza. Niestety, w Rynku nie ma innego rozwiązania, poza tym, które zostało wykorzystane dzisiaj.
/asz/