Nie oglądali się na to, czyje są tereny nad płynącą przez Świdnicę Bystrzycą, zakasali rękawy i ruszyli do porządków. Ponad sto worków w trzy godziny zapełniło się śmieciami. Blisko 50 społeczników, zaproszonych do akcji przez Marię Ziębę, Cypriana Skałę i Marka Miecznikiewicza wysprzątało brzegi i przyległe tereny od mostu żelaznego przy ul. Wrocławskiej aż do mostu w Kraszowicach.
O 11.00 nad rzekę ruszyły 3 grupy. Dwie od mostu żelaznego, jedna z Kraszowic. Wśród sprzątających byli okoliczni mieszkańcy, działacze różnych stowarzyszeń, prezydent z zastępcami, kilku urzędników miejskich, trzech radnych, a także osoby z odległych rejonów miasta, którym po prostu żal, że rzeka jest tak zaniedbana. Spontanicznie do akcji włączyli się dwaj bezdomni ze schroniska Brata Alberta.
Nad brzegami znajdowano wszystko, poczynając od dziesiątków par butów, przez setki worków, puszek po pampersy i karmę dla kotów. „Niczyja” rzeka przyciąga amatorów picia pod gołym niebem i to oni zostawiają najwięcej odpadów i butelek. Po rodzaju butelek można zaryzykować stwierdzenie, że świdniczanie najbardziej lubią „małpki”. Wielu spacerowiczów, korzystających z pięknej pogody, przyglądało się osobom zbierającym śmieci. Najczęstszy komentarz – Po co to robić, przecież zaraz z powrotem naśmiecą. Być może jednak ta akcja da impuls do rozpoczęcia na nowo dialogu z zarządcą rzeki, Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej, a co za tym idzie, uda się zawrzeć porozumienie o stałym utrzymaniu czystości nad rzeką. Sytuację poprawiłoby także systematyczne usuwanie zarośli i koszenie trawy. Podczas porządków powrócił również temat stworzenia kilkukilometrowej trasy spacerowej nad brzegami Bystrzycy. Wszystkie te pomysły usłyszał zastępca prezydenta Marek Suwalski.
Akcję wsparł Urząd Miejski, zapewniając pomoc logistyczną, worki, rękawice, grabie i napoje. Worki odebrał ZOM. Na zakończenie uczestnicy sprzątania rzeki odpoczywali przy ognisku, przygotowanym na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji.
/asz/
