Zupełnie niedawno trafiłam w sieci na strony poświęcone działalności organizacji zgrupowanych wokół fundacji Cohabitat. Ruch promuje działania nastawione na tworzenie i takie reorganizowanie swojego najbliższego otoczenia, aby w jak najszerszym stopniu wykorzystywać materiały i surowce, które w sposób naturalny się w tym otoczeniu znalazły. Kładzie się więc nacisk na korzystanie z naturalnych zasobów, przetwarzanie, wtórne wykorzystanie. W całej tej idei szczególnie uwodzi mnie słowo „samowystarczalność”.
Przyjemnie jest myśleć, że wszystkie elementy (ludzie, zasoby, rzeczy, budowle) stanowią system jednakowo ważnych, zależnych od siebie elementów. Przy tak rozbudowanym i skomplikowanym systemie zależności trudno stracić równowagę. A odwracając to myślenie: łatwo tę równowagę zyskać. I – co równie ważne i budujące moje osobiste poczucie bezpieczeństwa – utrzymać. Lecz to nie czas ani miejsce na szczegółowy wywiad. Ten być może nadmiernie rozbudowany wstęp miał mi dać jedynie pretekst do stworzenia świątecznej dekoracji w klimacie ideologii, która zawróciła mi ostatnio w głowie. Samowystarczalność w końcu! I odnawialność! Oto hasła afrodyzjaki cohabitatowej ideologii.
Etap 1.
Słomiany wianek owijam bielonym sizalem (włóknem kokosowym). Sizal mocuję na wianku za pomocą żyłki. Wianek owinąć też można zwykłym, pachnącym sianem.
Etap 2.
W ciepłej wodzie myję dokładnie skorupki z jajek. Po wysuszeniu przyklejam je na całym obwodzie wianka. Pomiędzy skorupkami wklejam również ujęte w pęczki ptasie piórka, trawione liście, suszone kwiaty, bazie, fragmenty gałązek. Gotowe!
Beata Norbert