Muzyka nawet w zakładzie mechanicznym poprawia klimat i ma znaczenie dla klientów – m.in. takiego argumentu w mowie końcowej użył adwokat reprezentujący ZAIKS. W świdnickim Sądzie Okręgowym zakończył się proces, któremu przygląda się wielu przedsiębiorców i usługodawców. Fryzjer z Wałbrzycha nie chce płacić Stowarzyszeniu Autorów za to, że w jego małym salonie stale gra radio. Chodzi o kwotę około 1000 złotych.
Mecenas Maciej Mataczyński i Marcin Węgrzynowski
Przypomnijmy. Marcin Węgrzynowski prowadzi niewielki salon w Wałbrzychu. – Jedno pomieszczenie, wszystkiego 25 m2, żadnych uczniów, a cały personel to ja. Na ogół jestem sam z klientką, bo każdą panią umawiam na konkretną godzinę. Radio jest stare, na ogół ściszone albo zagłuszone przez suszarki. Jakie to rozpowszechnianie muzyki? – denerwuje się fryzjer. Po raz pierwszy inspektorzy ZAiKS-u pojawili się u pana Marcina w styczniu zeszłego roku i zażądali na mocy ustawy o prawach autorskich wykupienia licencji i wnoszenia comiesięcznych opłat z tytułu tantiem dla muzyków. Fryzjer nie zgodził się, przekonując, że nie ma tu mowy o publicznym odtwarzaniu utworów. By nie było żadnych wątpliwości, wywiesił kartkę z apelem do klientek, by nie słuchały radia, bo dźwięki z niego płynące przeznaczone są tylko dla uszu personelu, czyli pana Marcina. – Nawet ja sam dobrze tego radia nie słyszę, bo przecież zajęty jestem układaniem fryzury, rozmową, doradzaniem – przekonuje właściciel salonu. Tym, że nie dla radia i muzyki w nim puszczanej przychodzą do pana Marcina, świadczą same panie. Aż 272 z nich podpisały stosowne oświadczenia.
Podczas dzisiejszej rozprawy jako świadkowie zeznawali dwaj kontrolerzy ZAIKS-u. Zgodnie stwierdzili, że to nie jest ważne, czy muzykę słychać głośno, czy nie, płacić trzeba, jeśli odtwarzana jest w miejscu powszechnie dostępnym. – Bo ona powstała dzięki talentowi konkretnych ludzi, dla których jest to źródło utrzymania. Nie ma znaczenia, czy to jest sklep, salon fryzjerski, poczekalnia u dentysty czy warsztat samochodowy. Za utwory objęte ochrona trzeba płacić – argumentował mecenas Krzysztof Zuber. – Ponadto w zakładzie pozwanego emitowane są stacje komercyjne, które przede wszystkim odtwarzają muzykę popularną i lubianą. Nie można twierdzić, ze jest to bez znaczenia, bo na pewno klientek, a tych pozwany ma bardzo dużo, przyciągnęłoby Radio Maryja. Muzyka tworzy klimat, atmosferę, które mają znaczenie.
Zupełnie innego zdania jest sam fryzjer, jak i jego obrońca. Mecenas Maciej Mataczyński powołał się na artykuł 24 ustawy o prawie autorskim, gdzie w punkcie 2. zapisano „Posiadacze urządzeń służących do odbioru programu radiowego lub telewizyjnego mogą za ich pomocą odbierać nadawane utwory, choćby urządzenia te były umieszczone w miejscu ogólnie dostępnym, jeżeli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych.” Jak zapewnił adwokat, ponad wszelką wątpliwość, na podstawie porównania zeznań podatkowych z ostatnich kilku lat, które obejmują również czas, gdy radia w salonie nie było, fryzjer nie zwiększył swoich dochodów. – Nie można wiec mówić o tym, by osiągnął z tytułu słuchania radia jakąkolwiek korzyść – przekonywał Maciej Mataczyński.
Obaj adwokaci powoływali się na rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego u Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w podobnych sprawach. W wielu zapadały zupełnie sprzeczne wyroki.
Świdnicki proces obserwują nie tylko koledzy z branży Marcina Węgrzynowskiego, ale także właściciele małych firm usługowych czy kawiarni. Opłaty nie są niskie – zaczynają się od 50 złotych miesięcznie dla najmniejszych firm. Dodatkowym problemem jest fakt, ze ZAIKS jest jedną z wielu agencji, która ma prawo pobierać opłaty. W sumie jest ich 14.
Ogłoszenie wyroku zaplanowano na połowę kwietnia.
asz