Zawsze była niezależna, uparta i bezkompromisowa. Dzisiaj niegdysiejsze zalety nieuleczalnie chorej pani Zofii stały się prawdziwym utrapieniem. – Robimy wszystko, by mama ostatnie miesiące, może lata, spędziła godnie i szczęśliwie, ale sami byliśmy bezradni. Na szczęście mamy anioła – mówią córka i zięć 87-letniej Zofii.
Aniołem bliscy chorej na nowotwór świdniczanki nazywają pielęgniarkę Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum”, które właśnie świętuje 20-tą rocznicę istnienia. Zostało powołane m.in. dzięki staraniom pierwszej wiceprezes zarządu, Bogusławy Wodzińskiej. To ona wraz z grupą pielęgniarek dostrzegła ogromną lukę w domowej opiece nad osobami w terminalnej fazie choroby nowotworowej. – Żadna przychodnia nie jest w stanie zabezpieczyć nam tak ogromnej pomocy, jaką mamy ze strony Hospicjum – mówią zgodnie córka i zięć pani Zofii. – Kiedy okazało się, że mama nie ma szans na wyleczenie, wpadliśmy w panikę. Jak sobie poradzimy z opieką, z podawaniem leków, z uśmierzaniem bólu, ze stanami lękowymi? Odkąd jesteśmy pod skrzydłami Hospicjum, czujemy się bezpiecznie. Mama ma stałą opiekę lekarską i pielęgniarską, ale to nie wszystko! Mamy ogromne wsparcie psychologiczne, możemy dzwonić po radę o każdej porze dnia i nocy. Nie ma za to słów podziękowania.
– To na pewno jest praca wyjątkowa, wymagająca szczególnego podejścia – tłumaczą pielęgniarki Małgorzata Karpińska i Ewa Stankiewicz. – Jesteśmy przede wszystkim po to, by uśmierzyć ból. Uczymy bliskich, jak zajmować się chorym, jak podawać leki. Przyjeżdżamy kilka razy w tygodniu do naszych podopiecznych. Z wieloma rodzinami łączą nas bardzo silne więzi, które utrzymujemy nawet po śmierci pacjenta. A my? My musimy być silne, umieć współczuć, ale i potrafić zapanować nad emocjami. To nie jest praca, o której można przestać myśleć.
– Zostają u nas naprawdę wyjątkowe osoby – podkreśla wiceprezes Grażyna Kobiałka.– Przez te 20 lat przewinęło się mnóstwo pielęgniarek, ale wytrwały tylko te o szczególnych predyspozycjach.
Świdnickie Hospicjum obejmuje opieką osoby w ostatniej fazie choroby nowotworowej i jest to opieka bezpłatna. Towarzystwo utrzymuje się z dotacji samorządów Świdnicy, gminy Świdnica, Marcinowic, Jaworzyny Śląskiej i Żarowa, a także ze zbiórek. Oferuje nie tylko pomoc lekarską, pielęgniarską, psychologiczną, ale także wypożycza specjalistyczny sprzęt. Ma na wyposażeniu łóżka wielofunkcyjne, koncentratory tlenu, pompy infuzyjne, chodziki, wózki.
– W ciągu 20 lat objęliśmy opieką kilka tysięcy osób, tylko w 2013 było ich 240 – wylicza prezes Dariusz Pawliński. – Działamy przede wszystkim w oparciu o wolontariat i pomoc ludzi dobrej woli. Od lat byliśmy pewni, że pomoc domowa dla wielu osób terminalnie chorych to za mało, że jest ogromna potrzeba zbudowania stacjonarnego hospicjum. Już rok temu rozpoczęliśmy przygotowania. Utworzyliśmy subkonto dla tej inicjatywy, przeprowadzamy kwesty. Dzięki przychylności Rady Miejskiej otrzymaliśmy działkę przy ulicy Leśnej. Mamy też projekt.
Towarzystwo wystartowało z powodzeniem w budżecie obywatelskim i ma otrzymać 900 tysięcy złotych z miejskiej kasy. – To znacząca część potrzebnych środków, cały czas czekamy na ich przekazanie. Szukamy również innych źródeł finansowania – dodaje prezes. To najważniejsze zamierzenie świdnickiego Hospicjum. Przy ulicy Leśnej ma powstać stacjonarny ośrodek, w którym będą panowały prawdziwe rodzinne warunki. – Bo to jest dla nas najważniejsze, by chorzy ostatnie chwile życia spędzili godnie i bez bólu – podkreślają społecznicy.
Agnieszka Szymkiewicz