Niedawno miałam przyjemność gościć w swoich rodzinnych stronach. Pojechaliśmy całą rodziną na jubileusz urodzinowy mojego taty. Z tej też okazji byliśmy zaproszeni na uroczysty obiad do restauracji, w której podano absolutnie fenomenalną zupę. Był to krem ze szpinaku o soczyście ciemnozielonej barwie, aksamitnej i gęstej konsystencji, doskonale doprawiony, podany z kawałeczkami wędzonego łososia. W zasadzie to nie wiem co mnie w tej potrawie najbardziej zachwyciło: obłędny kolor, konsystencja czy smak. Już w restauracji, podpuszczona przez mojego brata wiedziałam, że spróbuję rozpracować ten przepis. Wróciwszy do domu miałam jedno w głowie: kupić szpinak i odtworzyć ową zupę.
Jednak po powrocie do Świdnicy okazało się, że kupienie mrożonego szpinaku jest nie lada wyzwaniem. Czyżby wszyscy świdniczanie zapałali miłością do ulubionej przekąski Papaja? Jeśli tak, to tym bardziej się cieszę, że bohaterem tego odcinka będzie właśnie szpinak. Zdobyłam tylko jedną paczkę, więc proporcje dostosowuję do tej ilości.
Potrzeba:
opakowanie mrożonego szpinaku, wcześniej rozmrożonego lub szpinak świeży
(jeśli używamy świeżego szpinaku to wykorzystujemy same listki bez łodyżek)
2 średniej wielkości ziemniaki
1 mała cebula
2-3 ząbki czosnku
2-3 łyżki oliwy
sól morska do smaku
odrobina cukru
świeżo zmielony pieprz do smaku
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżeczka sosu sojowego lub sosu rybnego (tutaj trzeba się kierować swoimi upodobaniami smakowymi)
Najpierw do garnka o grubym dnie wlałam oliwę. Gdy się lekko rozgrzała, dodałam posiekaną w kostkę cebulę. Cebula musi się zeszklić, więc smażyłam ją na małym ogniu, pilnowałam by się nie przypaliła i mieszałam. Gdy cebula się zeszkliła, dodałam obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki, wymieszałam zawartość garnka, potrzymałam razem 1 minutę, po czym dodałam szpinak. Znowu przemieszałam całość. Po kilku minutach dodałam wodę, lekko posoliłam, posłodziłam, dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek i na małym ogniu pozostawiłam zupę by się gotowała przez jakieś 10 minut. Pamiętajcie: zawartość garnka ma jedynie delikatnie mrugać! Nie może się zagotować. Ta informacja jest istotna dla tych, dla których kolor jest równie ważny jak smak. Po tym czasie potrawę miksujemy. Jeśli konsystencja wyda Wam się zbyt gęsta, można w tym momencie dodać przegotowanej wody. Doprawiamy do smaku, dodajemy sok z cytryny. W trosce o kolor zupy ja dodałam sosu rybnego, który nie przyciemnia potrawy. Można też dodać sosu sojowego lub tradycyjnej przyprawy w płynie. Sos rybny ma jednak jeszcze tę przewagę nad znaną płynną przyprawą, że nie zawiera glutaminianu.
Na talerze wykładamy pokrojonego w drobne kawałki łososia i zalewamy szpinakowym kremem. Można udekorować kwaśną śmietaną. Nam zupę podano bez żadnych dekoracji. Jedynie kelner – uzbrojony w monstrualnej wielkości pieprzniczkę – oprószył zupę świeżo mielonym pieprzem. O tym, że na dnie talerza jest łosoś, dowiedzieliśmy się dopiero podczas konsumpcji. Nader skromny wygląd skrywający całą paletę doznań smakowych…
Czego i Państwu życzę.
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch
Pobierz przepis w PDF
Penelopa Rybarkiewicz-Szmajduch – projektant wnętrz, architekt, właścicielka i szefowa studia architektury wnętrz ARCHIDEKOR, niewielkiej pracowni projektowej mieszczącej się na poddaszu jednej z kamienic świdnickiego starego miasta. Pracownię prowadzi wspólnie z mężem – również architektem. Mama dwóch cudownych córeczek. W kuchni – czarodziejka. O jej wyjątkowym talencie przekonali się znakomici goście bankietów, urządzanych przy okazji Festiwalu Bachowskiego.