Francja ma Brigitte Bardot, Włochy mają Sophie Loren, Czechy Helenę Vondráčkovą, a Świdnica ma Marię Skiślewicz. Takie słowa padły wczoraj ze sceny teatru miejskiego w Świdnicy, gdzie Maria Skiślewicz świętowała jubileusz 55 – lecia pracy twórczej.
Maria Skiślewicz wraz z synem Wojciechem
Maria Skiślewicz pierwszy raz zatańczyła jako sześciolatka, w pociągu, który z Kowla zmierzał na Ziemie Odzyskane. Za „kozaka” dostała pudełko cukierków. Przez lata wychowała pokolenia tancerzy. Wczoraj Maria Skiślewicz, choreograf i popularyzatorka tańca świętowała 55-lecie pracy. Teatr miejski podczas benefisu pękał w szwach. Na scenie zatańczyły zespoły prowadzone przez prawdziwą ambasadorkę Świdnicy. Jako pierwszy wystąpił Zespół Tańca Narodowego i Estradowego „Krąg”, potem przyszedł czas na „Małą Świdnicę”, Zespół Mokrzeszów i Boleścin.
Miłością do tańca panią Marię zaraził Bolesław Stelmaszewski, który prowadził amatorskie grupy taneczne. Została jego następczynią. Wychowała pokolenia tancerzy, którym zaszczepiła miłość do tańców narodowych i ludowych. Od blisko 40-tu lat prowadzi Zespół Tańca Narodowego i Estradowego „Krąg”, który występował dosłownie na całym świecie. Lista krajów jest imponująca – Czechy, Węgry, Francja, Anglia, Irlandia, Niemcy, Bułgaria, Ukraina, Rosja, Portugalia, Włochy, Meksyk, Wenezuela.
Maria Skiślewicz znakomicie radzi sobie także z dziećmi, które tańczą w „Małej Świdnicy”, i z seniorami, z którymi stworzyła Zespół „Mokrzeszów”. Swoją pasją zaraziła syna, Wojciecha Skiślewicza, który od wielu lat wspiera ją w pracy z amatorskimi grupami.
Dostojna jubilatka za swoje osiągnięcia była wielokrotnie nagradzana, m.in. nagrodą kulturalna prezydenta Świdnicy. W 2011 roku została Honorowym Obywatelem Gminy Świdnica.