– Nie rozumiemy, jak mogli ze szpitala Piotrka odesłać do przytułku. Ważył 30 kilogramów i był bardzo chory! Mamy wielki żal do lekarzy – mówi Robert, starszy brat tragicznie zmarłego w Hiszpanii Polaka. Piotr P. umarł 2 października w przytułku dla bezdomnych w Sevilli. 23-latek urodził się i mieszkał na stałe w Świdnicy.
Nieduże, ale bardzo czyste i zadbane mieszkanie. Na kuchennym stole zdjęcia legitymacyjne Piotra i album „Pamiątka I Komunii Świętej” z fotografią uśmiechniętego chłopca. Uderza wielkie podobieństwo do starszego brata. – Słyszeliśmy się ostatni raz na początku sierpnia. Dzwonił z Hiszpanii i mówił, że sobie radzi, ze wszystko w porządku – opowiada Robert. – Nie martwiliśmy się, że tak długo nie ma z nim kontaktu, bo wcześniej potrafił nie dzwonić po dwa, trzy miesiące, a potem się odzywał i wszystko było dobrze. Przynajmniej tak mówił. Nie wiem, może nie chciał martwić mamy.
Piotr w Świdnicy mieszkał z bratem i mamą. Robert jest opiekunem medycznym i często wyjeżdża do pracy za granicę. – W Hiszpanii też byłem, dwa lata, ale to było dawniej – wspomina. – Piotr wyjechał na własną rękę w maju zeszłego roku. Tam podejmował dorywcze prace, przynajmniej tak nam mówił.
Piotr z zawodu był piekarzem. Skończył szkołę zawodową, prowadzoną przez Cech Rzemiosł Różnych w Świdnicy, ale w piekarni pracował bardzo krótko. Potem bywało różnie. – To był bardzo dobry i grzeczny chłopak. Ja o nim złego słowa nie powiem – mówi ekspedientka z pobliskiego sklepu.
– Tak, miał problem z alkoholem – przyznaje brat. – Obawiamy się, że tam, w Hiszpanii, wpadł w złe towarzystwo i ten problem go przerósł. Pani nawet nie wie, ilu tam Polaków mieszka na ulicy! Byłem dwa lata i widziałem. Wpaść w takie towarzystwo jest bardzo łatwo. Nie wiedzieliśmy z mamą, że Piotrek też mieszka na ulicy. Cały czas nam mówił, że jest ok.
Kiedy Piotr wyjeżdżał do Hiszpanii, ważył 60 kilogramów przy prawie 180 cm wzrostu. Jak mówi brat, był zawsze szczupły, ale normalnej budowy. – Do tego szpitala w Sevilli doszedł o własnych siłach, mimo że ważył tylko 30 kilogramów. Czytałem w internecie, że miał zapalenie płuc i oskrzeli. Jak w takim stanie lekarze mogli go wypisać i odesłać do przytułku? Mamy ogromny żal. Przecież mogli go uratować, mógł żyć, był taki młody. Nasza mama jest w ogromnej rozpaczy.
W Sevilli zostało wszczęte śledztwo w sprawie śmierci Piotra. Opinia publiczna jest oburzona tym, jak bezdomny i chory Polak został potraktowany przez służbę zdrowia. Śledztwo monitoruje polska ambasada.
– W najbliższy piątek lecę do Sevilli, mam już bilet – mówi Robert. – Bardzo chciałbym skremować ciało brata i pochować go tutaj, w Polsce. Nie wiem jednak, czy będzie nas na to stać. Nie wiem, może trzeba go będzie zostawić tam na zawsze…