Strona główna Temat dnia Dzieci nie były winne!

Dzieci nie były winne!

10

Małgorzata Mróz, matka ośmiomiesięcznej dziewczynki, która zmarła po pożarze mieszkania przy ul. Sprzymierzeńców w Świdnicy, walczy o wyjaśnienie przyczyn tragedii. – Odwołałam się od decyzji Prokuratury Rejonowej o umorzeniu postępowania. Sugerowanie, że to dzieci mogły zaprószyć ogień, a piece były w porządku, jest skandalem – mówi kobieta.

Małgorzata Mróz z rodziną zamieszkała w nowym miejscu, które udostępniło miasto. Remont został przeprowadzony dzięki hojnym datkom, zebranym po tragedii.

– Kiedy przeczytałam uzasadnienie umorzenia, nie rozumiałam, jak biegły, a za nim prokurator, mógł wyciągnąć takie wnioski – żali się pani Małgorzata, która w jednej chwili straciła najmłodsze dziecko, a z pozostałą dziewiątką została bez dachu nad głową. – W ogóle nie wzięto pod uwagę moich zeznań ani informacji o stanie pieców. Co prawda nikomu prokurator nie postawił zarzutów, ale biegły uznał, że doszło do zaprószenia ognia. Jak? Moje dzieci nie mają dostępu do zapałek i zapalniczki! Ja nie palę, a ich ojciec, który pali papierosy, był w pracy. Jestem przy nich niemal non stop, a tragedia rozegrała się na moich oczach! Widziałam, co się dzieje.

9 listopada ubiegłego roku wróciła z dwójką dzieci z przedszkola. – Nie było mnie 10 minut. Kiedy zbliżyłam się do drzwi, wszystko jeszcze było w porządku, słyszałam radosne powitania. Dopiero za moment pojawiły się czarne kłęby dymu. Starsze dziewczynki opowiadały, że poczuły przeciąg i nagle zrobiło się czarno od sadzy. Drzwi się zacięły, musiałam wybić okno, żeby wejść do środka i ratować dzieci. Wewnątrz było czarno, nigdzie nie było widać ognia. Pojawił się dopiero po kilku minutach!

Małgorzata Mróz skarży się, że od momentu, gdy zamieszkali przy ul. Sprzymierzeńców, były problemy z piecami. – A to u mnie się dymiło, kiedy rozpalali sąsiedzi z góry, albo u nich, kiedy ja rozpalałam. Miejski Zarząd Nieruchomości na samym początku zaznaczył, żeby nie rozpalać na raz we wszystkich 4 piecach, a robić to naprzemiennie. Podobne problemy mieli sąsiedzi. Wielokrotne interwencje w MZN nic nie dawały – opowiada kobieta. – Nie rozumiem, jak biegły mógł nie wziąć tego pod uwagę? Czy ktoś chce sprawę zamieść pod dywan? Nie zgadzam się z tym, żeby moje dzieci żyły w poczuciu winy, bo rzekomo to one miały zaprószyć ogień. To nieprawda!

Jak już informowaliśmy, prokuratura umorzyła sprawę na podstawie opinii biegłego, który sporządził ją metodą eliminacji przyczyn pożaru. Wykluczył m.in. zwarcie instalacji elektrycznej, zapalenie sadzy w kominie i uszkodzenia pieców. Jako najbardziej prawdopodobną przyczynę wskazał zaprószenie ognia. – Odwołanie rozpatrzy sąd, ale w świetle tych informacji, które zostały w nim zawarte, postanowiliśmy jeszcze raz przesłuchać panią Mróz – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin. –  Są tam podane fakty, o których wcześniej nie było mowy.

Odwołanie rozpatrzy sąd. Pani Małgorzata najprawdopodobniej sama będzie dochodziła sprawiedliwości, bo – jak twierdzi – nie udało jej się znaleźć adwokata, który chciałby podjąć się sprawy.

asz

Poprzedni artykułŚwiebodziccy samorządowcy jak olimpijczycy
Następny artykułTragiczny wypadek na krajowej piątce [FOTO]