Jest już maszt i znak informacyjny. – Urządzenie rejestrujące zostanie zamontowane w najbliższym czasie. Jest małe opóźnienie, spowodowane złą pogoda w marcu, ale teraz chodzi już tylko o dni – zapewnia Łukasz Majchrzak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w Warszawie. Nowy fotoradar na drodze krajowej nr 35 w Marcinowicach stanął dokładnie w tym miejscu, w którym niemal 3 lata temu doszło do tragicznego wypadku.
Jeszcze zafoliowany maszt zainstalowano przy przystanku autobusowym w centralnej części Marcinowic. We wrześniu 2010 roku tutaj zginęły dwie kobiety, matka i córka. Uderzył w nie samochód terenowy, popchnięty przez ciężarówkę. Do dzisiaj trwa proces kierowcy Tira, oskarżonego o spowodowanie tego wypadku. Tuż po zdarzeniu mieszkańcy ze zdwojoną siłą zaczęli się domagać ustawienia fotoradaru, o który zabiegali przez wiele lat.
– Nareszcie – z ulgą mówi pani Renata. – Mam nadzieję, że przynajmniej część kierowców zdecydowanie zwolni. Ograniczenia do 50 km na godzinę niewielu przestrzega, przeważnie jadą 70 km i szybciej. Bardzo czekaliśmy na ten fotoradar, choć wiem, że pewnie nie wszyscy będą się nim przejmować.
– Fotoradary w ogóle nie powinny być potrzebne – złości się pan Marek, kierowca z Legnicy. – Często jeżdżę do Norwegii. Tam, jeśli ktoś łamie przepisy, to na pewno nie jest Norwegiem. Potrzebna nam jest zmiana mentalności. Ograniczeń nie wprowadza się ot tak, bo ktoś nie lubi kierowców. Tu chodzi o bezpieczeństwo, ale do nas, Polaków, jakoś to nie dociera.
– Fotoradar w Marcinowicach jest bardzo potrzebny – twierdzi Łukasz Majchrzak z GITD. – Statystyki mówią same za siebie. To bardzo niebezpieczne miejsce. Ja, podobnie jak mieszkańcy, mam nadzieję, że kierowcy zwolnią.
Fotoradar w Marcinowicach będzie jednym z 18 nowych urządzeń rejestrujących w województwie. W sumie – z działającymi w tej chwili fotoradarami – urządzeń tego typu na Dolnym Śląsku będzie 29.