Dlaczego w Świdnicy od przewoźników pobierane są opłaty za korzystanie z przystanków, skoro większość gmin na Dolnym Śląsku tego nie robi? – pyta jeden z czytelników Swidnica24.pl i dodaje – Opłaty te wpływają na wyższe ceny biletów autobusowych dla pasażerów dojeżdżających do pracy lub szkoły, pomijając fakt, że zawierają one również podatek. Jest to wg mnie celowe działanie Urzędu Miejskiego na szkodę mieszkańców całego powiatu. Rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego ripostuje – opłaty są, bo utrzymanie przystanków jest kosztowne.
Możliwość pobierania opłat za wjazd na przystanek daje ustawa o transporcie publicznym, obowiązująca od marca 2011 roku. W ślad za nią Rada Miejska podjęła dwie uchwały, regulujące warunki korzystania z przystanków i cennik. Jak sprawdziliśmy, z tej możliwości nie korzystają m.in. Wrocław, Legnica, Dzierżoniów, Wałbrzych i Świebodzice. – Oczywiście utrzymujemy przystanki, ale to zadanie jest finansowane z budżetu miasta. Legnica nie zamierza wprowadzać opłat w przyszłości – mówi Andrzej Rodak, rzecznik prasowy UM w Legnicy. Podobna odpowiedź uzyskaliśmy w Urzędzie Miejskim we Wrocławiu. W Świdnicy za każde zatrzymanie na przystanku przewoźnicy płacą 5 groszy. – W związku z tym każdy z przewoźników zawarł z nami stosowne umowy i wnosi opłaty za korzystanie z przystanków komunikacyjnych, których właścicielem albo zarządzającym jest miasto – tłumaczy Stefan Augustyn, rzecznik prasowy UM w Świdnicy. – Finalna wysokość opłaty zależy od przedłożonego rozkładu jazdy (liczba przystanków, z których korzysta przewoźnik, liczba kursów, liczba dni itd). Umowę taką posiada 36 przewoźników. Wszyscy, zgodnie z uchwałą, na tych samych zasadach. Co więcej, podobne regulacje wprowadziły bądź wprowadzają inne samorządu bazując na naszych doświadczeniach. Opłaty pobierane są w Strzegomiu – 1 grosz za zatrzymanie na przystanku i 5 groszy za zatrzymanie na dworcu autobusowym.
Ile trafia do miejskiej kasy?
Czytelnik podejrzewa, że pieniądze nie są przeznaczane na to, na co powinny być, czyli utrzymanie przystanków. Z wyliczeń przedstawionych przez rzecznika wyłania się inny obraz. W 2012 r. wpływy z tytułu opłat przystankowych wyniosły nieco ponad 197 tys. zł (brutto). – W tym czasie wydaliśmy ponad 231 tys. zł na remont i modernizację przystanków, utrzymanie w zimie i w lecie oraz sprzątanie. To pokazuje, że i tak dokładamy do utrzymania przystanków rocznie blisko 35 tys. zł – mówi Stefan Augustyn. – Opłaty wnosi każdy z przewoźników, z czego najwięcej w 2012 r. MPK, ponad 123,6 tys. zł rocznie – blisko 63 proc. wszystkich wpłat. Pozostali przewoźnicy w zależności od częstotliwości kursów od 215 zł do ok. 760 zł miesięcznie.
– Ponosimy spore koszty związane z utrzymaniem przystanków – zakup nowych wiat, ich naprawa bądź wymiana, po aktach wandalizmu – dodaje Augustyn. – Do tego dochodzi sprzątanie, odśnieżanie zimą i dbanie o odpowiednie oznakowanie, w celu zapewnienia bezpieczeństwa i komfortu podróżnych. W związku z tym przewoźnicy, którzy świadczą swoje usługi i korzystają z naszych przystanków ponoszą również koszty za ich utrzymanie.
Co z cenami biletów?
Czy rzeczywiście pobieranie opłat od przewoźników za korzystanie z przystanków ma znaczący wpływ na ceny biletów? Ceny biletów komunikacji miejskiej w Świdnicy i Wałbrzychu są niemal identyczne – 2,40 zł za bilet normalny (świdnickie MPK prowadzi także kursy poza miasto i tam obowiązuje osobny cennik), ale już we Wrocławiu czy Legnicy – mimo że opłat za przystanki nie ma – bilety są droższe (3 złote za jednorazowy przejazd). Warto dodać, że ceny ustala Rada Miejska na mocy uchwały, a przewoźnik wyłaniany jest w drodze przetargu. Cena uzależniona jest także od walki o pasażera. Z dominującym dotychczas na trasie Świdnica-Wrocław Guliwerem walkę podjął PKS Świdnica, wprowadzając niedawno tańsze bilety. W tym choćby przypadku trudno mówić o zależności ceny od opłat za przystanki, w grę wchodzi po prostu konkurencja.
asz