O dress codzie ciąg dalszy. Tydzień temu w niewielkim stopniu przybliżyłam temat zasad oraz swoistego savoir vivre modowego, jak ubierać lub nie ubierać się na formalne spotkania urzędowe, by zminimalizować wpadki i nieco uświadomić sobie ogólnoświatowe tendencje. W jaki sposób „noszą się” świdniccy radni płci brzydszej, już wiemy. Teraz kolej na płeć piękną.
Zadanie niby łatwiejsze, ale w konsekwencji wcale nie tak proste, jak mogłoby się wydawać. Panie na pozór mają szersze pole manewru. Do gry dopuścić można garsonki, damskie garnitury, tak cudnie wypromowane przez Yves Saint Laurenta, sukienki wełniane, tweedowe czy wiosenną porą lniane. Pomijam typowe koszule i szkolne zestawienia z czernią lub granatem. Tu liczy się polot i fantazja. Możliwości jest co nie miara. Wypada oczywiście pamiętać o tym, by poza odpowiednią prezencją i strojem dopasowanym adekwatnie do okazji, nie zapomnieć o wygodzie i dobrym samopoczuciu. Mimo ogólnego przekonania to jednak komfort sprawia, że wyglądamy lepiej i czujemy się pewniej. Wracając do tematu pań radnych, moim zdaniem znacząco górują nad panami. Oczywiście panuje maksymalne zróżnicowanie stylów, gustów, o fasonach nie wspominając, ale miałam wrażenie, że mimo tak ogromnej rozpiętości radne wiedzą, kolokwialnie mówiąc, o co chodzi. Niektóre postawiły na klasyczną elegancję, pokazując się w czarnej, wełnianej garsonce, niektóre na styl bardziej awangardowy, a niektóre na kolory i odważne zestawienia tekstylne.
O ile pan rzecznik w monochromatycznym zestawieniu wyglądał bardzo stylowo i elegancko, tak panie przypominają zbłąkane, pruskie nauczycielki. Biała, atlasowa koszula z olbrzymim kołnierzem i czarna nieco poszarzała marynarka zdecydowanie nie jest gustownym out fitem na tak spotkanie. Minus dla jednej z pań. Definitywny natomiast plus dla Joanny Gadzińskiej, przewodniczącej Rady Miejskiej. – kobiety, która (jak mawia moja mama) nawet w worku pokutnym wygląda dobrze. A może powinna tu przeważać zasada, że ładnemu we wszystkim ładnie? Nie wiem! Pewne natomiast jest to, że wyważony i stonowany styl przewodniczącej był podczas sesji jak najbardziej odpowiedni. Czarna, mocniej zabudowana sukienka, długości za kolano, delikatna złota biżuteria oraz średniej wysokości klasyczne czółenka. Sprawiły, że skupiono się wyłącznie na „merytorycznej” stronie pani przewodniczącej. Całość gustowna, wyważona i stonowana, nie odwracająca uwagi od głównych tematów obrad. Na uwagę zasługuje również pani Monika Żmijewska, która wbrew panującym trendom pojawiła się na sali w kwiecistej, kolorowej, delikatnej sukience, żakiecie w kolorze latte i wysokich nude szpilkach i tym samym zaprezentowała szyk w przepełnionym kolorami wydaniu.
Nie podlizując się nikomu, panie zasługują na ogromnego plusa. Jedyne do czego można się przyczepić to zbyt mała odwaga w dobieraniu dodatków. Szanowne panie, odpowiednia torebka i buty to gwarancja sukcesu.
Z poważaniem
Maja Jasnos