Niewielką kartkę, z maszynopisem na jednej i odręczną, wykonaną ołówkiem, notatką z drugiej strony znaleźli konserwatorzy remontujący bramę wjazdową na plac Pokoju w Świdnicy. Była wciśnięta pod tablicę fundacyjną. O jakich dramatycznych wydarzeniach chciał potomnych poinformować w ten niezwykły sposób ówczesny proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej? Co wydarzyło się przed bramą, wiodącą na cmentarz i do Kościoła Pokoju, 30 kwietnia 1946 roku?
Parafia w tym roku pozyskała z ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego 200 tysięcy złotych na renowację dwóch nagrobków i właśnie bramy. Pracownicy firmy konserwatorskiej w lipcu zdemontowali z bramy tablicę, która miała trafić do gruntownej renowacji. – Byliśmy niezwykle zaskoczeni, gdy otrzymaliśmy wiadomość, że pod tą tablicą jest jakaś kartka. Była tak zniszczona, że zapisków od razu nie udało się odczytać – wspomina ks. Waldemar Pytel, obecny proboszcz parafii. – Z ułożenia wynikało, że została tam umieszczona celowo. Natychmiast zaczęliśmy się zastanawiać, kto i dlaczego ją tam włożył? Ciekawość była tym większa, że wśród zamazanych liter dostrzegliśmy datę – 1946. Nie trafiła więc tam w roku pierwotnego montażu tablicy (ok. roku 1730). Niestety, nic więcej nie można było odczytać.
Kartka została przekazana do pracowni konserwacji Zakładu im. Ossolińskich we Wrocławiu. Dzięki nowoczesnym metodom udało się ją odratować na tyle, że można przeczytać litery. – Odszyfrowanie treści nawet na krok nie przybliżyło nas do zrozumienia tajemniczego przekazu – rozkłada ręce ksiądz Pytel. O pomoc parafia poprosiła trzech naukowców i jedną z parafianek, która w Świdnicy jako dziecko zamieszkała tuż po II wojnie światowej.
O czym napisał ks. Schultz?
Nad kartką pochylili się dr Adam Górski, który bada napisy na nagrobkach ewangelickiego cmentarza, dr Piotr Oszczanowski, historyk sztuki i dr Stephan Aderholdt, który zakończył właśnie wieloletnią pracę nad opracowaniem gigantycznego zbioru muzykaliów z Kościoła Pokoju. Oto, nad czym debatowali:
ZAPIS NA KARTCE
Na czerwono zaznaczono brakujące litery/słowa
Recto – pismo odręczne
|| [Die]es Schild gehoert | Miejsce tej tablicy
[an die] Eingangspforte zum | jest nad bramą wejściową
[Frie]denskirchhof und | na cmentarz Kościoła Pokoju
[wur]de am 30. April 46| i została 30.04.1946 r.
[gew]alt sam entfernt.| usunięta siłą
[Schreiberwechsel] ZMIANA STYLU PISMA
[wu]rde zur 300-Jahrfeier | została z okazji obchodów 300-lecia
[…] angebracht Schweidnitz d. 27.9.52 | … zamocowana Świdnica dnia 27.09.1952
1952 ||
Verso – na maszynie do pisania
|| Schweidnitz den 30 […] | Świdnica dnia 30….
Herrn | Pan
Oberkirchenrat Dr. Robert Berger | Nadradca kościelny, dr Robert Berger
Breslau| Wrocław
Lieber Bruder Oberkirchenrat, | Drogi Barcie Nadradco
Leider kann ich Ihnen […] || Niestety nie mogę Panu…
Jak podejrzewa Stephan Aderholdt, autorem zapisków jest ks. Johannes Schultz, niemiecki proboszcz świdnickiej Parafii Ewangelicko-Augsburskiej. – Prawdopodobnie najpierw napisał na maszynie list do nadradcy kościelnego we Wrocławiu, ale z nieznanych nam przyczyn listu nie wysłał. Możemy tylko podejrzewać, że chciał powiadomić Roberta Bergera o dramatycznych wydarzeniach, do których doszło na placu Pokoju – mówi ks. Pytel. Niestety, nie ma żadnych innych informacji o tym, co wydarzyło się w 1946 roku. Odręcznie ks. Schultz napisał, że próbowano 30 kwietnia usunąć tablicę z bramy. Kto i dlaczego? – Być może służby bezpieczeństwa, a może zwykli szabrownicy? – zastanawia się Waldemar Pytel. Ze wspomnień najstarszych parafian wyłania się obraz pierwszych powojennych lat, gdy w Świdnicy wciąż pozostawało bardzo wielu niemieckich luteran. Przed 1945 rokiem 2/3 mieszkańców miasta było tego wyznania. Bogaty Kościół Pokoju stanowił łakomy kąsek ze swoimi dziełami sztuki i niezwykle bogatym wyposażeniem, gromadzonym od 300 lat. By ratować to dziedzictwo, przez lata parafianie dyżurowali w kościele. Budynki na placu Pokoju zostały już przejęte przez polskie władze. Została im tylko świątynia. Dniami i nocami chronili kościół. Część parafian spała z psami we wnętrzu, by nie dopuścić do szabrów. A i tak wiele cennych przedmiotów wówczas zniknęło, jak choćby kielichy mszalne.
Jak domyślają się historycy, kartka z zapiskiem z 1946 roku przez 6 lat leżała wraz z tablicą w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu. Zmienionym charakterem pisma kolejna część informacji pojawia się wraz z datą 27 września 1952. Jak czytamy, wówczas tablica wróciła na swoje miejsce. – Ten dzień dokładnie pamięta nasza parafianka, pani Dorota Bock-Drozdowicz – opowiada ks. Pytel. – W Świdnicy wybuchła panika. Polscy mieszkańcy byli przerażeni, bo do miasta pociągami zjeżdżały setki Niemców – z Legnicy, Wałbrzycha, Wrocławia. Polacy wpadli w popłoch, myśląc, że doszło do zmiany granic i Świdnica wraca do Niemiec. Nic takiego oczywiście nie miało miejsca. Ten ogromny zjazd był związany z jubileuszem 300-lecia Kościoła Pokoju.
Dlaczego ks. Schultz w tak lakoniczny sposób zapisał tamte wydarzenia i dlaczego włożył kartkę pod tablicę? Dlaczego w archiwach parafii nie ma śladu innych zapisków z tego czasu? Możemy się tylko domyślać, że za tajemnicą kryje się strach o życie własne i parafian. Ostatni z niemieckich luteran opuścili Świdnicę w 1958 roku. Została garstka, głównie kobiet, które wyszły za mąż za Polaków. Kartka księdza Schultza trafiła do olbrzymiego zbioru archiwaliów parafii pod numerem 50 851. Najprawdopodobniej będzie jednym z eksponatów na wystawie, która zostanie w listopadzie zorganizowana na otwarcie powstającego właśnie Centrum Partnerstwa i Promocji Miejsc UNESCO.
– Dramatyczna walka niemieckich parafian o ocalenie Kościoła Pokoju, niestety, przywodzi mi na myśl zupełnie współczesne czasy – z żalem przyznaje proboszcz Pytel. – Mimo że naszą unikatową w skali świata, wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO, świątynię ominęły wojenne zniszczenia, mimo stałego dozoru i troski, wciąż jest celem wandali i złodziei. Z naszego zabytkowego cmentarza niemal każdego dnia znikają fragmenty tablic, krzyży. To jest bardzo zasmucające.
***
Brama wjazdowa na plac Pokoju. Na zdjęciu widoczna tablica przed demontażem. To pod nią znaleziono kartkę z zapiskami z 1946 i 1952 roku.
Cmentarz utworzono decyzją cesarza Ferdynanda III. Funkcjonuje on od 1654 r. Mur otaczający cmentarz powstał w latach 1707-1710. Bramę główną wzniesiono w 1730 r.
Cytat z opracowania dr Piotra Oszczanowskiego:
Dawna nekropolia przy kościele Trójcy Świętej w Świdnicy to jedno z najwartościowszych ewangelickich założeń cmentarnych na terenie Śląska i naszego fragmentu Europy. Wartość jego jest tym większa, gdyż w dalszym ciągu stanowi integralny element historycznego zespołu kościoła Pokoju.
Wyjątkowej rangi tej świątyni dowodzi zaszczytny tytuł, jakim jest umieszczenie go w 2001 r. na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Warto podkreślić, że jednym z podstawowych argumentów przemawiających za tym wyróżnieniem był fakt, iż obszarem dziedzictwa kulturowego jest nie tylko sam zabytkowy Kościół Pokoju, ale także „bezpośrednio przylegająca do niego posesja”. Na otoczenie kościoła składa się także teren wspomnianego cmentarza przykościelnego. Stanowi on w kontekście ideowym i urbanistycznym swoiste dopełnienie dla samej świątyni, jest miejscem pochówku tych wszystkich, dla których Kościół Pokoju był przez stulecia miejscem modlitwy oraz jakże podniosłych uroczystości w życiu członka parafii luterańskiej – chrztu, konfirmacji oraz zawarcia związku małżeńskiego. Tu także rozpoczynała się „ostatnia” droga protestanta świdnickiego – po stosownych egzekwiach pogrzebowych we wnętrzu świątyni jego szczątki doczesne wynoszone były na zewnątrz kościoła i odprowadzane na miejsce wiecznego spoczynku, tj. na przyległy cmentarz.
I tak trwało to przez blisko 250 lat – do roku 1889 r., kiedy to powstał nowy cmentarz ewangelicki położony poza tzw. „okręgiem” kościelnym.
Wyznaczenie obszaru cmentarza w najbliższym sąsiedztwie świątyni nastąpiło na mocy decyzji władcy habsburskiego Ferdynanda III. Ma zatem to otoczenie kościoła Pokoju swoistą „sankcję” prawną, bezdyskusyjny status historyczny i wszelkie znamiona legalności. Pierwszy pochówek odbył się 29 stycznia 1654 r.; zaś pierwszy pogrzeb, po którym pamiątką pozostało zachowane kazanie i który ma też ogromne znaczenie dla historii tego obiektu, miał miejsce 2 września 1656 r., a związany był z najbliższą rodziną wielce zasłużonego dla tej świątyni Daniela von Czepko (zmarłą bowiem była jego żona – Anna Catharina z domu Heintz).
Warto nadmienić, że już od 1657 r. – tj. po zakończeniu zasadniczych etapów budowy kościoła – pochówki mogły się odbywać wokół całej świątyni i na terenie wydzielonym murem tzw. „okręgu” kościelnego.
Agnieszka Szymkiewicz/ za pomoc dziękuję Bożenie i Waldemarowi Pytlom