25 lat temu przestali milczeć i otworzyli swoim dzieciom świat. Dziś walczą o to, by ich pociechy, już jako dorośli, nie musiały wracać do czterech ścian domu, mogły pracować i żyć – na ile to możliwe – samodzielnie. Świdnickie Koło Polskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym ma już 25 lat. 20-lecie świętuje stworzony przez rodziców Ośrodek Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczy.
– Miałam pretensje do wszystkich, do całego świata, że moje dziecko jest chore – mówi Mariola Cholewińska, mama 12-letniego Adama. – Późno dowiedziałam się, że syn nigdy nie będzie zdrowy. Czułam się zagubiona, samotna, bezradna i potwornie zmęczona. Nie wiem, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby lekarz nie skierował mnie do ośrodka przy ulicy Mieczysława Kozara-Słobódzkiego. Nie wyobrażam sobie, że tego miejsca mogłoby nie być. Mój syn ma tutaj i rehabilitację, i może się uczyć na tyle, na ile pozwalają jego możliwości. Ja nauczyłam się być z niego dumna.
– Ćwierć wieku temu ludzie godzili się na swój los. Dzieci ze średnim i głębokim upośledzeniem, dotknięte przy tym wieloma innymi chorobami, były po prostu zamknięte w domach. Dla państwa nie istniały – nie były objęte żadnym systemem edukacji. Dal wielu rodzin były przyczyną wstydu – wspomina Elżbieta Węgrzynowicz, dyrektorka OREW-u, jedna z założycielek koła Polskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. – Kretyn, imbecyl, debil – takich określeń używano zarówno w języku potocznym, jak i fachowym. Ludzie bali się naszych dzieci, ciężarne kobiety odwracały głowy – dodaje Ewa Kowalska, przewodnicząca koła. O zmianę mentalności i sytuacji swoich chorych dzieci rodzice walczyli sami. Skutecznie.
Pierwsze spotkania organizowane były w przypadkowych salach. – Najpierw chodziło o to, żeby dać naszym maluchom trochę radości, wyciągnąć je z domów. Były wspólne zabawy, paczki świąteczne – opowiada Elżbieta Węgrzynowicz. – W naturalny sposób zaczęliśmy się wymieniać informacjami, gdzie szukać właściwych lekarzy, jakie są nowe metody rehabilitacji. Bardzo szybko zrodziła się myśl, żeby stworzyć jeden ośrodek. Znalazłam odpowiednie rozporządzenie Rady Ministrów i uderzyłam po pomoc do ówczesnych władz miasta. Te starania wsparli prezydent Jacek Łapacz, przewodniczący Rady Miejskiej, Andrzej Lepak-Przybyłowicz, i wiceprzewodniczący, Wojciech Murdzek. Przede wszystkim udało się zdiagnozować potrzeby. Dzieci i młodzieży, wymagających specjalnej opieki, w Świdnicy i okolicy było aż 300. Na początku lat 90-tych miasto przekazało nam obecną siedzibę szkoły społecznej przy ulicy Wałbrzyskiej, gdzie początkowo prowadziliśmy hipoterapię i swoiste centrum wymiany informacji. W 1992 roku przenieśliśmy się do dawnego przedszkola ZEM-owskiego na Osiedlu Młodych, gdzie jesteśmy do dzisiaj.
W tej chwili ośrodek dysponuje nowoczesnym sprzętem, świetnie wyposażonymi salami do terapii i rehabilitacji, w tym salą doświadczania świata. Udało się pozyskać znakomitą kadrę specjalistów w różnych dziedzinach – od rehabilitantów, przez psychologów po logopedów. Pod ich opieką jest 46 osób w wieku od 0 do 25 lat. To jedyna szkoła w mieście, która musi pracować na dwie zmiany. – Każde dziecko wymaga indywidualnej opieki, rehabilitacji i edukacji – tłumaczy Edyta Zdanowicz, wicedyrektorka i pedagog. – Ale nie tylko to jest ważne. Robimy wszystko, by nasi podopieczni jak najczęściej wychodzili do kina, na spacery, po prostu między ludzi.
– Jestem dumna, gdy mój syn osiąga sukcesy, takie jak choćby samodzielne jedzenie – mówi Alicja Drzał, mama 10-letniego Patryka. Dla innych matek radością jest choćby uśmiech lub najmniejsza próba komunikacji.
– Po ośrodku dla dzieci doprowadziliśmy także do utworzenia Warsztatu Terapii Zajęciowej i Środowiskowego Domu Samopomocy, gdzie opiekę i szanse na rozwój mają nasze dorosłe już dzieci, w sumie 70 osób – mówi Ewa Kowalska. W WTZ są prowadzone pracownie terapeutyczne: uspołeczniająca, stolarska, ślusarska, plastyczna, ceramiczna, krawiecka, gospodarstwa domowego, ogrodniczo-bukieciarska. Podobne działają w Domu Samopomocy Społecznej. – To kolejny krok do usamodzielniania naszych dzieci. Ważny, ale niewystarczający – podkreśla Ewa Kowalska i pyta, co dalej? – DSS i Warsztat przygotowują także do pracy, która jest dla naszych dzieci tak samo ważna, jak dla osób zdrowych. Tylko na rynku dla nich nie ma miejsca. W Świdnicy nie ma ani jednego stanowiska dla osoby niepełnosprawnej intelektualnie. Dlatego przed nami kolejne wyzwanie.
Rodzice ze stowarzyszenia rozpoczęli starania o utworzenie ZAZ-u, czyli Zakładu Aktywizacji Zawodowej. – W Polsce takich zakładów jest zaledwie 8! Chcemy, by u nas powstał kolejny, na przykład z rękodziełem. Kolejna sprawa to mieszkania. Wydeptujemy ścieżki, by stworzyć mieszkania treningowe czy grupowe mieszkania chronione. Nas, rodziców, kiedyś zabraknie. Marzymy o tym, żeby nasze dorosłe już dzieci mogły bezpiecznie i pod opieką, ale w przyjaznych warunkach, żyć w miarę samodzielnie.
Oprócz zabezpieczania podstawowych potrzeb niepełnosprawnych dzieci, rodzice za cel postawili sobie jeszcze jedną, niezwykle ważną kwestię. – Od 12 lat w maju organizujemy Marsze Godności, połączone z wystawami prac osób niepełnosprawnych intelektualnie, wspólną zabawą i kiermaszami. Chcemy, by nasze dzieci były traktowane z szacunkiem i sympatią.
– Czy widać jakieś zmiany? Coś drgnęło, ale wiele jeszcze musi się zmienić – mówi Mariola Cholewińska – Słowa litości albo nawet agresji słyszymy głównie od dorosłych. Zupełnie inna jest młodzież – traktują nas normalnie, często bardzo serdecznie. Widać, że edukacja przynosi efekty.
Świdnickie Koło Polskiego Stowarzyszenia Na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym 25-lecie istnienia będzie świętować 19 września. Uroczystości w teatrze miejskim rozpoczną się o godzinie 10.00.
asz