Strona główna Magazyn Kino Z wypożyczalni: „Spadkobiercy”

Z wypożyczalni: „Spadkobiercy”

1

Ten film nie był w Polsce tak rozreklamowany, jak, na przykład do bólu komercyjne „American Pie”. A mógłby być. Bo dawno nie zrobiono tak dobrego filmu, który porusza takie tematy.

W „Spadkobiercach” mamy, przede wszystkim, Georga Clooney’a i jego bardzo dobrą kreację osoby Matta Kinga. Jest to bardzo złożona psychologicznie postać: proszę sobie wyobrazić człowieka, który jest najbogatszym mieszkańcem Hawajów, ma nienaganną opinię, piękny dom. Dwie córki, żonę. Nie ma jednak z nimi większego kontaktu, choć kocha je na swój sposób. Nagle, na skutek wypadku, żona zapada w śpiączkę i jej stan jest krytyczny. Na Matta spada obowiązek opieki nad córkami, na głowie ma jeszcze rodzinny biznes i związany z nim dylemat (czy sprzedać resztę rodzinnej ziemi ludziom, którzy chcą stworzyć na niemal dziewiczej wyspie komercyjny raj?).  Z dziećmi nijak nie może się dogadać, ponadto, okazuje się, że żona go zdradzała… Przechodzi przyspieszony kurs życia. Nie tylko ojcostwa. Życia, które poświęcił dla interesów.

A w jego duszy kompletny zamęt. Kiedy patrzy na żonę, czuje odrazę. Nie wie, co zrobić z informacją o zdradzie. Czy poznać tego mężczyznę. Jak rozmawiać z buntującymi się córkami. Co uczynić priorytetem? Dobro rodziny, czy własne ambicje? Te wszystkie emocje i pytania, które kłębią się w jego głowie i sercu widać w scenie, kiedy Matt biegnie w pośpiesznie założonych klapkach, aby spytać przyjaciół żony o zdradę. Biegnie pokracznie, cudem się nie wywraca, ale jest w tym pewien niezwykły tragizm. Na jego twarzy maluje się wielki ból, ale, wydaje się, próbuje go zagłuszyć prędkością. Bardzo cenne są wielkie zbliżenia, detale.

Filmów mówiących o przyspieszonym kursie czegoś (macierzyństwa, ojcostwa, dorastania, etc.) jest wiele. Jest to niemal sztampa. Jednak w „Spadkobiercach” uchwycono to z niebywałą klasą, być może przyczyniły się do tego inne wątki – biznesowy, zdrady i wypadku. Bo dla mnie głównym wątkiem wydaje się ten ostatni. To z nim łączą się największe emocje, największy ból, to on bardziej scala  Matta i córki (zwłaszcza starszą, Alexandrę). Bo, gdyby nie wypadek, główny bohater nie dowiedziałby się o niewierności żony i nie połączyłaby go taka więź z Alexandrą. Nie zweryfikowałby swojego systemu wartości. Nie nabrałby odwagi. A była mu potrzebna, aby podjąć decyzję o odłączeniu żony od urządzeń, podtrzymujących jej życie. I zrobić to z miłością, bez gniewu.

O „Spadkobiercach” było głośno w Ameryce. Byli nominowani do trzech nagród Oscar, jednak przyznano tylko jedną, za scenariusz adaptowany. Napisany on został bowiem na podstawie bestsellera Kaui Hart Hemmings. Oprócz Oscarów były oczywiście nominacje do BEFTA, nagroda Złotego Globa, Amerykańskiej Gildii Scenarzystów, itd. Choć Clooney przegrał z Jean’em Dujadin’em w boju o Oscara, został doceniony za grę aktorską Złotym Globem. Bardzo słusznie, bo uważam, że wykonał kawał dobrej roboty. Jest postrzegany jako filmowy amant, jednak w tym filmie nie zwraca się uwagi na jego urodę – co jest jeszcze jednym dowodem na świetną grę aktorską.

Ponadto, jest to film piękny i prawdziwy. Po prostu. W dodatku – bardzo mądry.

Adrianna Woźniak

Poprzedni artykułPolecamy: „Nergal. Spowiedź heretyka”
Następny artykułKońcówka wakacji z Magazynem Swidnica24.pl