Jakiś czas temu rozstawałam się z ludźmi, z którymi prawdopodobnie już nigdy się nie spotkam. Bardzo się polubiliśmy, więc było mi smutno. Jeden z nowych znajomych chciał dodać mi otuchy słowami: „Nie martw się, zobaczymy się na Facebooku!”. Ta sytuacja uświadomiła mi, jakim fenomenem i potęgą jest ten portal i jak bardzo zmienia się podejście… do wszystkiego!
Film Davida Finchera, naprawdę dobrego reżysera, nie jest, co prawda, jako całość dziełem wybitnym albo ponadczasowym, ale z całą pewnością – ważnym. Nie mówię tu tylko o nagrodach, jakie zdobył (a ma na swoim koncie m.in. Oscary, statuetki BAFTA i Złote Globy), ale o tym, że opisuje zjawisko, które zawładnęło dzisiejszym światem prawie pod każdym względem. Opisuje Facebook.
Facebook rządzi dzisiejszym życiem! Pracodawcy sprawdzają konta aplikujących na stanowiska, dziewczyna przegląda zawartość profilu chłopaka, znajomi witają się czasami słowami: widziałeś, jakie zdjęcie X dodał wczoraj?, o zaręczynach kuzynki dowiadujemy się dzięki opcji ‘zmień status związku’, a chat odciąga nas od spotkań w cztery oczy… To dosyć dużo powodów, aby rozebrać Facebooka i to przy jakich okolicznościach powstał na czynniki pierwsze.
Nie wiem, ile w filmie „Social Network” jest prawdy, ale wygląda na to, że Mark Zuckerberg, który dał światu ów portal, wykorzystał czyjś pomysł i to nie on powinien być teraz miliarderem. Fincher sprawia, że, co dosyć rzadkie, czujemy odrazę do głównego bohatera. Potem u niektórych przeradza się to we współczucie. Co z tego, że jest niesamowicie bogaty, skoro sam na świecie? W świecie realnym, oczywiście, bo w sieci miał mnóstwo przyjaciół. Na Facebooku. W plakacie promującym film w Anglii i Ameryce jest napisane: „Nie pozyskasz 500 milionów przyjaciół, bez zdobycia kilku wrogów”. Zaprzecza to całkowicie ideałom zapisanym na kartach wszystkich baśni i bajek, ale obraz jest o tym, że do sukcesu najsprawniej dojść po tzw. trupach.
Ktoś może zarzuci mi, że powtarzam po Akademii przyznającej Oscary, ale dla mnie nagrodzone przez nią muzyka, montaż i scenariusz są naprawdę niesamowite. Oglądałam ten film po raz pierwszy ze znajomymi i nawet ci, którym nie spodobała się fabuła, byli pod wrażeniem muzyki. Zniewalające aranżacje, m.in. Czajkowskiego, naprawdę przemawiają do wyobraźni. Świetnie zmontowany! Odznacza się dużą dynamiką, co przemawia na plus, taki film nie mógłby się ciągnąć jak flaki z olejem. Jest to zasługa też scenariusza adaptowanego, Aaron Sorkin całą historię doskonale streścił i nadał jej charakterystyczny smak. Jest też dosyć dobrze zagrany, fanom Justyna Timberlake’a na pewno się spodoba, bo pojawia się on nie raz. Kamera także jest prowadzona ciekawie, a całość daje ciekawy nastrój.
Naprawdę warto zobaczyć, używający Facebooka dowiedzą się, skąd dokładnie wziął się portal, wokół którego kręci się życie bardzo dużej ilości ludzi, a osoby niezarejestrowani zrozumieją, o co tyle hałasu…
Adrianna Woźniak