Sprawa wydawała się banalnie prosta. Jechał bez uprawnień i doświadczenia TIR-em bez ważnych badań technicznych, na dodatek zdecydowanie za szybko. Zepchnął na chodnik terenowe suzuki. Od uderzenia zginęły dwie kobiety, matka i córka. Do wypadku doszło 29 września 2010 roku, proces kierującego ciężarówką ruszył w sierpniu 2011. Rozprawy są wyznaczane co 2-3 miesiące, biegli zawodzą, obrońca wnosi o kolejnych ekspertów. Po dzisiejszej rozprawie kolejny termin sąd wyznaczył na początek czerwca. – To jest farsa – nie owija w bawełnę Stanisław Uss, który w wypadku stracił żonę i teściową. I zastanawia się, czy nie poskarżyć się na opieszałość sądu.
Dlaczego tak długo trwa proces Piotra K., oskarżonego w sprawie Marcinowic? Na przeszkodzie stanęła najpierw choroba sędziego, do kłopotów przyczynił się także biegły z zakresu medycyny sadowej, który nie przesłał opinii (dzisiaj został ukarany grzywną 500 zł). Z kolei od tej opinii zależy przesłuchanie naocznego świadka, który jako jedyny widział całe zdarzenie. Obrońca Piotra K. dodatkowo podważył ustalenia biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych i wniósł o powołanie kolejnego eksperta. Stwierdził także, ze konieczne będzie przeprowadzenie wizji na miejscu zdarzenia. Obrona chce wykazać, że zawiniła kierująca terenowym suzuki, która zdaniem Piotra K. nagle wjechała z drogi podporządkowanej w główną. – Ile to jeszcze może trwać? – po raz kolejny pyta Stanisław Uss. – Ten proces odbija się coraz bardziej na moim zdrowiu. Ile ja i mój syn mamy czekać na sprawiedliwość?
asz