Włochy słyną z makaronu, pizzy, wspaniałych kobiet i Federico Felliniego. Ten niesamowity reżyser stworzył np. film ‘Casanova’. Przez wielu okrzyknięty rewolucyjnym i genialnym, ale dla mnie to proste i perwersyjne zjawisko. Polecam tym, którzy chcieliby oglądać obleśnych panów w wieku średnim uganiających się za młodymi kobietami.
Jednak kilkanaście lat przed ‘Casanovą’ Fellini zrobił fantastyczny, biało-czarny film autobiograficzny ‘8½’. Przeżywał Federico wtedy kryzys artystyczny, musiał zrobić film, wszyscy oczekiwali tego od mistrza, ale po prostu nie mógł. Nie potrafił. Nagle doszedł do wniosku, że napisze scenariusz o tym, że nie ma na niego pomysłu. Na podstawie tego filmu na Broadway’u zrealizowano musical, ze wspaniałą, monumentalną muzyką. Zmienił się tytuł: ‘Nine’, czyli Dziewięć. Zaś wersja sceniczna doprowadziła do ponownego nakręcenia dramatu.
‘Nine’ w reżyserii Roba Marshalla to wielka, wspaniała produkcja. Fabuła jest podobna do tej pierwotnej: reżyser Guido Contini ma nakręcić 9. film, zdjęcia zaczynają się za 5 dni, on jeszcze nie ma scenariusza, wyjeżdża na prowincję, chce się ukryć przed wszystkimi. Stopniowo odnajdują go wszyscy jego ludzie: najpierw kochanka, potem producenci wraz z całą ekipą, następnie żona i zafascynowana artystą dziennikarka amerykańskiego VOGUE’a. Kiedy spotyka się i/lub myśli o kobietach jego życia, np. matce, przyjaciółce, muzie, tancerce, którą odwiedzał w dzieciństwie, czy wspomnianych już wcześniej żonie, kochance i dziennikarce, w jego chorej głowie pojawiają się równie chore, ale piękne wizje show z udziałem każdej z osobna, lub retrospekcyjne; ta z tancerką albo z matką. A mamusia odwiedza go jako duch-co rusz, widać, że Guido jest Włochem…Ach, te stereotypy.
Muzyka jest wspaniała. Niezwykła, monumentalna. Kto nie ma ochoty oglądać całego filmu (choć warto do zobaczyć!), niech przynajmniej popatrzy sobie trochę na choreografię, scenografię i oczywiście posłucha muzyki. Szczególnie polecam utwory w wykonaniu Fergie, Penelope Cruz i Kate Hudson. Nie ma większego sensu słuchać ich bez wizji, mogą wydać się nadmuchane i za bardzo estradowe.
Sam film polecam obejrzeć metodą, jaką radzę oglądać Machulskiego: pierwszy raz pobieżnie, cieszyć oko ładnym obrazem i ogólnie bezmyślnie się pośmiać, skupić się na pierwszym planie. Drugi raz, kiedy pierwszy plan mamy już ‘ogarnięty’, dokładnie śledzić cienie aktorów, drugi i trzeci plan, przywiązać większą wagę do tego, co dokładnie mówią aktorzy. A trzeci raz, kiedy mamy to wszystko pozbierane i możemy cieszyć się całkowitym obrazem wspaniałego dzieła. Takie oglądanie filmów można śmiało przyrównać do jedzenia świeżego trufla; za pierwszym razem nam nie smakuje.
Przy oglądaniu tego filmu należy pamiętać, że KAŻDA piosenka i wizja do niej to chory wymysł głównego bohatera. Kiedy widzimy utwór śpiewany przez Claudię, jego muzę, co drugie ujęcie jest wizja, co drugie to, co właśnie Guido robi, co się z nim dzieje. Nie jest to jednak aż tak oderwane od rzeczywistości jak wizja jego matki, dziennikarki czy tancerki-diabolicznej i zmysłowej czarownicy, przez którą tak kocha kobiety.
Tak czy siak, polecam serdecznie, po obejrzeniu tego filmu (bez lektora!!) będziecie rozkochani w słonecznej Italii…
Adrianna Woźniak