Nie daj się nabić w telewizję cyfrową

    2

    Nieubłaganie zbliża się moment przejścia z tradycyjnej telewizji na nadawanie cyfrowe, ale nie oznacza to końca świata, ani konieczności już teraz, natychmiast, podpisywania nowych umów z operatorami telekomunikacyjnymi. Niestety, rozpoczął się już „atak” nieuczciwych przedstawicieli różnych platform cyfrowych. Nieuczciwość polega przede wszystkim na sposobie przedstawiania się i przekonywania konsumentów o konieczności zawarcia umowy.

    Podszywają się pod pracowników administracji, spółdzielni lub wspólnot mieszkaniowych, przekonując naiwnych i nieświadomych, że jeśli chce się oglądać telewizję, należy czym prędzej podpisać umowę z „administracją osiedla”. Jako przedstawiciele platform cyfrowych czy telewizji kablowych przekonują – najczęściej starsze osoby – że dwuletnia umowa z ich firmą to jedyny sposób na to, żeby mogli oglądać ulubiony serial, wiadomości, pogodę.
    Bywa i tak, że przedstawiają się, jako przedstawiciele Telewizji Polskiej albo Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a nawet Ministerstwa Cyfryzacji. Im lepiej, poważniej brzmiąca nazwa, tym większa szansa na powodzenie nieuczciwego planu. Straszą brakiem możliwości odbioru telewizji lub tym, że po przejściu na telewizję cyfrową osoby ze starymi odbiornikami będą płacić dziesięciokrotnie wyższy abonament. Nowe pomysły rodzą się nieustannie. To oczywiste oszustwo.

    Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wiele razy ostrzegał przed takimi praktykami.

    Jeśli konsument podpisał umowę, sugerując się namową tego rodzaju, to działał pod wpływem błędu i umowę wówczas może podważyć. Konsument powinien wówczas złożyć pisemne oświadczenie kierowane do operatora, w którym zaznaczy, że podpisał umowę pod wpływem błędu wywołanego celowo przez przedstawiciela operatora i uważa tę umowę za nieważną.

    Pierwsze wyłączenia nadajników analogowych nastąpią w listopadzie tego roku. Wiele osób, których telewizory nie są przystosowane do odbioru sygnału cyfrowego, będzie musiało w najbliższym czasie podjąć decyzję, w jaki sposób zapewnić sobie dostęp do ogólnopolskich kanałów.
    UOKiK podaje: Aby uchronić klientów przed zakupem nieodpowiedniego odbiornika, rząd zobowiązał sprzedawców do zamieszczenia wyczerpujących informacji o danych technicznych, które są niezbędne, by sprzęt umożliwiał odbiór naziemnej telewizji cyfrowej. Klient kupujący telewizor powinien dostać na piśmie, że sprzęt, który zabiera do domu nadaje się do odbioru DVB-T

    Na 53 kontrole, jakie Inspekcja Handlowa przeprowadziła w sklepach z elektroniką, tylko w dwóch przypadkach musiała właściciela ukarać mandatem.
    Tymczasem aby odbierać naziemną cyfrówkę, nie trzeba kupować nowego telewizora. Wystarczy zaopatrzyć się w dekoder lub specjalną przejściówkę. Różnica w kosztach jest ogromna. Nowy odbiornik o przekątnej minimum 22 cale kosztuje 1000 zł, dekoder DVB-T – 200 zł, a przejściówka – 150 zł.
    Domokrążcy przekonują klientów, że wraz z wyłączeniem telewizji analogowej stracą możliwość odbioru ulubionych kanałów. Proponują więc podpisanie umowy z siecią kablową. W konsekwencji zamiast zakupu przystawki CPI za 150 zł klienci zostają z kilkuletnią umową i miesięcznym abonamentem w wysokości co najmniej 30 zł.
    Problem w tym, że uchylenie się od skutków prawnych umowy podpisanej pod wpływem błędu nie jest proste, bo operatorzy podważają argumenty konsumentów i utrzymują, że ich przedstawiciele działają uczciwie i zawsze mówią prawdę. Wtedy pozostaje już tylko droga sądowa.

    Danuta Mazur

    Powiatowy Rzecznik Konsumentów w Świdnicy

    Poprzedni artykuł„Nie” dla kopalni
    Następny artykułPolecamy: Nim nadejdzie mróz