Remont budynku na placu Pokoju 1 toczy się swoim rytmem. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku, śpiesząc się przed nadejściem styczniowych mrozów, zakończono najpilniejsze prace zabezpieczające dach i ściany zewnętrzne, wykonano też w budynku izolację przeciwwilgociową. Tuż przed wejściem ekipy budowlanej opuścili go ostatni mieszkańcy, dlatego niemożliwym było wcześniejsze wykonanie odkrywek ścian i stropów, żeby oszacować ich stan i sprawdzić, czy pod warstwami tynku i farby nie ma szlachetnych zdobień pochodzących z czasów budowy tego obiektu. Barbara Nowak-Obelinda, konserwator wojewódzki od początku remontu bacznym okiem śledziła poczynania firmy budowlanej. Niestety, stwierdzono tylko znacznie większe zniszczenia szachulca, niż to zakładano na początku. Kilka dni temu podczas naprawy stropów pracownicy natknęli się na dwie deski z ciekawymi napisami. Budowlańcom należy się chwała za czujność i fachowość. Mogli pominąć nacięcia na starych deskach uznając, że są nic nie warte… A one przecież są dla nas ważne, choćby przez sam fakt istnienia. Są namacalnym śladem czyjegoś bycia tu przed nami. Sprawdziła się więc zasada, że stare domy mają swoje tajemnice. Zatarte przez czas powracają kiedy obiektom zaczynamy przyglądać się z bliska, kiedy poświęcamy im uwagę.
Jeden z napisów zawiera datę 1847 i nazwisko Schmitt. Osoba, która wyryła w drewnie swoją „wizytówkę” chciała żebyśmy ją zapamiętali. Może ten napis jest jedynym materialnym śladem jaki po sobie pozostawiła …? Uwagę zwraca brak dbałości o formę liter, widać, że piszący (prawdopodobnie mężczyzna) nie znał się na kaligrafii. Nie o piękno bowiem mu chodziło, a o desperackie dążenie do nieśmiertelności. Podpisał się swoim nazwiskiem, nie dodając nawet pierwszej litery imienia. Uznał, że przede wszystkim liczy się nazwisko, bo to ono w linii męskiej rodu jest przekazywane z pokolenia na pokolenia stając się symbolicznym przedłużeniem istnienia rodziny.
Odwrotnie jest w przypadku drugiej deski. Wykaligrafowano na niej imię Clara, a obok esteta lub estetka dodał/a jeszcze dekorację roślinną. Nazwisko nie jest tutaj aż tak istotne, przecież w wypadku kobiety może ulec zmianie. Można więc pofantazjować, stworzyć własną interpretację i zastanowić się przez chwilę: skąd na stropowych deskach taka kaligraficzna dekoracja? Po obejrzeniu fotografii z napisem Clara na profilu facebooka niektórzy napisali swoje wrażenia:
– Piękny krój…
– Niebywałe…
– Może to podpis zbuntowanej nastolatki okresu romantyzmu, która w owym pokoju sobie pomieszkiwała?
– Może podpis nastolatki, a może zakochany romantyk uwiecznił imię ukochanej?
– Tak też myślę!
O opinię został również poproszony dr Piotr Oszczanowski, historyk sztuki. Oto jego intuicyjna dygresja:
Dekoracja kaligraficzna dotycząca Clary jest ciekawa i aż trudno mi sobie wyobrazić, że powstała przypadkowo … Jest zbyt staranna, zbyt okazała, zbyt wyestetyzowana. Dzisiaj ten zwyczaj pisania zaginął, ale kiedyś takimi „rezanymi” imionami oznaczano na przykład dobra posagowe. Czy może to być więc fragment drewnianej skrzyni lub szafy? – nie wiem, nie wiem… Napis powstał raczej bliżej końca XIX wieku, niż wcześniej. Zdobienia floralne są jakby secesyjne. No i najważniejsze pytanie – czy możliwe jest wtórne wykorzystanie tego elementu?
źródło. www.kosciolpokoju.pl